ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

32 11 0
                                    


Świecie

Piątek, 22 ego marca 2018 roku.

Godzina 19:00


A ja uważam, że powinnaś iść – stwierdziła twardo Łucja, łapiąc się pod boki. – Skoro cię zaprosił to znaczy, że naprawdę cię lubi. Ty chyba jego trochę też, co?

Na słowa siostry Dominika zrobiła kwaśną minę.

– Czy ja wiem? Nawet fajnie nam się rozmawiało i jest całkiem przystojny...

– No to, o co chodzi? – Łucja klasnęła w dłonie. – Przecież mogę się zająć dziećmi a ty idź, rozerwij się trochę. Po tym wszystkim, co cię ostatnio spotkało, to ci się należy jak psu buda!

– Też mi porównanie! – Dominika wywróciła oczami. – Żeby powiedzieć policjantce, że coś jej się należy jak psu buda, to trzeba mieć niezłe jaja - stwierdziła, spoglądając na siostrę.

Po chwili obie wybuchły głośnym śmiechem.

– Słuchaj, idź się ogarnij - poleciła Łucja. - Ubierz się , jak kobieta a nie policjantka, nałóż na siebie kilogram makijażu i jedź. Ja się wszystkim zajmę.

– Myślisz? – zapytała niepewnie Zawadzka.

– Ja nie myślę, ja ci rozkazuję jako starsza siostra i nie próbuj się ze mną spierać – wypaliła Łucja i pogroziła Dominice palcem.

– Hmm...może i masz rację – przyznała. – A w końcu, co mi szkodzi? Jak rozmowa nie będzie się kleiła to najwyżej zapakuję się w taksówkę i wrócę do domu.

– Rozmowa? – Łucja zaśmiała się głośno. – Jeżeli coś tam ma się kleić, to raczej on do ciebie...

– Daj spokój. – Dominika popukała się w czoło.

– Jak chcesz, to pomogę ci z makijażem albo pożyczę jakąś fajną kieckę.

Dominika przypomniała sobie szkice siostry, które ostatnio jej pokazała i natychmiast zaprzeczyła:

– Nie, nie trzeba, poradzę sobie. Ale dzięki.


Godzinę później zeszła po schodach na dół w krótkiej czarnej sukience na ramiączkach i czerwonych szpilkach. Dobrała do tego biżuterię w tym samym kolorze a szczupłą talię ozdobiła cienkim, czerwonym paskiem. Rozpuściła i wyprostowała włosy, które teraz sięgały jej do połowy pleców. Na twarzy miała delikatny makijaż a usta podkreśliła czerwoną pomadką.

– Fiu, fiu! – zagwizdała Łucja na jej widok. – I ty mówisz, że on ci się nie podoba?

– Nie powiedziałam, że mi się nie podoba, a jedynie, że za krótko go znam, żeby go oceniać. Poza tym to ubrałam się tak dla siebie. Dawno już nie miałam okazji dobrze wyglądać.

– Mhm ... – mruknęła Łucja i zaśmiała się ironicznie. – Dla siebie.


Piętnaście minut później Dominika parkowała już pod trzecim domkiem nad jeziorem w pobliskim Borowie. Zastanawiała się, czy nie powinna przywieźć czegoś na kolację, czy choćby nawet wziąć ze sobą butelkę wina, ale teraz i tak było już na to za późno. Zresztą i tak by chyba nic nie przełknęła a z tego, co mówił Wróbel to jego barek był całkiem nieźle wyposażony.

Wysiadła z samochodu i podeszła pod drzwi. Sama nie wierzyła, że tu przyjechała i nie miała pojęcia, co tu właściwie robi, ale jednak coś ją tutaj przyciągnęło i nie było sensu się nad tym dłużej zastanawiać: „raz kozie śmierć", pomyślała, po czym wygładziła brzegi sukienki, wyprostowała się, jak struna i nacisnęła dzwonek.

Po chwili drzwi się otworzyły, a tego, kto w nich stanął nie spodziewała się nawet w najgorszych koszmarach.

– Pani aspirant? O Boże, pani u nas?! – zaszczebiotała nagle tym piskliwym głosikiem...Magdalena Ryś.

Ubrana była w różową króciutką spódniczkę i biały top odsłaniający brzuch. Nigdy nie należała do najinteligentniejszych istot na ziemi, ale trzeba było przyznać, że jej szczupła figura robiła wrażenie. Zawadzka otaksowała ją zazdrosnym spojrzeniem i na widok jej jędrnego ciała poczuła lekkie ukłucie w sercu. Nie było się co oszukiwać, wyglądała przy Ryś, jak starsza, podrasowana pani.

– Magda..., co ty tutaj robisz? – wyjąkała nie kryjąc zaskoczenia, a zaraz potem spojrzała na numerek przytwierdzony do ściany domu, aby upewnić się, że zadzwoniła do odpowiednich drzwi.

– No jak to, co? Przyjechałam do Mikiego – mówiła tym swoim piskliwym głosem, którego Dominika miała nadzieję już nigdy więcej nie usłyszeć.

– Do... Mikiego?

– No do mojego kochanego Wróbelka – wytłumaczyła, szeroko się uśmiechając. – A pani też do niego? Niech pani wejdzie, on się teraz kąpie, ale zaraz powinien zejść. Zawsze, jak się porządnie zmęczy, to musi iść pod prysznic – wyszeptała, robiąc zawstydzoną minę.

Dominika momentalnie znieruchomiała. Tego było już za wiele. Miała ochotę zniknąć. Teraz. Już. Natychmiast!

– Nie... właściwie to... to nic ważnego. Nie przeszkadzajcie sobie – wydusiła zdawkowo roztrzęsionym głosem, a następnie w ekspresowym tempie odwróciła się na pięcie i pognała do samochodu, niczym strzała wystrzelona z łuku.

– Szkoda..., ale miło było panią znowu zobaczyć. - Dobiegł ją jeszcze  zza pleców irytująco piskliwy głosik Magdaleny Ryś. 

Nie odpowiedziała. Wsiadła do samochodu i czym prędzej odpaliła silnik.


Mroczna Prawda - zakończona (2018 rok)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz