Rozdział 11

450 32 0
                                    


Leżałam na łóżku wpatrzona kolejny dzień w sufit. Przez ostatnie dwa dni wylałam już tyle łez, że dziś nie spłynęła mi ani jedna. Przy mojej głowie leżał telefon, bo z coraz to malejącą nadzieją jeszcze liczyłam, że Xavier w końcu zadzwoni. Była już osiemnasta, a ja wciąż miałam na sobie piżamę, bo nie ruszałam się z domu. Nie miałam też innych planów na jutro ani każdy kolejny dzień. Nie miałam już żadnych planów.

Kiedy w niedzielę zobaczyłam to zdjęcie... świat się dla mnie skończył. Całą noc przeżywałam tę sytuację nie wierząc, że ona naprawdę miała miejsce. Chyba wciąż nie wierzę. Xavier nie chciał słyszeć moich wyjaśnień. Gotowy był skreślić mnie z dnia na dzień bez poznania mojej wersji. Utworzył sobie swoją, której kurczowo się trzymał i którą rozgłaszał wszem i wobec, aby mnie zniszczyć... bo myślał, że ja chciałam zniszczyć jego.

Tamtej nocy Dagie postanowiła zostać u mnie. I choć wtedy nie odezwałam się już do niej ani słowem, to ona przez cały czas mnie przytulała, głaskała i przykładała chusteczki do policzków. Mimo tego, że wcześniej obrzuciłam ją chyba niesłusznymi oskarżeniami, ona była przy mnie. Nawet nie powiedziałam jej, jak ogromnym w tamtym momencie była dla mnie wsparciem. Odstawiła na bok wszystkie negatywne emocje, słowem nie wspominając o naszej ostatniej kłótni i nie mówiąc złego słowa na Xaviera... po prostu była dla mnie.

Mimo całej nocy spędzonej u mnie, Dagie poszła w poniedziałek do szkoły. Nic więc dziwnego, że próbowałam wyciągnąć od niej informacje na temat tego, czy Xavier też się w niej pojawił i co ludzie gadają na nasz temat. Nie trudno było się domyśleć, że szkoła będzie żyła tym tematem najbliższymi dniami, co jeszcze bardziej demotywowało mnie do powrotu tam. Gadaliby nawet widząc nas tylko osobno, ale relacja Xaviera jeszcze bardziej spotęgowała plotki.

Początkowo blondyna nie chciała mi za wiele zdradzać, ale przyciśnięta moją upartością obiecała, że zrobi to dzisiaj. Czekałam na nią, więc słysząc pukanie do drzwi nie spodziewałam się nikogo innego. W zasadzie mógł to być jeszcze tata, który przychodził do mnie codziennie przed i po pracy, żeby przynieść mi coś do jedzenia. Szczerze mówiąc odechciało mi się wszystkiego. Mogłam nie jeść, nie pić, nie żyć... ale w tamtym momencie starałam się jakkolwiek przeżyć dla niego. Widziałam jego zatroskane spojrzenie za każdym razem, gdy wchodząc do mojego pokoju widział mnie leżącą na łóżku. Bezsilną, zrezygnowaną i załamaną. Widziałam jego zadowolenie i ulgę, gdy dostrzegał pusty talerz po jedzeniu, które przynosił mi wcześniej. Miło było czuć, że dla kogoś jeszcze jest się ważnym.

Widząc delikatnie naciskaną klamkę przeniosłam wzrok w stronę drzwi. W progu zauważyłam mamę, która uśmiechnęła się do mnie i pewnie ruszyła w moją stronę. Ponownie przeniosłam swój wzrok na sufit, wracając myślami do naszej dzisiejszej rozmowy.

- Zrobiłam Twoją ulubioną zapiekankę z brokułami - powiedziała stawiając talerz na szafce nocnej. - Cieszę się, że mi przebaczyłaś - dokończyła patrząc na mnie z uśmiechem. 

Spojrzałam w jej stronę i również z uśmiechem, co prawda wymuszonym podziękowałam za posiłek. Nie podniosłam się jednak z łózka czekając, aż wyjdzie. Tak się jednak nie stało.

- Ekhem.. - odchrząknęła. A więc nie da mi spokoju - pomyślałam. - Wiem, że w niedzielę nie zachowałam się najlepiej... - zaczęła powoli. - Ale przemyślałam sobie, że było to złe i przeprosiłam. - dokończyła podnosząc dumnie głowę. Najwyraźniej uznawała to za powód do zadowolenia.

Szkoda tylko, że jej przeprosiny nie zawierały kluczowego "przepraszam", a brzmiały bardziej "wiem już, że źle zrobiłam - wybacz mi". W dodatku sama nie zrozumiała swojego błędu, tylko tata przemówił jej do rozumu.

WSZYSTKO JEDNO [ANIELE - NOWA NAZWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz