²¹kantorek

18 0 0
                                    

y/n spojrzała w stronę jej przyjaciół, którzy albo marzyli albo odpoczywali, z zamkniętymi oczami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

y/n spojrzała w stronę jej przyjaciół, którzy albo marzyli albo odpoczywali, z zamkniętymi oczami. udało jej się otworzyć drzwi i mogła na spokojnie wejść do środka. "wchodzę, nie idźcie za mną."

nie czekała na ich odpowiedź, przekręcając klamkę i otworzyła drzwi. nie wysiliła się, aby zobaczyć czy się podnieśli czy nie, ponieważ wiedziała, że są zbyt zmęczeni aby to zrobić.

wchodząc do kantorka, od razu spotkała się z cichą atmosferą. spojrzała po pokoju, nie opuszczając swojego miejsca przy drzwiach z plecami przyciśniętymi do nich. "cóż, jesteś bardzo obrzydliwą rzeczą, prawda?"

odparła głośno do praktycznie nikogo, sprawiając, żeby reszta jeszcze bardziej uwierzyła w jej kłamstwo. wciąż nie ruszyła się ze swojego miejsca, pociągając delikatnie nosem.

mogła wyczuć mix znajomych perfum, krwi, potu, łez, ciała i jedzenia. spojrzała na małą ławkę, widząc puste opakowania po jedzeniu i jedzenie. wtedy spojrzała w prawo, widząc szafkę pełną jedzenia.

delikatnie słyszała szybkie bicie serca w pokoju, bardzo dobrze wiedząc, że nie należy do niej. weszła dalej do pomieszczenia, stojąc obok okna. wtedy zatrzymała się, jej głowa natychmiast odwróciła się w stronę miejsca za perkusją.

na-yeon patrzyła na ziemię kucając, a jej ręce zakrywały jej usta. gdy kątem oka zobaczyła parę butów, powoli spojrzała w górę. w tym momencie, na-yeon czuła jakby miała się rozpłakać. 

szerokie oczy y/n wwiercały się w jej oczy, po czym delikatnie je przymknęła, podchodząc do szafki z jedzeniem. na-yeon była zszokowana; dziewczyna się do niej nawet nie odezwała ani nie ruszyła w jej stronę, a wiedziała, że y/n jej nienawidzi.

podczas gdy na-yeon była w stanie szoku, y/n odezwała się. "więc, miałam rację. byłaś tu przez ten cały czas."

na-yeon tylko słuchała jej słów, nie będąc w stanie odpowiedzieć. 

"gdzie pani park?" zapytała y/n, łapiąc za plecak i opróżniając go, zapełniając go jedzeniem. y/n zanuciła pod nosem, gdy na-yeon nie odpowiedziała. "hm, nie żyje prawda? zgaduję, że umarła próbując cię uratować."

"... skąd to wiesz?" 

było już parę paczek jedzenia w plecaku. "jakim innym cudem byłabyś żywa? wybiegłaś ze studia ubiegłej nocy, płacząc. pani park pobiegła za tobą. chuja byś zauważyła, ponieważ było ciemno i płakałaś. pani park byłaby wyższą osobą, ciągnąc się z dala od śmierci. jednak, coś musiało się stać, że jesteś tu, a ona... nie."

na-yeon czuła jak jej strach się powiększa, patrząc na swoje buty, słuchając każdego słowa y/n. wtedy wymamrotała pod nosem, "od kiedy ty jesteś taka mądra..."

 ale y/n ją usłyszała, jej głos był wypełniony jadem. "gdybyś nie była zajęta nazywaniem mnie dziwadłem, byciem samolubną, i byciem jebaną suką, to może byś to zauważyła."

ból przeszywał na-yeon przy każdym słowie, łzy leciały z jej oczu. "to co teraz zrobisz? zabijesz mnie?" 

y/n na początku była cicho, jej ręka zastygła w powietrzu, podczas gdy miała właśnie podnieść kolejną puszkę. wtedy odwróciła ciało w jej stronę. "nie. tak, jesteś na pierwszym miejscu na mojej liście do zabicia, twoje imię jest podkreślone czerwonym tuszem, ale nie mogę. ktoś powiedział mi, że jeśli odbiorę czyjeś życie, to moje straci sens."

na-yeon kontynuowała patrzenie na jej zakrwawione buty, jej ręce się trzęsły. "więc moje życie nie ma sensu. zabiłam-"

"dokończ to zdanie, a moje życie straci sens." y/n przerwała jej, nie chcąc słyszeć jej następnych słów. była w stanie napełnić plecak jedzeniem, jak również wypełnić kolejną torbę butelkami z wodą. gdy skończyła, spojrzała na na-yeon. "więc, zamierzasz tu zostać?" 

na-yeon spojrzała na nią, wycierając swój policzek. "co masz na myśli?" 

"wyjdziesz na zewnątrz ze mną, ujawnisz się i możliwie z nami przeżyjesz? czy, zostaniesz tutaj i poczekasz dopóki wszyscy wyjdziemy." zapytała ją y/n, "sugeruję ci, żebyś wybrała pierwszą opcję, mam plan jak dostać się na dach, i nie będzie ładnie jeśli zostaniesz tutaj."

"ale mnie nienawidzisz. wy wszyscy mnie nienawidzicie. będę nękana jeśli się pokażę do reszty." mówiła cicho na-yeon.

y/n zanuciła. "hm, tak. masz rację. ale wybrałabyś to, czy śmierć. umarłabyś tylko wtedy, gdy nie wyjdziesz stąd."

"co planujesz? powiedziałaś im o tym?" druga dziewczyna zapytała słabo.

pokręciła głową. "nie, nie powiedziałam. ale planuje pójść na dach, poprzez zrobienie barykady na środku pokoju, i zebranie zombie z jednej strony pomieszczenia, aby oczyścić korytarz. wtedy możemy się udać na dach i poczekać na ratowników."

"... jak myślisz, jak długo zajmie im, aby tu dotrzeć? mogę przyjść po zmroku. jeśli mówisz, że zombie zbiorą się wokół tego pokoju, to już w nocy powinny się rozejść i byłabym w stanie dostać się na dach po zmroku. będzie wtedy noc, więc mniej będą widzieć."

"tak... wydaje mi się, że to powinno zadziałać..." odparła niepewnie y/n. nie było to przez jej plan, ale przez jej pierwsze pytanie. przy ratownicy na pewno przyjdą i ich uratują? wciąż miała wątpliwości, i uczucie, że powinna ufać jej wątpliwością zamiast dorosłym.

"jeśli przyjdą jutro rano, albo nawet około północy, to wtedy oni nie mieli by za dużo czasu, aby ze mną rozmawiać, prawda y/n?" na-yeon zapytała z nadzieją.

pokiwała głową. "tak, ale wciąż uważam, że powinnaś z nami pójść jak będziemy wychodzić. nie ważne jak bardzo cię nienawidzę, twoja śmierć byłaby stratą."

na-yeon pokręciła mocno głową, jej ręce delikatnie się trzęsły. "nie, nie. nie mogę... ja... nie mam tego w sobie aby się z nimi zobaczyć. nie po tym co zrobiłam. to wszystko moja wina.  powinni tu być. oni powinni wciąż tu być, wszyscy z nas powinni dalej przetrwać jako grupa... ale ja... ja tylko... tylko myślałam o sobie."

"wszyscy chcą przeżyć, na-yeon. to co zrobiłaś było spowodowane samolubnością, dumą, oraz złością. było to złe. złe na tylu poziomach."  stwierdziła y/n, podczas gdy kolejna łza spłynęła po twarzy na-yeon. "ale nie możemy temu zaradzić. ludzie są różni. albo źli albo dobrzy. tak został stworzony ten świat. jednak, uważam, że niektórzy ludzie potrafią się zmienić."

uwierzcie jej gdy to mówi, gdyż ona musiała się nauczyć tego w trudny sposób.

y/n wtedy zaczęła podchodzić do metalowej podstawki do perkusji, odrywając ją od jej ciała i podając ją na-yeon. wtedy podeszła w stronę drzwi. "ale jeśli chcesz tu zostać, po czym wyjść w nocy, zrób to. bądź silna na-yeon. nie zgiń. widzimy się później." 

"dzięki y/n..."

y/n wtedy otworzyła drzwi do sali, widząc, że wszystkich oczy były skierowane w jej stronę. oczywiście wszyscy mieli zamiar spytać ją co się stało, ale ona odezwała się pierwsza. "mam jedzenie." 

" 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
MANIAC; all of us are deadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz