Rozdział 19

13 2 0
                                    

Aleksandra

Właśnie minął ostatni tydzień zajęć na uczelni w tym roku kalendarzowym. Był piątek, godzina siedemnasta, a ja siedziałam w mieszkaniu i nie wiedziałam, co mam zrobić z wolnym czasem.

Wcześniej tego dnia napisała do mnie Kasia, informując, że dzisiaj nie możemy się spotkać, bo ona również zaczęła już ferie świąteczne i z tej okazji prosto ze szkoły idzie do koleżanki, żeby spędzić u niej weekend.

Przez cały tydzień również nie miałam żadnego kontaktu, z Kamilem, który według zapewnień siostry całe dnie spędzał w pracy. Kiedy żegnałam się z nim w ostatnią niedzielę słowami: „Mam nadzieję, że uda nam się spotkać przed świętami", naprawdę miałam taką nadzieję.

Perspektywa wspólnie spędzonego czasu była dla mnie ogromnie piękną wizją. Niestety wyglądało na to, że nic takiego się nie wydarzy, bo już za kilka dni miałam wracać na święta w rodzinne strony, a chłopak praktycznie nie wychodził z pracy.

I w tym momencie wracam do zagadnienia sprzed chwili: nie wiedziałam co zrobić z wolnym czasem. Gdy wróciłam do mieszkania, pomyślałam, że mogłabym odwiedzić Kamila w restauracji, poczekać do osiemnastej, kiedy kończył zmianę i liczyć na to, że z chęcią spędzi ze mną trochę czasu. Im dłużej o tym myślałam, tym większe miałam wrażenie, że jest to strasznie zły pomysł.

Prześladowanie kogoś w miejscu pracy nie mogło się dobrze skończyć.

Miałam wymyślony dokładny plan działania. Siedemnasta czterdzieści pięć wchodzę do restauracji, widzę Kamila, mówię, że tylko tędy przechodziłam, więc wpadłam się przywitać. On mówi, że zaraz kończy zmianę. Ja zgrywam idiotkę, udając, że nie wiedziałam. On mówi, abym na niego poczekała. Czekam. Punkt osiemnasta wychodzimy razem na cudowną randkę.

Kiedy wpadłam na ten plan, wydawał mi się genialny więc od razu, bez zastanowienia, zaczęłam się szykować. Nie byłam prześladowcą i nie miałam obsesji na jego punkcie...

Pod ciepły zimowy płaszcz ubrałam czarne rajstopy, dopasowaną szarą sukienkę, oversizową marynarkę i buty na wysokim obcasie. Zamiast jednak wyjść, stałam gotowa w korytarzu, próbując przekonać samą siebie się, że to dobry pomysł i nie ma szans, by coś poszło nie tak.

Wzięłam głęboki oddech i wyszłam, szybko zamykając za sobą drzwi, aby się nie rozmyślić. Gdy dotarłam pod restaurację, była siedemnasta trzydzieści.

Piętnaście minut za wcześnie. I już na samym początku mój plan wziął w łeb.

Pomyślałam, że pospaceruję chwile chwilę po rynku, jednak napotkałam kolejną przeszkodę. Ogromnie wielką przeszkodę, której już w żaden sposób nie dało się naprawić. Kamil zobaczył mnie w oknie, więc nie mając innego wyboru, po prostu weszłam do środka.

– Co ty tutaj robisz? – zapytał.

Wyglądał na człowieka strasznie zmęczonego i strudzonego pędem życia, jednak to w żaden sposób nie odbierało mu uroku. Jak zwykle sprawiał wrażenie zaskoczonego moim widokiem, co tym razem w żaden sposób mnie nie odstraszyło.

– Pomyślałam, że po zmianie miałbyś ochotę gdzieś ze mną wyskoczyć. – Postanowiłam być szczera. Mój plan i tak już nie miał prawa się powieść.

Hope Dies LastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz