Chapter 20

308 28 178
                                    

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

             Wszedłem do sali Gregory'ego, gdzie dochodził do siebie. Jak się okazało mimo dość wczesnej pory już nie spał, tylko na wpół siedział na łóżku, przeglądając coś w telefonie.

             Pierwsze, co zauważyłem, to fakt, że nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłem dostrzec bandaże oplatające jego klatkę piersiową i prawe ramię. Również miał założoną kaniulę (od aut. taka rurka pod nosem, co pomaga oddychać), w końcu został czterokrotnie postrzelony w płuca. Jedynie cudem teraz nie leżał pod respiratorem. On naprawdę jest pierdolonym terminatorem...

             Spojrzał na mnie, gdy tylko usłyszał, że wszedłem do środka. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, gdy odkładał telefon na bok.

             — Czemu już nie śpisz?

             — Jest już prawie południe.

             — Prawie? Jest dopiero po siódmej, co ty gadasz?

             — No prawie południe. — zaśmiał się cicho, co nie było najrozsądniejszym czynem, bo skrzywił się z bólu. — Kurwa... Pierdolone płuca...

             — Jesteś drugim Laborantem. — zażartowałem, siadając na brzegu łóżka.

             — Aż tak to nie, w przeciwieństwie do niego mogę sam oddychać. No prawie...

             — No właśnie, prawie, więc teraz leż i odpoczywaj, bo myślałem, że przez ciebie zejdę tam ze strachu.

             — Jestem terminatorem, mnie nie da się zabić.

             — Uważaj na słowa, bo jeszcze coś naprawdę się stanie.

             Rozłożył ramiona z uśmiechem, na co ostrożnie się do niego przytuliłem. Nie chciałem mu przypadkowo sprawić bólu, patrząc na to, jak bardzo oberwał, nawet najlżejszy dotyk mógł go boleć.

             — Nic mi nie będzie. To był jednorazowy wypadek, gdyby nie ten gość z dachu, to nic by się nie stało. A poza tym czemu nie uciekałeś, tak jak mówiłem, tylko mnie łapałeś?

             — Oczekiwałeś, że cię tam zostawię, i to w takim stanie? No chyba sobie śnisz!

             — Ja mógłbym i leżeć w kałuży krwi, bylebyś ty był cały.

             — Problem w tym, że leżałeś!

             — A ty byłeś cały, więc w czym problem?

             — W tym, że moje nerwy nie! W chuj się o ciebie bałem, zwłaszcza jak cię zaczęli kurwa reanimować!

             — Nie martw się tak o mnie Erwinku. Doskonale wiesz, że mam ryzykowną pracę. Tak samo jak ty. Nigdy nie wiesz, czy następnego dnia wrócisz do domu. Obaj możemy zginąć w każdej chwili, a jednak żaden z nas nie rezygnuje ze swojego życia, prawda?

             — Jakbym ja był na twoim miejscu, to też byś się martwił, mam rację?

             — Masz. Bo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

             — Więc nie oczekuj, że ja teraz będę na to obojętny. Jak się czujesz?

             — Nie jest źle. Nie myśl już o tym, powiedz, co tam u ciebie. Wygraliśmy tą strzelaninę?

Not again • MORWIN IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz