Chapter 5

306 26 127
                                    

❛ ━━・❪ CARBONARA ❫・━━ ❜

             Zaczęliśmy na poważnie podszywać się pod antyterrorystów, zwłaszcza po tym, jak staruszka zawołała swojego męża. jeszcze starszego i jeszcze bardziej drącego mordę niż ona sama. 

             Zaraz po wejściu do środka podzieliliśmy się na 2 grupki, jedna obstawiała teren, a druga rozmawiała z małżeństwem. I mogłoby się wydawać, że zupełnie wszystko jest w porządku do czasu, aż Laborant nie zauważył przemykających korytarzem zamaskowanych ludzi.

             — Zatrzymać się! — zawołał szybko, zaczynając mierzyć do nich z broni. — Ręce do góry i nazwiska.

             Pozostali, w tym ja, również zaczęli do nich celować, na co rzucili się do ucieczki.

             — My ich złapiemy, a wy tu zostańcie i w razie gdyby było ich więcej to ich zgarniecie. — polecił Dia, dowodzący drugą grupą, a gdy kiwnąłem głową rzucił się biegiem za uciekinierami.

             — A wy we dwójkę zostajecie aresztowani za ukrywanie groźnych przestępców. — kontynuowałem całe to przedstawienie.

             Dwie osoby, które miały kajdanki, zakuły ich, ustawiając pod ścianą. Wtedy przyszła część pierwszej grupy, prowadząc związanych lub zakutych przestępców. Chociaż tak naprawdę sami wcale nie byliśmy lepsi.

             — Gdzie reszta? — spytałem jednego z „aresztowanych”. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę się podszywać pod LSPD w takim celu. Jak to robiłem, to po to, żeby zrobić chaos i syf, a nie w słusznej sprawie. — Gadaj albo na rozprawie postaram się dla ciebie o karę śmierci poprzez spłonięcie żywcem.

             — To tak się da?!

             — Da się, więc gadaj.

             — Uciekają drugim wyjściem, tym z kuchni!

             — Debil.

             Że on w to w ogóle uwierzył?

             Beka z niego.

             Ruszyłem biegiem po korytarzu, szukając kuchni. Część chłopaków pilnowała złapanych, a inni obiegami budynek, żeby odciąć im drogę ucieczki. Co do kuchni, szybko ją odnalazłem, ale dalej już nie było tak łatwo.

             Przez oszklone wejście wybiegało kilkanaście jednakowo ubranych osób. Z maskami, czarnymi kurtkami i bronią. Gdzieś pośród nich musiał być Kukel, nie ma innej opcji.

             — LSPD, poddajecie się!

             Część z nich podjęła próbę dalszej ucieczki, a inni posłusznie się poddali. Kurwa, my jesteśmy skuteczniejsi od prawdziwej policji...

             Grzechu, ucz się od mistrzów.

             Landryny szybko złapali i zakuli wszystkich, po czym po kolei zaczęli im zdejmować maski. W międzyczasie wysłałem 911.

Złapaliśmy zdechlaków, willa zaraz zostanie wyczyszczona. Przygotujcie się na spory konwój, jest ich około 20. Następnym razem sami weźcie się do roboty, nie będziemy was w tym wyręczać — Zakszot. [GPS]

             — Nie ma Siwego.

             Oderwałem wzrok od telefonu, zerkając na Davida. Zacisnął usta w wąską linię, po czym jednocześnie rzuciliśmy się do środka budynku.

Not again • MORWIN IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz