Rozdział 25

316 29 11
                                    


Zmieszana wpatrywałam się w brązowe oczy szatyna, których intensywność zaczęła mnie coraz bardziej przytłaczać. Jego pytanie złamało mnie w środku, bo zadając je tylko dla swojej przewagi nie zdawał sobie sprawy, ile naprawdę przeszłam. Dla niego była to tylko głupia gierka, by znowu podkreślić swoją przewagę i w dodatku upokorzyć mnie przed innymi. Zarzucił mi przy reszcie niewierność Xavierowi, robiąc ze mnie zakłamaną ofiarę losu. Doszło do mnie, że mimo wielu prób nigdy z nim nie wygram, ale też nie pozwolę patrzeć mu na moją porażkę. Z tego powodu powstrzymywałam łzy, które zbierały się w moich oczach. 

Czułam się obezwładniona pod naporem jego wnikliwego spojrzenia, do czego zapewne dążył. Choć nie byliśmy sami, odnosiłam wrażenie, że wpędził mnie w potrzask, z którego nie umiałam się wydostać. Wpadłam w jego pułapkę w momencie, kiedy zdecydowałam się odpowiedzieć na jego słowną zaczepkę. Nie miałam pojęcia, że potoczy się ona w taki sposób. Najbardziej przytłaczał mnie fakt, że Gabriel nie hamował się przed wyjawieniem prawdy o wczorajszym dniu. Gdybym nie zamknęła mu ust orzeźwieniem coli, kontynuowałby dalej, a nie chciałam myśleć, co jeszcze mógłby wygadać.

Zdawałam sobie sprawę, że po słowach, które przed chwilą padły, Dagie zamęczy mnie na śmierć, póki nie powiem jej prawdy. Zwłaszcza, że ma obsesję na punkcie Gabe'a. Nie popuści mi tego, że on może wiedzieć o czymś, czego nie wie ona.

Po kolejnych sekundach ciszy z mojej strony zauważyłam kątem oka, że chłopak zaciska pięść na oparciu kanapy, na którym trzymał swoją prawą rękę. Odpowiedź milczeniem nie była raczej czymś, czego oczekiwał, ale ja czułam się zbyt przyparta do muru, by jakkolwiek się odezwać. W dodatku przy nich wszystkich...

- Gabriel - zaczęła łagodnie Dagie, podchodząc bliżej i łapiąc go delikatnie za ramię, znajdujące się tuż przy mojej głowie. - Zostaw...

Dziewczyna nie zabrała ręki, czekając na reakcję szatyna, ale ten ani drgnął. Przeszywał mnie wzrokiem zawzięcie, oczekując mojej odpowiedzi, ale ja nie miałam zamiaru mu jej dawać. Zamknęłam usta, których drżenie na pewno zdążył już zauważyć, modląc się w głębi duszy, aby w końcu się odsunął lub aby wreszcie ktoś go stąd zabrał. On natomiast zachowywał się tak, jakby tu nikogo poza nami nie było. Całkowicie zignorował polecenie Dagie, która nie poddała się tak szybko.

- Słyszysz, co do Ciebie mówię? - Powiedziała głośniej, ale wciąż spokojnym głosem, by nie prowokować szatyna.

- Nie skończyłem. - Odparł pewnie, nawet nie drgając.

- Ale ona nie chce z Tobą rozmawiać. - Tłumaczyła dalej, próbując przekonać go do zmiany decyzji. Oscar i Leo przypatrywali się całej tej sytuacji spokojniej niż na początku, gdy szatyn zapewnił ich, że nie zrobi mi krzywdy. Widocznie jego słowa były dla nich wiarygodne, w przeciwieństwie do mnie.

- Może nie chce przy Was? Zostawcie nas samych. - Rozkazał, na co od razu delikatnie zaprzeczyłam głową, licząc że Dagie to zauważy. Nie chciałam zostawać z nim sama. Przerażenie na myśl o takiej możliwości sprawiło, że traciłam panowanie nad moim ciałem. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza spośród tych, które starałam się przed nim na siłę ukryć. Mój oddech stał się głośniejszy i płytszy.

- Nie ma takiej opcji, widzisz jak na Ciebie reaguje. - Oznajmiła blondwłosa, która mówiła już stanowczym głosem, podobnym do jego tonu, ale to wciąż nic nie zmieniło.

- Proszę.... Odpuść mi już. - Wyjąkałam ledwo słyszalnie, mając nadzieję, że spełni moją prośbę. Początkowo myślałam, że na moje słowa również nie zareaguje. Sądziłam tak, ponieważ przez kilka następnych sekund wciąż mi się przyglądał. Następnie zlustrował mnie wzrokiem, a jego spojrzenie na dłużą chwilę zatrzymało się na złotym naszyjniku z literką "X".  Byłam przekonana, że nie przepuści takiej okazji i za chwilę ponownie usłyszę jakiś żart lub docinek na temat bruneta. Myliłam się. 

WSZYSTKO JEDNO [ANIELE - NOWA NAZWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz