Hej, miłego czytania<3
~*~
Chwycił za klamkę z zamiarem opuszczenia swojego gabinetu, lecz nie byłoby żadną nowością, gdyby na swojej drodze nie napotkał żadnej przeszkody. Margot Ridley stała przed nim z dłońmi skrzyżowanymi na piersi.
- Pięć minut. Spieszę się. - Zrobił jej miejsce w drzwiach. - Jaki tym razem napotkałaś problem? - spytał, zerkając na zegarek. Im mniej rozmowy, tym lepiej.
- Nie dostałam od ciebie żadnej wiadomości. - Pomachała mu telefonem przed twarzą. - Obiecałeś, że wyślesz mi adres naszego kolejnego spotkania - zacmokał, kręcąc głową.
- Nie, skarbie - rozchyliła lekko wargi. - Powiedziałem żebyś czekała na moją wiadomość. Nie składałem ci żadnej obietnicy.
- Dexter... - Podszedł do niej, chwycił ją mocno za włos i przyciągnął ku swojej twarzy. Przełknęła głośno ślinę. Głowa zaczęła pulsować od niemiłego szarpania.
- Uważaj na słowa - wycedził w jej usta. - Mogą cię słono kosztować.
- Tęsknię za tobą - uniósł kąciki ust. Jedyne co zdołał ujrzeć w jej oczach to desperacja - Nie interesujesz się mną.
- Sądziłem, że jesteś bystra - zmarszczyła brwi.
- Jestem bardzo, ale to bardzo bystra, panie Riaz. - Przesunęła dłońmi po jego napiętych ramionach. - Pieprz mnie.
- Chcesz tego? - pchnął ją w tył. Uderzyła biodrami o krawędź biurka. Jęknęła, kiedy odwrócił ją do siebie tyłem. Złapał ją za szyję, delikatnie odcinając jej tlen. - Powiedz jak bardzo chcesz teraz mojego fiuta, kochanie.
- Bardzo. - Przycisnął ją do blatu, po czym naprał na jej plecy twardym torsem. - Proszę...
- O co dokładnie?
- Weź mnie na tym burku - wyszeptała błagalnym tonem.
- I o co jeszcze? - zmarszczyła brwi. Jego niski śmiech obił się o ściany pomieszczenia.
- O nic więcej. - Wymierzył jej pośladek. Głośne syknięcie wydobyło się z jej napuchniętych od zagryzania warg.
- Błąd. - Podwinął jej spódnicę po same biodra. Jej bielizna jak i uda były pokryte podnieceniem. Przejechał językiem po górnych zębach. - O co jeszcze? - ponowił pytanie, jednak nie otrzymał na nie odpowiedzi. - Nie wiesz?
- Nie - szepnęła, poruszając się z pragnienia pod ciężarem jego sylwetki.
- Zadziwiające... - Przesunął dłonią po wewnętrznej stronie jej nogi. - Oprócz seksu jest jeszcze jedna rzecz, której ludzie pragną niebywale mocno. - Przemknął palcami po jej rozgrzanej skórze, jednak nie posunął się dalej. Wydała z siebie dźwięk pełen frustracji. - Moje pieniądze - wyprostował się. Zerknęła na niego od dołu, leżąc wpół zgięta na biurku. - Układ dobiegł końca.
- Co? - uniosła się na drżących dłoniach. - Nie mo...
- Mogę? - Jego klatka piersiowa zadrżała od bezdźwięcznego śmiechu. - Oczywiście, że mogę. W tym momencie rozwiązuję naszą umowę. - Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. - Przypominam o punkcie dwudziestym. Stosunki między stronami umowy pozostają nieujawione. - Położył dłoń na klamce.
- To przez nią? - zacisnął mocniej szczękę. A mogło być tak miło... pomyślał. - Odkąd się pojawiła ciągle kręci się wokół ciebie.
- Przemyśl dokładnie, co chcesz mi w tym momencie powiedzieć.
- Wymieniłeś mnie na nią. - Spięła się lekko, gdy spojrzał na nią w ten odstraszający sposób. Poczuła się przy nim taka mała. Pozbawiał ją resztek godności. - Zabierasz ją do Vegas, przyjeżdżasz z nią do pracy i wychodzisz także z nią. Ciągle z nią przebywasz. - Margot Ridley weszła w miejsce, w które zapuszczać się nie powinna. Dexter Riaz miał serce jak każdy żyjący człowiek. To jednak było czarne, oplecione pędami czystej nienawiści. Krew krążyła w nim niczym śmiercionośna trucizna. Wydawało się przypominać nadzwyczajną w świecie studnię. Rzucane do niej kamienie niknęły w mrocznej pustce. - Co w niej widzisz?
CZYTASZ
Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE
Storie d'amoreDanielle Verdaz od dziecka zmagała się z trudną sytuacją rodzinną. Wychowana w domu pełnym przemocy, używek i skromnego funduszu na życie, w końcu ma okazję uciec z, otoczonego zniszczeniem, Detroit. Danielle łapie się wszelkiej okazji, która mogłab...