Wyrzuty sumienia

8 3 1
                                    

Nic się nie zmieniło.
Thiago jak nie było tak go dalej nie ma.

Siedzieliśmy wszyscy w jadalni omawiając szczegóły jego "zaginięcia".

Każdy mówił, to co widział lub słyszał, ale nawet to niedoprowadzało nas do jakiego kolwiek śladu.

Nagle telefon trenera zadzwonił.

-I co załatwiłeś?-zapytał trener.-Dobra, a o której? Okej, spoko. Dzięki ci bardzo.

-Udało mi się zamówić stadion na trening. Niestety będzie trochę późno, bo o 16:00, a wy raczej przyzwyczajeni jesteście już z samego rana o świcie. Troszkę to utrudni akcje, ale musicie jakoś przeżyć,.no trudno.

-A co jak do czasu treningu Thiago się nie odnajdzie?-zapytałam.

Nastała cisza.
Każdy patrzył na siebie bez cienia emocji.

-No to może jednak zadzwonimy po policję i zgłosimy zaginięcie?-sugerował trener.

-Może jeszcze poczekajmy?-powiedział León.

-Już chyba nie ma na co czekać. Nie widzieliśmy go od sześciu godzin, nie wiadomo co z nim i gdzie teraz jest, a przypomnę wam, że co kolwiek by się nie stało, to ja za was odpowiadam!-podkreślił.

Wzdychałam już chyba setny raz.

-Dobra, omówmy to jeszcze raz.-powiedziałam.-Ostatnio widziany był o godzinie 6:55 przez Franka. Powiedz co robił i jak się zachował.

-No ale przecież już to mówiłem.

-No to powtórz.

-O Boże. Szedłem jak gdyby nigdy nic na śniadanie do jadalni. Mijałem go po schodach. Ja szedłem na dół, a on na górę chyba w kierunku swojego pokoju jeśli miałbym obstawiać.

-A mówiłeś mu co? A on tobie? Czy nic?

-Żaden z nas się nie odezwał.

-Serio? Nawet marne "cześć" albo "hej"?

-Nie gadam z nim, dziwny się wydaję.

Wstałam ze stołu.

-Muszę się przejść i jeszcze raz to przemyśleć.-powiedziałam.

-Tylko nie wychodź na zewnątrz, bo nadal pada!-powiedział trener.

-Dobra, dobra.

Wyszłam z jadalni i zaczęłam iść w losowym kierunku korytarzem.

Może uciekł?
Albo go porwali?
Albo wyleciał z kraju?

Kurwa NIC zupełnie NIC nie wiem!
Ta niewiedza jest poprostu najgorsza!

Mimo, że Thiago nigdy specjalnie nie był jak kolwiek mi bliski, to... on jednak mnie uratował wtedy na morzu... A mógł mnie przecież zostawić i jeszcze wyśmiać, że pływać nie umiem...

A ja... nie przyszłam.
On pewnie czekał...
A ja go olałam.
A przecież obiecałam.

Coś mnie w środku dotknęło... takie jakby... wyrzuty sumienia.

Aż zrobiło mi się duszno kiedy na myśl przyszedł mi fakt, że to wszystko mogło być przeze mnie...

Podeszłam do drzwi wyjściowych nie mając zamiaru wyjść, ale otworzyć je trochę żeby mieć styczność ze świeżym powietrzem.

Oglądałam krople deszczu spadające z nieba tórz przed moją twarzą.

A może jednak to było przeze mnie?

Kurwa, no obiecałam mu i go wystawiłam....
Teraz już nic nie wiem, poprostu mam taki mętlik w głowie, że nie wiem już w co wierzyć.

Na dworze było pusto.
Padał jedynie deszcz, a w powietrzu unosiła się lekka mgła spowodowana deszczem.

I w tym momencie chyba dostałam już halucynacji.

Nagle od tak z dupy jakieś dwadzieścia metrów przede mną stał Thiago.

Kurwa, czy ja śnie?

Uchyliłam drzwi jeszcze bardziej przyglądając się tej osobie.

Nie no kurwa to chyba raczej on.

Mimo deszczu i zimna jakie panowało postanowiłam wyjść na zewnątrz.

Szłam w kierunku chłopaka i kiedy widziałam pół jego twarzy jeszcze bliżej byłam jeszcze bardziej pewna, że to on.

Dobrze, że mnie nie widział, bo widać było po mnie wkurwienie po całej tej akcji.

Kiedy w końcu znalazłam się obok niego on odwrócił się i spojrzał na mnie.

Nie miałam pojęcia o co go spytać.

Czy może najpierw opierodolić go przez to ile stresu mi zapewnił? Czy może jednak jeszcze chwilę się wstrzymać i na spokojnie zapytać go to gdzie był?

Jednak on pokrzyżował mi plany i odezwał się jako pierwszy.

-Nie jest ci zimno?

W życiu nie miałam ochoty komuś tak zajebać jak teraz (no może z wyjątkiem Inés, która kleiła się do mojego byłego, no nieźle jej wtedy jebnęłam)

Próbowałam nie wybuchnąć złością.

Uspokajało mnie to, że on był spokojny.

Niby czemu taki był? Jak tylko wejdzie do hotelu to czeka go prawdziwe piekło, a ten spokój szybko zmięknie.

-Trochę.-odpowiedziałam dość ostro na jego pytanie.

Rzeczywiście było mi zimno, bo to wcale nie tak, że stoje na deszczu w koszulce, z którymi rękawem i długich cienkich spodniach.

Moje włosy są już całe mokre.
O Jezu trzeba będzie je później ogarnąć.

-To może wejdź do środka?-odezwał się nagle.

-A co, ty nie wejdziesz?

-Wejdę, ale...

-Ale znowu uciekniesz jak jakiś idiota bez słowa.-nie udało się, jednak wybuchnęłam

Spojrzał na mnie dosyć zdziwiony.

-I co się kurwa tak gapisz? Jesteś skończonym palantem! My się tu o ciebie zamartwiamy, a ty wracasz jak gdyby nigdy nic i nawet nic nie powiesz!

-Co? Przecież...

-A daj ty mi już święty spokój człowieku! Mam cię dość! Zejdź mi z oczu!

Odwróciłam się i zaczęłam nerwowo iść do hotelu.

-A i jeszcze jedno. Mimo wszystko przepraszam, że nie przyszłam wtedy. Jak mi przejdzie to ci wytłumaczę wszystko. Nara.-powiedziałam odwracając się do niego.

Volver Al Pasado. Nie Zostawiaj Mnie TOM 3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz