❛ ━━・❪ MONTANHA ❫・━━ ❜
Zapukałem do drzwi i gdy tylko otrzymałem odpowiedź, wszedłem do środka.
Rightwill jak zawsze siedział przy biurku, na którym piętrzyły się stosy różnych papierów, dokumentów, raportów i aktów. Uniósł na mnie wzrok, zerkając na mnie pytająco.
— Co cię do mnie sprowadza? — zapytał, prostując się na krześle.
— Chciałbym zrezygnować.
Nastała chwila ciszy. Stałem przed nim jak na skazaniu, podczas gdy on skanował mnie wzrokiem.
— Zrezygnować z czego?
— Ze stanowiska szefa.
— Czemu?
— Nikt mnie więcej nie chce jako 01, a mnie zadowala ranga kapitana. Skoro chcą kogoś innego, będą mieć kogoś innego.
— A skąd taki pomysł?
— Nie zauważył szef, że każdy mnie obgaduje? Że nikomu nie pasuje to, że jestem 01 od czasu złapania Lycha? Że uważają mnie za „bezużytecznego”?
— Nie mów tak Gregory. Nie zauważyłeś, że to ty doprowadziłeś tą jednostkę do porządku? Że staliśmy się skuteczniejsi? Że gdy tylko awansowałeś na szefa, szybko złapaliśmy trójkę poszukiwanych?
— Inni uważają, że jestem skorumpowany i daję luz Zakshotowi. I przez to gubimy większość pościgów z napadów.
— Chyba mniejszość. Jesteś pewien swojej decyzji?
— Jak najbardziej.
Siwowłosy jedynie westchnął, przeczesując włosy.
— Zwołaj kod 8.
❛ ━━・━━ ❜
Przez całe zebranie stałem w ciszy obok Rightwilla, przysłuchując się temu, co miał do powiedzenia. Gdy tylko oznajmił, że rezygnuję, na sali zapanowało poruszenie.
— Grzechu... My tak naprawdę nigdy nie chcieliśmy, żebyś rezygnował, tak po prostu gadaliśmy...
Wzruszyłem ramionami. Wyjebane w to, mają co chcieli. Było tak nie gadać i mnie szanować, to do niczego by nie doszło.
Ostatecznie nowym 01 został Andrews, a ja wróciłem do starej rangi kapitana i odznaki 105.
Reszta służby minęła mi bez żadnych problemów. Spokojny patrol, później papierki. W końcu mogłem wrócić do domu, do Erwina. Miałem tylko nadzieję, że zdążył doczołgać się chociaż do kanapy w salonie, patrząc na jego zapał do ćwiczeń w ostatnich dniach.
Wszedłem do mieszkania, gdzie już z wejścia zobaczyłem go w kuchni. Smażył coś na patelni, przygryzając przy tym język w skupieniu. Nie usłyszał mnie, gdy wchodziłem, więc wykorzystałem tą okazję, żeby go przestraszyć. Bo czemu nie, będzie śmiesznie.
CZYTASZ
Not again • MORWIN III
FanfictionPo osadzeniu Doriana, Śmietany, a także Pisiceli w więzieniu wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Jednak po kilku miesiącach dożywotnich wyroków grupa osób ucieka z ośrodka i rozprasza się po całym Los Santos. Wieść o ich ucieczce szybko s...