Rozdział 15

16 2 0
                                    

Aleksandra

W sobotni poranek obudziłam się z ogromnym bólem głowy i tym razem byłam w stu procentach pewna, że był on spowodowany przez kaca. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru powracały do mnie partiami. Pamiętałam, jak siedziałam na kanapie w mieszkaniu Kamili i nagle wyparowały gdzieś przynajmniej trzy butelki wina. Następne wspomnienie, które powróciło, to zdecydowanie zbyt mocne drinki w klubie i jacyś obcy ludzie, z którym musiało mi się naprawdę świetne rozmawiać, skoro zamawialiśmy shota za shotem.

Jęknęłam głośno w poduszkę, próbując za wszelką cenę przypomnieć sobie temat tychże rozmów. Spytali się mnie o zły dzień, a później...

Kamil.

Nagle wszystkie wspomnienia powróciły jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Okazało się, że pamiętałam wszystko. Zbyt szczere rozmowy z obcymi ludźmi, telefon, chłopaka, który przyszedł do klubu, nasz powrót... Wszystko.

Boże święty co ja mu powiedziałam? To nie możliwe, abym wyznała, co do niego czuję. A jednak doskonale pamiętałam słowa, które wyszły z moich ust. Pamiętałam również te, które wyszły z jego. Wszystkie wspomnienia powracały w pamięci jak bumerang.

Wsadziłam rękę pod poduszkę, poszukując telefonu. Kiedy spojrzałam na ekran, było kilka minut po dwunastej. Czułam ogromne zażenowanie, przypominając sobie po kolei słowa, które między nami padały. Właściwie słowa, które padały z moich ust. To, co mówił Kamil, powodowało u mnie szybsze bicie serca i ogromne poruszenie. Nawet nie byłam pewna, co było prawdą, a co wymyślił sobie mój umysł w stanie upojenia.

Ścisnęło mnie w żołądku na samą myśl, że będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Nie ma szans, żeby kiedykolwiek poszła jeszcze do jego mieszkania, ryzykując spotkaniem. Chyba że, będę siedzieć w pokoju Kasi, a jeśli akurat w tym momencie wróci, to ucieknę przez okno. Już i tak bardziej upokorzyć się nie można.

***

Przez następne trzy tygodnie praktycznie nie ruszałam się z mieszkania. Wychodziłam tylko na uczelnię, na spotkania z Kasią i kurs. I tylko w ostatnim z wymienionych miejsc czułam się względnie bezpiecznie.

Chodząc na zajęcia, za cel postawiłam sobie unikanie Kamili, która za wszelką cenę starała się poznać moje myśli, choć sama jeszcze ich nie rozgryzłam i pozostawały one dla mnie tajemnicą. Najcięższe okazały się spotkania z Kasią, jednak jakimś cudem udało mi się nie natknąć na jej brata ani razu. Albo miałam cholerne szczęście, albo on również mnie unikał.

Byłam zmęczona. Moje serce również. Siedziałam w fotelu, pod lampką dając niewiele światła i próbowałam skupić się na czytanej lekturze. Był początek grudnia, sobota. Na dworze było już ciemno od dobrych trzech godzin, a ja od kilkunastu minut wciąż czytałam jedną i tę samą stronę, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Byłam przekonana, że to Kamila, która jak w zegarku dzwoniła do mnie codziennie o tej samej porze, chcąc wyciągnąć mnie z mieszkania. Nie zawsze odbierałam, ale zawsze miałam dobre usprawiedliwienie. Nie czuję się najlepiej, nadrabiam zaległości na uczelni, sprzątam w mieszkaniu czy przygotowuję się do półmaratonu. Tym razem postanowiłam nie odbierać i ułożyć sobie jakieś dobre wytłumaczenie, które zaserwowałabym jej, kiedy zadzwoniłaby kolejnego dnia.

„Położyłam się już spać, powinno się nadać" - pomyślałam i dalej siedziałam w fotelu, obserwując telefon, który leżał na stole. Po kilku sekundach ekran zgasł i rozjaśnił się, na nowo obwieszczając, że osoba po drugiej stronie znowu próbuje się połączyć.

Moja przyjaciółka zwykle dawała sobie spokój po jednym razie, więc z podniosłam się z lekkim trudem i sięgnęłam po telefon.

Kasia.

Hope Dies LastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz