Rozdział 4

479 34 7
                                    


Wbiegłam po schodkach do szkoły uciekając przed gwałtowną ulewą. Rano nic nie zapowiadało na deszcz, ale jak widać pogoda w Stanton potrafiła zaskoczyć.

Dziś znowu przyjechałam autobusem, bo Xavier umówił się z Davidem. Ostatnio spędzał z nim więcej czasu niż ze mną. Z jednej strony to rozumiałam, w końcu był to jego najlepszy przyjaciel. Na story widziałam, że często byli też z Elen, ale nic dziwnego skoro podobała sie Davidowi. Pewnie zabierał ją na każde możliwe spotykania. Szkoda mi było trochę, że Xavier nie proponował mi w ogóle wspólnych wyjść z nimi, ale pewnie nawet o tym nie myślał. Założę się, że pewnie umawiał się z Davidem, a ten na każde spotkanie ciągnął za sobą dziewczynę. Dziwne, że po takim czasie jeszcze ze sobą nie byli. Biedny chłopaczyna, musiał się natrudzić. 

Po wejściu do szkoły zatrzymałam się tuż przy pierwszych szafkach. Próbowałam znaleźć wibrujący w torebce telefon, którzy wrzuciłam do niej na szybko, gdy zaczęło padać. Niestety, z marnym skutkiem. Część moich rzeczy przemokła, a w dodatku moje ręce były zimne i wilgotne. Telefon po chwili przestał dzwonić, co jeszcze bardziej utrudniło mi odnalezienie go. Nagle lekko podskoczyłam, gdy ktoś zakłócił moje pełne skupienia poszukiwania.

- Koleżanka chyba pomyliła szafki - usłyszałam obok szyderczy i pewny siebie głos. Postanowiłam go zignorować i nie wchodzić z nim w żadną dyskusję. Chciałam jak najszybciej znaleźć telefon. - Księżniczka ogłuchła czy tylko udaje? - zapytał Gabriel stając przede mną. Podniosłam wzrok z nad torebki i obrzuciłam go pełnym wrogości spojrzeniem.

- Oj wybacz - powiedziałam nagle uśmiechając się najbardziej jak tylko umiałam. - Zwykle głos idiotów nie dociera do mnie za pierwszym razem - dokończyłam już przestając się uśmiechać.

Jego wyraz twarzy się nie zmienił, ale wiedziałam, że go to ruszyło. Widziałam to w jego brązowych oczach. Swoją drogą ich kolor był bardzo intensywny... Stop. Dlaczego ja w ogóle o tym myślę. Może mieć oczy jak sam Apollo, ale nic nie zmieni tego, że jest złośliwym i zbyt pewnym siebie idiotą. Gdy oderwałam się od swoich myśli zauważyłam, że zrobił krok w moją stronę i lekko się nade mną nachylił.

- Idiotą nazywaj Xaviera, nie mnie - powiedział stanowczo. Po chwili przeniósł swoje spojrzenie na moje buty i zlustrował mnie wzrokiem od dołu do góry. Gdy powrócił do moich oczu uśmiechnął się lekko, jednak w tym uśmiechu nie było nic dobrego.

- A teraz grzecznie się przesuń - nakazał ściszając ton głosu - Albo sam Cię przesunę - dokończył powoli wpatrując się we mnie pewnym wzrokiem.

- Obejdzie się kretynie - odpowiedziałam wymijając go i przy okazji szturchając ramieniem.

- Bo oddam - zagroził rzucając mi na odchodne, ale już nie chciałam dalej kontynuować tej dyskusji.

 Ruszyłam korytarzem prosto, chcąc dostać się do swojej szafki, ale po przejściu może z 5 metrów poczułam czyjąś rękę na przedramieniu. No nie wierzę! Czy ten kretyn naprawdę szedł za mną, żeby oddać mi za te szturchnięcie? Natychmiast się odwróciłam, chcąc wyrzucić mu, co o nim myślę, ale trochę się przeliczyłam.


- O czym rozmawialiście? - Zapytał brunet. Widząc jego minę domyślałam się już, w jaki sposób zakończy się ta rozmowa. Musiałam uważać na każde słowo i staranie myśleć nad tym, co powiem.

- Cześć kochanie - zaczęłam spokojnie, aby zyskać na czasie. Stanęłam na palcach, żeby powitać Xaviera pocałunkiem, jednak chłopak nie odwzajemnił chęci pocałunku. Nie zbliżył się do mnie ani nie nachylił. Wciąż mnie trzymał coraz bardziej wzmacniając swój uścisk, jakby próbował mnie pośpieszyć. - O niczym konkretnym. Po prostu stanęłam przy jego szafce, żeby znaleźć telefon, kiedy on akurat chciał do niej podejść - wyjaśniłam opadając na równe nogi.

WSZYSTKO JEDNO [ANIELE - NOWA NAZWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz