XXII. Obiecałeś...

208 32 13
                                    

Miejcie na uwadze, że w tym rozdziale pojawiają się niemoralne zachowania!

[18+]

~*~

Uchyliła ciążące jej powieki, a w jej oczy od razu padł snop jasnego światła. Musiała zamrugać kilka razy. Głośne pikanie rozsadzało jej głowę, a pulsujące czoło wpędzało w dyskomfort. Sięgnęła do niego dłonią, wyczuwając pod opuszkami palców opatrunek. Skrzywiła się z bólu.

- Nie ruszaj się. - Odwróciła głowę w bok, przez co jej spojrzenie spotkało się ze stalowymi oczami. - Wiesz, gdzie jesteś? - zacisnęła usta w wąską linię. Była cała obolała. - W szpitalu. Miałaś operację. - Widział w jej oczach dezorientację. Czytała książkę, potem dostała telefon, Jake i samochód, a potem... Nabrała głośno powietrza. - Skarbie... - przeniosła wzrok na Riaza. On i Margot. Wyszarpała dłoń z jego uścisku. Zmarszczył brwi. - Wezwę lekarza. - Sięgnął do czerwonego przycisku, znajdującego się nad jej łóżkiem.

- Wyjdź stąd - szepnęła. Była zdenerwowana. Wokół niej znajdowało się mnóstwo urządzeń, a masa przezroczystych rurek i kroplówek zaczęła ją przytłaczać. Nieprzyjemny ból rozlał się w jej jamie brzusznej, gdy lekko się poruszyła, a łuk brwiowy zaczął ją piec. - Nie chcę, żebyś tu był. - Nie wiedział czy to skutek narkozy, czy rzeczywiście mówiła szczerze.

- Danielle... - pokręciła głową. Pochylił się nad nią, lecz odwróciła twarz w bok. Zastygł.

- Odsuń się. - Pierwszy raz słyszał ten ton. Nigdy wcześniej go nie używała. Był... całkiem wyprany z emocji.

- Mogę wiedzieć, dlaczego się tak zachowujesz? - spojrzała prosto w jego oczy i wyszeptała niemal w jego usta:

- Obiecałeś... - przymknął powieki.

- Skarbie... - Łzy spływały jej po policzkach.

- Nie nazywaj mnie tak - zacisnął mocno żuchwę. - Nigdy więcej tak do mnie nie mów. Obiecałeś mi, że nikt nigdy mnie nie złamie... - zaczął oddychać coraz szybciej. - Sam to zrobiłeś. - Cichy szloch wyrwał się spomiędzy sinych ust. - Widziałam transmisję z kamer. Stała przed tobą naga, a ty nie zareagowałeś.

- O czym mówisz?

- Wiesz o czym. - Czuła na sobie jego spojrzenie, lecz tym razem nie było ono tak hipnotyzujące jak zawsze. Nie chciała go wiedzieć. - Udało ci się zrobić to ze mną, więc wróciłeś do niej. - Wyprostował sylwetkę i wbił w nią mroczne spojrzenie. - Mylę się? - uśmiechnęła się blado. - To nieistotne. Nigdy nie spojrzałbyś na mnie jak na kogoś więcej. Czy... czy ty w ogóle coś czułeś? - milczał, co było jednoznaczną odpowiedzią. - No tak... Jestem naiwna. - Zaczęła bawić się palcami.

- Mówiłem ci, że nie dam ci tego, czego pragniesz.

- To dlaczego cały czas dajesz mi złudną nadzieję? - Odwrócił się do niej tyłem i stanął przy wielkim oknie. - Zawsz to robisz.

- Co robię?

- Uciekasz - szepnęła. - A ja nie mam siły, żeby za tobą biec. - Patrzył w odbicie swoich oczu. Bezradności.... Pieprzona bezradność. - Ta relacja nie ma sensu. Nie miała od samego początku, lecz złudnie wierzyłam, że faktycznie możesz coś do mnie poczuć. To jest toksyczne. Nie chcę być dla ciebie awaryjną opcją. Pragnę czegoś innego.

- Czego? - wychrypiał, sam nie poznając własnego głosu.

- Miłości - zerknęła na niego kątem oka. Nie poruszył się nawet o centymetr. - Ty mi jej nie dasz.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz