Chapter 11

380 34 195
                                    

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

           Rozejrzałem się rozbieganym wzrokiem po Arcade. Na podłodze wszędzie była krew, tak samo ciała. Dia, San, Laborant, Heidi, Carbo, Kui, Vasquez, Speedo, wszyscy byli martwi, a ich zakrwawione ciała leżały bezwładnie z wieloma ranami. Jedynie David jeszcze żył, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach.

             — E-Erwin... — wychrypiał ledwo zrozumiałe, trzymając się ręką za poderżnięte gardło.

             — Zdychaj, śmieciu.

             Jeszcze raz go dźgnąłem, tym razem w klatkę piersiową. I to skutecznie wykrzesało z niego resztki życia, a jego dwukolorowe oczy zamknęły się już na zawsze.

             — Już więcej nie każecie mi go skrzywdzić. — zaśmiałem się szyderczo, patrząc dumnie na swoje dzieło.

             Carbonara krążył wokół mnie niespokojnie, co wprawiało mnie w niepokój. O co mogło chodzić, że zwołał kod 8 o północy?

             — Erwin... Wiem, że to twój chłopak i w ogóle... Ale on za dużo wie. Widzisz, trochę za szybko mu zaufaliśmy i obawiam się, że zdradzi nas swoim i każdy z nas pójdzie siedzieć, albo, co gorsza, na rozstrzelanie albo krzesło.

             — Nie zdradzi.

             — Skąd masz tą pewność?

             — Bo musiałby wpierdolić i mnie. Głównie mnie.

             — A co mu niby może w tym przeszkodzić? Nie znasz go, ani tym bardziej jego uczuć i zamiarów. Może cały ten wasz związek to tylko przykrywka?

             — Że ja go nie znam? Co ty w tym momencie kurwa pierdolisz?

             — Nie siedzisz mu w myślach, nie wiesz, co planuje!

             — Kurwa, co ci tak nagle odwaliło? Rozumiem, że od waszej wielce ważnej kłótni nie macie najlepszych relacji, ale weź się odpierdol od naszego związku, nic ci do tego! Ja jakoś się nie czepiam ciebie i Davida, ani Vaskiego z Szybkim. Miłości się nie wybiera, do kurwy!

             — A może udaje? Nie wiesz, do czego jest zdolny!

             — No naprawdę nie wiem, czy mnie kocha, wiesz? — parsknąłem. — To wcale nie tak, że wielokrotnie ryzykował wszystko, żeby tylko mi pomóc. W przeciwieństwie do twojej leniwej dupy, kiedy zamiast mi pomagać, to wolałeś go wyzywać za to, że się stara!

             — Przerabialiśmy już ten temat, Kukel, i nie zamierzam do niego wracać.

             — Ja też nie. Wybaczyłem ci, ale nie zapomniałem. Nigdy nie zapomnę. I jak będzie trzeba, to będę o tym przypominał tyle razy, aż ci się po nocach będzie to śniło. I jeśli to był powód zebrania, żeby mnie opierdolić za sprawy, które ciebie zupełnie nie dotyczą, to pozwól, że wrócę do domu, bo jestem zmęczony i chcę się wyspać.

Not again • MORWIN IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz