IV. Mroczne widmo bolesnej przeszłości.

205 18 2
                                    

Miłego rozdziału <3

~*~

Danielle biegała między stolikami, roznosząc gorące dania. Kończyła zmianę o dziewiętnastej, więc musiała się potem sprężać, a zazwyczaj to na nią spadło całe sprzątanie. Dwadzieścia minut na dotarcie do mieszkania, pół godziny na odświeżenie, pięć na dojście na przystanek, skąd czekała ją ponad godzinna podróż autobusem do Royal Flush. To był jej pierwszy wieczór w kasynie i nie mogła pozwolić sobie na żadne potknięcie.

Lubiła pracę w restauracji, choć nie kryła, że było tu tłoczno, w szczególności w porze obiadowej oraz wieczorami. Nigdy nie bała się pracy, jakakolwiek by ona nie była. Oczywiście była zmęczona po każdym dniu, jednak miała w sobie jeszcze trochę nadziei na to, że kiedyś jej marzenia w końcu się spełnią. Najmniejszy banknot włożony do puszki z oszczędnościami na studia przynosił jej sporą dawkę motywacji i otuchy.

Po tym jak skończyła wycierać ostatnie stoliki, pożegnała się ze Stacy, która była współwłaścicielką lokalu. Wpadła do mieszkania, jednak nie zastała w nim Cheryl, gdyż ta zdążyła wyjść już do pracy.

Wzięła szybki prysznic, przebrała się w świeże ubrania i założyła na stopy czarne balerinki. Komentarze, które słyszała na temat swojego ubioru nie były miłe, ale Dobry Jezu, przecież dbała o nie jak tylko mogła, a to, że nie było stać jej na Lauboutina czy Versace nie oznaczało, że można było z niej szydzić. Czasem pod najbrzydszą skorupą kryje się przecież najpiękniejszy diament. Danielle Verdaz była diamentem. Musiała w końcu w to uwierzyć.

Chwyciła w pośpiechu torbę oraz paczkę kruchych ciastek. To miał być jej pierwszy posiłek tego dnia, choć nie była pewna czy uda jej się coś przełknąć, gdyż jej żołądek skurczył się ze stresu.

Zamknęła za sobą drzwi i zbiegła po schodkach, posyłając sąsiadce miły uśmiech, którego ta nie odwzajemniła. Nigdy tego nie robiła, a mimo tego, Danielle była dla niej uprzejma.

Dotarła na przystanek minutę przed przyjazdem autobusu. Weszła do pojazdu, rozglądając się za wolnym miejsce, jednak go nie znalazła. Nie przejęła się tym, choć jej stopy potrzebowały odpoczynku. Stanęła przy oknie i chwyciła się drążka. Odpisała Cerny na wiadomość, krzywiąc się lekko, gdy jej telefon po raz kolejny się zaciął. Dawno powinien być już wymieniony, jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Oparła tył głowy o szybę i przymknęła powieki. Obraz stalowych oczu znowu pojawił się w jej głowie. Nie po raz pierwszy. Myślała o nich wczoraj przed zaśnięciem, dzisiaj po przebudzeniu i parę razy w restauracji. Dlaczego mimo, że były zimne, znowu chciała je ujrzeć?

Drgnęła, gdy autobus zatrzymał się na przystanku. Zerknęła na rozkład, widząc, że na następnym w końcu wysiada. Gęsia skórka pojawiła się na jej ciele, gdy po raz kolejny miała wrażenie, że ktoś na nią patrzy. To nie było miłe uczucie. Ciarki przeszły jej wzdłuż kręgosłupa, a gardło stało się nagle suche. Zerknęła w bok, lecz nie zauważyła nikogo podejrzanego. Ludzie. Zwykli ludzie. Zajęci rozmową, zanurzeni po nos w telefonach lub pogrążeni we śnie.

- Wysiadasz czy będziesz tak stała? - zerknęła na mężczyznę, który posłał jej zirytowane spojrzenie. - Blokujesz wejście. - spojrzała za siebie.

- Och, tak, przepraszam. - Dała krok w tył, aby opuścić autobus.

Blondyn mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, jednak słyszała jego słowa jak przez głuchą szybę, gdyż jej oczom rzucił się neonowy napis: Royal Flush. Zacisnęła palce na paseczku od torby i przełknęła głośno ślinę. Stała tak przez chwilę, walcząc z płytkim oddechem. Weź się w garść pomyślała.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz