Szansa

11 6 2
                                    

Pov Paulo

Otworzyłem powoli oczy, próbując przypomnieć sobie gdzie jestem.

Byłem w szpitalu.
Zasnąłem na fotelu tuż obok łóżka Aurory, która oglądała telewizję.

-Oo obudziłeś się.-powiedziała.

-Mogłaś mnie obudzić, a nie siedzieć samej.

-Daj spokój, przecież też musisz odpocząć. Pojedź najlepiej do domu i się prześpij.

-Nie no przecież nie zostawię cię tutaj samej. Jak się czujesz?

-W miarę dobrze, jedynie ten brzuch strasznie mnie boli przez to cesarskie cięcie.

-To może zawołam pielęgniarkę i poda ci coś przeciwbólowego?

-Nie musisz. Nie boli mnie jakoś bardzo mocno.

-I tak ją zawołam. No.. wiesz tak na wszelki wypadek.

Wyszedłem z sali kierujac się w stronę recepcji.

-Przepraszam, mogła by pani przysłać do sali numer 172 pielęgniarkę?

-Oczywiście. Czy coś się dzieje z pacjentką?

-Nie, ale skarży się na ból brzucha.

-Dobra, zaraz kogoś wezwę.

Zaczęłam wracać aż nagle zadzwonił mój telefon.

Była to Carmen.

-No co tam siostra?

-Jutro z samego rana do szpitala przyjadą rodzice Aurory.

-O kurwaaa, jeszcze ich tutaj brakowało.

-Najgorsze jest to, że trzeba będzie im powiedzieć o zdradzie Hugo, ale lepiej nie narażać Aurory na stres po rodzeniu.

-O Boże...

-My też przyjedziemy, będziemy jakoś przed nimi, bo oni myślą, że my tam z nią jesteśmy.

-Więc, o której będziecie? Żebyś my mniej więcej się spodziewali.

-No nie wiem, może jakoś przed siódmą.

-Co tak wcześnie?

-Lepiej być wcześniej niż za późno.

-Ehh... No dobra.

Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, a później wróciłem do Aurory.

-Dzwoniła przed chwilą Carmen, mówiła, że jutro z rana przyjadą twoi rodzice.-powiedziałem siadając obok jej łóżka, na fotelu.

-O Jezu... I co ja teraz zrobię? Nie chce im mówić, że kurwa jestem teraz samotną matką.

-Ale będziesz jakoś musiała...-powiedziałem że współczuciem.

Na dworze zaczęło się błyskać, a my obserwowaliśmy swoje twarze w ciszy.

-A może...-zaczęła Aurora.

-Hm?

-A może... Chciałbyś udawać przed nimi, że to ty jesteś ojcem...

-Ja?!-zdziwiłem się.

-A z resztą... Po co ja wogóle pytam... Głupi pomysł...

Odwróciła twarz w drugą stronę, a ja przechyliłem się bardziej nad nią.

-No... Ja w sumie nie miał bym nic przeciwko...-powiedziałem.

To była moja szansa.
Aurora bardzo mi się podobała...
Nie mogłem zaprzepaścić tej okazji.

-Naprawdę?-odwróciła się.

Teraz nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.

-No... Skoro to co pomoże to... To spoko mogę trochę poudawać przed twoimi rodzicami.

-Paulo... Dziękuję.-szepnęła.

Cisza znowu zaczęła panować, ale co chwilę zagłuszała ją jakaś błyskawica.

Deszcz mocno lał, a niebo co parę sekund robiło się jasne.
Wszystko widziałem przez duże okno, które było kilka metrów przede mną.

Jakiś głos w mojej głowie zaczął mi powtarzać "To jest twoja szansa, nie zmarnuj jej!"

Wiedziałem co chciałem przed chwilą zrobić, ale... Czy ona tego chciała?

Nie byłem pewny niczego, ale w życiu nauczyłem jednego.
Żeby ryzykować. Nawet jak się nie uda to chuj. Muszę przynajmniej spróbować.

-Ale burza.-szepnęła Aurora.

-Tak, strasznie leje...

Teraz to już kurwa nie wiedziałem czy to zrobić.

Ale chuj.
Ryzykuje.

Złapałem ją za ręką policzek po czym zamknąłem oczy i zacząłem się do niej przybliżać.

-Paulo, ale... co ty robisz?-zapytała zdezorientowana.

Boże jaki ja jestem głupi.
Zwykły IDIOTA.
I D I O T A!

Nie wiedziałem co mam zrobić, ale na szczęście w tym momencie do sali weszła pielęgniarka.

Odsunąłem się od niej jak od ognia.

-Pójdę do łazienki, zaraz wrócę.-powiedziałem po czym jak z procy wyszedłem.

Poszedłem do łazienki gdzie stanąłem przed ścianą i zacząłem walić w nią głową.

-Kurwa jaki ze mnie debil! Mogłem już sobie odpuścić, ale nie! Jak zwykle!

Volver Al Pasado. Nie Zostawiaj Mnie TOM 3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz