Chapter 13

264 34 124
                                    

DLA KooQPL, KTÓRY CIĄGLE DOMAGA SIĘ SIŁOWNI DLA ERWINA 😭😭

❛ ━━・❪ MONTANHA ❫・━━ ❜

             Wyszedłem z szatni przebrany już w mundur i z ręką na radiu, żeby zgłosić status 1. Nagle usłyszałem gdzieś niedaleko swoje nazwisko. Ktoś mnie znowu obgadywał, zapominając, że na komendzie są cienkie ściany i wszystko słychać.

             — ...I w ogóle, może i Pisicela ostatecznie okazał się mordercą i kryminalistą, ale zdecydowanie lepiej dowodził niż on.

             Przy zbrojowni stała grupka policjantów, w tym wysoko postawieni. Gdy tylko zobaczyłem wśród nich Hanka, poczułem do niego żal. Naprawdę, on też?

             — Nooo, totalnie. I jeszcze zapewne jest skorumpowany przez Knucklesa. Zauważyłeś, że odkąd jest szefem, przestaliśmy łapać napastników z napadów? Pewnie daje im luzu i to dlatego ciągle nam uciekają.

             — A może dlatego, że zawsze się pchasz na U1, a nie potrafisz prowadzić? — odezwałem się. Od razu zamilkli, powoli odwracając się w moją stronę. — Widzisz Rift, w tym jest nie tylko moja wina. A teraz weź się do roboty, a nie obrabiasz innym dupy. Papierki i patrol czekają.

             Wtedy słowach odszedłem, zostawiając ich samych. Zgłosiłem wejście na służbę, po czym od razu ruszyłem na samotny patrol.

             Wsiadłem do policyjnej Corvetty, która teraz chowała się przy mojej nowej C8. Tuż przy wyjeździe z podziemnego parkingu zauważyłem machającego do mnie Capelę.

             — Siema Grzechu. — sapnął, pakując się na miejsce pasażera. — Czemu dzisiaj sam? Przecież Hank jest na służbie.

             — Hank właśnie mnie obgaduje z innymi. — mruknąłem. — A ty gdzie zgubiłeś Ernesta?

             — Pochorował się i w domu siedzi. A mówiłem, że pływanie w tak zimnej wodzie źle się skończy, ale nie, on musiał pogonić kaczki!

             Zaśmiałem się cicho, wyobrażając sobie ten widok. Krackers ścigający kaczki po jeziorze, chciałbym to zobaczyć.

             — Dobrze, że nie krokodyle. — dodałem, na co parsknął śmiechem.

             — Z krokodylami to chyba obaj mamy inne skojarzenia, Grzechu…

             — Czasem się zastanawiam, który z was jest doroślejszy, ty czy on. Naprawdę ciężko się zdecydować, żeście się dobrali. — parsknąłem. — Ty jak zawsze jesteś dzieciakiem, on, chociaż starszy od ciebie, to psychiczny sześciolatek. Z kim ja żyję...

             — Masz coś do mojego wieku, Montuś? — warknął.

             — No coś ty, tak tylko napomknąłem...

             — Jas... O kurwa, no ten to poleciał. — podążył wzrokiem za samochodem, który nie dość że przejechał na czerwonym, łamiąc przy tym limit prędkości, to jeszcze wszedł w zakręt bokiem. Supra, bo to była właśnie ona, należała do Carbonary. Czy on naprawdę nie może się trochę uspokoić?

              Od razu za nim ruszyłem, dając sygnał dźwiękowy. O dziwo się zatrzymał, co było do niego zupełnie niepodobne.

             — Kradziona. — wymamrotał Dante, klikając coś w swoim tablecie. — Zaginięcie zgłoszone przedwczoraj, zniknęła wieczorem z okolic Paleto.

Not again • MORWIN IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz