Rozdział 3

497 36 26
                                    


- Nie przesadzaj. Idziemy tam razem i już. - powiedziała stanowczo Dagie wciskając w siebie kolejną porcję lodów.

- Sama nie przesadzaj. Dobrze wiesz, że nie mam dobrych relacji z Gabe'em. Poza tym on zaprosił Leo, a nie Ciebie. - odparłam siedząc na łóżku dziewczyny. Już nie wiedziałam, jak mam jej wytłumaczyć, że nie wybieram się na żadną imprezę.

- Chyba nie jest taki głupi. Jak zaprosił Leo, to musi liczyć się z tym, że zaprasza też mnie. A jak zaprasza mnie, to musi liczyć się z tym, że zaprasza też Ciebie - oznajmiła puszczając mi oczko.

- No rzeczywiście. Idąc Twoją logiką Xavier również jest zaproszony, bo zapraszając mnie - powiedziałam robiąc cudzysłów palcami - musi liczyć się z tym, że zaprasza też Xaviera. - dokończyłam patrząc na nią wymownym wzrokiem.

- Pewnie liczy, że zmądrzejesz i w końcu go zostawisz. - ciągnęła dalej. 

No nie. Nie mogę tego słuchać. Jak ona może wygadywać takie bzdury. Kiedy ona kłóciła się z Leo, to zawsze ją wspierałam, ale nigdy nie obraziłam go w jej obecności, a ona praktycznie każdego dnia wyzywa osobę, którą kocham nad życie i wmawia mi, że powinnam z nim zerwać.

- Czy Ty kurwa słyszysz co Ty za bzdury wygadujesz!? - krzyknęłam wstając z łóżka. Najwyraźniej blondyna nie spodziewała się takiej reakcji, bo wyglądała na zdezorientowaną. - Ja go do cholery kocham, rozumiesz? Kocham Xaviera i kłótnie o jakieś pierdoły tego nie zmienią! Wiele razy mówiłam Ci, że to na pewno przejściowy okres, a co Ty robisz!? Zamiast mnie wspierać namawiasz mnie na zerwanie! Co z Ciebie za przyjaciółka!? - wykrzyczałam. Byłam już wściekła. Codziennie próbowała mnie nakręcać,  musiałam wysłuchiwać jej mądrości, a każdy mój argument broniący Xaviera był od razu gaszony jakiś tekstem typu: "on jest głupi". 

- Powiedz prawdę Dagie... Jaki jest Twój prawdziwy cel w tym, żebym zerwała z Xavierem? Co Ci to da? Dlaczego Ci na tym zależy? - dopytywałam już spokojniej. - Może jest coś, o czym nie wiem? - Czekałam z zaciekawieniem na odpowiedź dziewczyny, jednak widziałam, że kolejne pytania, które wypływały z moich ust wprawiały ją w coraz bardziej rosnącą złość. W końcu dziewczyna odrzuciła pudełko lodów na łózko i stanęła przede mną.

- Czy Ty siebie słyszysz? O co Ty mnie do cholery oskarżasz!? Otwórz oczy dziewczyno! - wykrzyczała

- No chyba właśnie zaczynam otwierać - powiedziałam spokojnie patrząc jej w oczy i zakładając ręce na piersi. 

- Nie wierzę... Nie zaczynasz otwierać oczu tylko coraz bardziej nasuwasz sobie klapki na oczy, które już dawno temu nałożył Ci Xavier. Ciągle tylko go tłumaczysz: "on ma gorszy czas, to się niedługo skończy". Ile kurwa trwa ten gorszy czas, co? - zapytała, ale nie odpowiedziałam. - Pytam, ile!? Już zapomniałaś!? Z wielką chęcią Ci przypomnę - trzy miesiące! - przerwała na chwilę, ale wciąż nic nie mówiłam. Chciałam wysłuchać do końca, co ma mi do powiedzenia.

-  Od tego czasu wiecznie się kłócicie o jakieś pierdoły, ciągle uważasz przy nim na słowa, chodzisz przybita, zmęczona, nie masz siły ani chęci, żeby gdziekolwiek wychodzić! Chcesz słuchać dalej!? Mam jeszcze lepsze przykłady! Nie możesz usiąść ze mną na zajęciach, bo Xavier się obrazi, że jego dziewczyna go zostawia! Nie możesz iść ze mną na miasto, bo Xavier zawsze w tym dniu wymyśla "randki" i oczywiście się obrazi, jeśli wybierzesz mnie. Nie możesz mi nawet przy nim odpisać, bo się obrazi, że spędzając czas z nim masz w ogóle czelność pisać ze mną! - wykrzyczała wciąż patrząc mi w oczy. 

Po kilku sekundach przerwy, odpowiedziałam. 

- Naprawdę? - Zapytałam. - Jesteś taką egoistką. Masz problem o to, że Xavier spędza ze mną więcej czasu niż Leo z Tobą. To nie moja wina, że nie potrafisz się sobą zająć i próbujesz rozbić mój związek tylko po to, żebym spędzała z Tobą czas, gdy nie ma Leo. - odparłam.

- Słucham? - zapytała udając zaskoczoną, ale szybko jej przerwałam, nie dając już dokończyć.

- To już koniec. Koniec wysłuchiwania tych bzdur. Już wystarczająco usłyszałam, ale na szczęście w porę przejrzałam na oczy. - powiedziałam zbierając swoje rzeczy i pakując je do torebki. 

Postanowiłam wrócić do domu na piechotę. Nie miałam daleko, bo było to około 20 minut drogi. W tym czasie mogłam trochę ochłonąć i na spokojnie przemyśleć to, co właśnie się wydarzyło. Jak mogłabym być taka głupia? Jak mogłam wcześniej nie zauważyć tych wszystkich znaków, które były na wyciągnięcie ręki? Każdy głupi od razu rozpoznałby jej intencje, a ja jej tak ufałam. W pewnych momentach naprawdę zastanawiałam się, czy rzeczywiście nie ma racji i czy Xavier kiedykolwiek stanie się tym człowiekiem, co kiedyś. Czasem wyobrażałam sobie jak odmieniłoby się moje życie gdybyśmy naprawdę zerwali. Nie chcę nawet myśleć, co by było gdybym jej posłuchała. Czasem nie każdy jest takim przyjacielem, jakim wydaje się być. Twój najlepszy przyjaciel potrafi wbić Ci nóż w plecy tylko po to, aby to jemu było lepiej.

Udało mi się ochłonąć przed powrotem do domu. Gdy weszłam do środka usłyszałam, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Ściągnęłam buty i przeszłam do salonu.

- Cześć tato - powiedziałam

- Cześć córciu, dobrze, że już jesteś. Możesz mi pomóc? - zapytał stojąc przy kanapie i zaciekle patrząc w telefon.

- No jasne, co tam? - zapytałam podchodząc bliżej.

- Niechcący zmieniłem język w telefonie na niemiecki. Nie potrafię teraz nic znaleźć - powiedział wzdychając. Wciąż wpatrywał się w telefon i klikał w różne ikonki, aby przywrócić telefon do wcześniejszych ustawień. 

- Jak można przypadkowo zmienić sobie język na niemiecki? - zapytałam patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Nie pytaj - odpowiedział wciskając mi telefon. Usiadłam z tym urządzeniem na kanapę i zaczęłam tłumaczyć sobie poszczególne słówka na tłumaczu, żeby jakkolwiek ogarnąć, co tam jest napisane. W międzyczasie tata gdzieś zniknął, ale po chwili wrócił z dwoma kubkami herbaty. Wyciągnęłam do niego rękę zwracając mu telefon, w którym udało mi się przywrócić język.

- Dziękuję kochanie. Teraz sobie trochę porozmawiamy. - powiedział spokojnym tonem. Zaczyna się

- Naprawdę... Musimy?

- Musimy. Powiedz mi, jak Ty się ostatnio czujesz?

- Dobrze. - odparłam sięgając po kubek z herbatą. Czułam na sobie jego spojrzenie. W jego oczach widać było zmartwienie, ale usłyszałam jak wzdycha, kiedy dotarła do niego moja odpowiedź. 

- Martwię się o Ciebie. Wydaje mi się, że wcale nie jest dobrze... - powiedział. Chwilę zastanawiałm się, co odpwiedzieć. Nie chciałam, żeby martwił się takimi pierdołami. Naprawdę ma na pewno ważniejsze rzeczy na głowie.

- No dobrze, a jak Ci się układa z Xavierem? W sumie jak na Was, to dawno go u nas nie było. - powiedział znowu lustrując mnie wzrokiem. Jakby próbował więcej wyczytać ze mnie wiedząc, że nie będę skora do rozmowy na ten temat.

- Też dobrze. - odparłam, ale widząc jego minę postanowiłam dodać coś więcej. Xavier ma ostatni dużo zajęć związanych z tymi zawodami i w ogóle. Ma trochę mniej czasu, więc rzadziej się widzimy.

- Rozumiem... A... jesteś z nim szczęśliwa? - zapytał rozsiadając się wygodnie na kanapie i patrząc przed siebie.

- Tato, co to za pytanie? 

- Pytam, bo mam wrażenie, że nie. - Odparł spokojnie odwracając głowę w moją stronę.

- Tak, jestem z nim szczęśliwa. To, że nie widzimy się codziennie, jak kiedyś nie znaczy, że nie jestem z nim szczęśliwa. Po prostu... - zaczęłam, ale postanowił mi przerwać.

- Sądzisz, że wywnioskowałem to tyko po tym, że nie widzisz się z nim codziennie? - zapytał, co spowodowało, że mnie zamurowało. Czyżby zauważył coś więcej? Coś podejrzewał?






WSZYSTKO JEDNO [ANIELE - NOWA NAZWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz