ROZDZIAŁ CZWARTY

23 9 0
                                    


Świecie

Cukiernia „Słodka Pokusa"

Poniedziałek, 12 ego marca 2018 roku.

Godzina 11:00


– Dziecko, co ty tutaj robisz?! – krzyknął Karol Wasilewski na widok córki krzątającej się po zapleczu cukierni. – Powinnaś być w szkole.

– Wiem tato – przyznała ze spokojem nastolatka zagniatając ciasto w wielkiej misce. – Ale drożdżówki same się nie upieką. Jeżeli dziś znowu choćby na chwilę nie otworzymy cukierni, to niedługo będziemy musieli pożegnać się z tym biznesem na dobre. Zrobiłam wczoraj wyliczenia i wyszło na to, że, jeżeli udałoby nam się sprzedawać tę samą ilość, co do tej pory, ale za 50 groszy więcej, to za jakieś kilka miesięcy mamy szansę wyjść na prostą. Poza tym, to mam pewien pomysł...

Wasilewski uśmiechnął się smutno. Każdego dnia dziękował Bogu za to, że dał mu tak wspaniałe dziecko. Kiedy ponad 2 lata temu odeszła jego żona, Anna Maria była tylko niespełna 16 nastoletnią dziewczynką, a to właśnie ona wtedy dzielnie przejęła po niej wszystkie obowiązki i zajęła się domem, a z czasem również cukiernią.

„Słodka Pokusa" – miejsce, w którym każdy mógł odpocząć, napić się kawy i zjeść pyszne ciastko była wielkim marzeniem jego żony. Zofia Wasilewska piekła wspaniałe ciasta i ciasteczka a swoją pasją po woli zarażała również córkę. Anna Maria od najmłodszych lat godzinami przesiadywała z matką w kuchni i z biegiem czasu zaczęła po woli próbować swoich sił bez jej pomocy. Na początku wychodziło różnie, większość jej wypieków lądowała potajemnie w śmietniku, ale z biegiem czasu zaczęła sobie radzić coraz lepiej. Teraz można było śmiało przyznać, że swoimi umiejętnościami dorównała matce, a może nawet ją przerosła.

Miała niesamowitą wyobraźnię i odwagę do dekoracji, jej fantazyjne zdobienia ciastek wywoływały uśmiech na twarzach lokalnej społeczności i powodowały, że chętnie wracali po więcej. Sam Karol również pomagał w wypiekach. Był jedynym mężczyzną w domu, więc to właśnie jemu przypadały najcięższe z zadań: wyrabianie ciasta w wielkich misach na maślane drożdżówki, które znikały z cukierni w zawrotnym tempie oraz wyciąganie gorących wypieków z pieca.

5 lat temu otworzyli cukiernię w samym centrum niewielkiego miasteczka Świecie. Udało im się kupić pusty lokal tuż obok swojego domu, co znacznie ułatwiło im pracę. Po kilku miesiącach postanowili połączyć ze sobą obydwa budynki i od tamtej pory wystarczyło jedynie pokonać krótki odcinek wąskiego korytarza, aby przedostać się z domu do cukierni i odwrotnie. Interes szedł tak dobrze, że zatrudnili nawet sprzedawczynię, bo nie byli już w stanie zajmować się wszystkim naraz. Kilka miesięcy później Zofia zasłabła. Wszystko wskazywało na zwykłe przemęczenie, więc przez kilka dni Karol wziął na siebie większość obowiązków, aby żona mogła porządnie wypocząć. Omdlenia jednak nie ustawały i Zofia z każdym dniem czuła się coraz gorzej. Całkowicie straciła apetyt, chudła w oczach a jej cera przybrała szarą barwę. Kiedy nie była już w stanie podnieść się z łóżka o własnych siłach, postanowiono wezwać lekarza a ten natychmiast zlecił konieczne badania. Wraz z diagnozą cały świat Wasilewskich runął niczym budowany przez dziecko domek z kart. Lekarz stwierdził raka płuc w trzecim, przedostatnim stadium. Ten rodzaj nowotworu był wyjątkowo ciężki do wyleczenia. Nie bez powodu medycy zgodnie okrzyknęli go cichym zabójcą. W większości przypadków objawy zaczynały występować zdecydowanie za późno, aby pacjent mógł podjąć skuteczne leczenie; tak też było w przypadku Zofii. Odeszła 3 lata później we własnym domu. Karol Wasilewski bardzo przeżył śmierć żony. Nigdy do końca nie pogodził się z tym, że Bóg tak szybko mu ją odebrał. Wraz z nią odeszła też cząstka jego. Podczas pogrzebu poczuł tak silny ucisk w klatce piersiowej, że bezsilnie opadł na ziemię. Cała uwaga skupiła się wtedy głównie na nim i na przerażonej nastolatce, która obawiała się, że za chwilę straci również drugie z rodziców. Kiedy przerwano ceremonię i wezwano karetkę, Wasilewski był już nieprzytomny. Cała gromada ludzi przyglądała się klęczącej przy nim córce, która z desperacją szarpała go za marynarkę krzycząc: „Tatusiu, nie zostawiaj mnie samej!"

Mroczna Prawda - zakończona (2018 rok)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz