Rozdzialik poprawiany przez Oskierka
Dziękuję peepi❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜
Obudził mnie upierdliwie dzwoniący telefon. Z cichym jękiem wykopałem się z pościeli i objęć również budzącego się Grześka, po czym sięgnąłem po urządzenie, ledwo rejestrując że dzwoni Kui.
— Kod 8 na Arcade. — powiedział i rozłączył się bez żadnego wyjaśnienia.
— Kurwa...
— Hm? — mruknął szatyn, przecierając twarz. — Gdzie idziesz?
— Na Arcade'a, kod 8 jest. — wymamrotałem, wstając.
— Która godzina?
— 5:26, śpij jeszcze.
— Uważaj na siebie.
— Mhm...
Ubrałem się tak szybko, jak pozwoliło mi na to zmęczenie, po czym nawet nie jedząc śniadania, zbiegłem schodami do garażu. I nie dość, że nie zjadłem porządnego posiłku, wyglądam jakby mnie pierdolnął piorun, jestem w pizdu niewyspany, to jeszcze Ferrari znowu nie chciało mi odpalić i musiałem zapierdalać z buta, bo byłem za bardzo zaspany, żeby pomyśleć o podjechaniu tu innym samochodem. Ale w sumie spacerek o chłodnym poranku dobrze mi zrobił, bo od razu się rozbudziłem.
Wszedłem do podziemi Arcade'a, napotykając tam już wszystkich członków Zakshotu.
— O, Kukel jest, to już wszyscy.
— Siema. — mruknąłem. — Co jest?
— A nic, tak tylko pogadać chciałem. — odezwał się Chińczyk.
— TO NA CHUJ ZWOŁUJESZ KOD 8 O 5 RANO?!
— Bo mi się nudziło!
Większość osób wyglądała jak żywe trupy, no może poza szalejącym Chińczykiem. Skąd on w ogóle bierze tyle energii o tak wczesnej godzinie?
Wszyscy zgodnie uznaliśmy, że skoro już tu jesteśmy, to wysłuchamy tego, co ma do powiedzenia i z powrotem wrócimy do łóżek.
— Wiecie, że Laborant wyprodukował prawie 10 kilogramów mety w ostatnich dniach? — palnął wesoło.
— I połowę z tego wyćpał. — parsknął Carbonara.
— Ja robię to mi można. — mruknął przysypiający na stole maskarz. — Było przyjść, to bym się podzielił.
— Ej, a co robimy ze zdechlakami? — spytał nagle Vasquez. — Bo jest pewne, że zaczną szukać Siwego.
— Nie zamierzam się ukrywać. — wymamrotałem. — Ostatnim razem nie wyszło mi to na dobre.
— To cię zgarną i zabiją.
— A tak zabiją was, a później mnie. Nie zamierzam pozwolić, żeby było jak z Lucasem. Jak chcą mnie za wszelką, to mogę tam pójść nawet i sam, byleby wam nic się nie stało.
— Nawet nie próbuj tego zrobić, bo cię zamkniemy w jakiejś piwnicy. — zagroził mi białowłosy. — I nie żartuję.
— Ale nie mogę się ukrywać patrząc sobie, jak was mordują!
CZYTASZ
Not again • MORWIN III
FanfictionPo osadzeniu Doriana, Śmietany, a także Pisiceli w więzieniu wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Jednak po kilku miesiącach dożywotnich wyroków grupa osób ucieka z ośrodka i rozprasza się po całym Los Santos. Wieść o ich ucieczce szybko s...