~rozdział 20·

155 6 0
                                    

Gdy wyszliśmy, nic się nie działo więc rozmawialiśmy jeszcze przez około godzinę o tym co zrobiłem Hailie i co się przez to stało.

*Skip time 3 tygodnie*

Już dziś mam się znowu jej oświadczyć, na bankiecie wydawanym przez któregoś z członków organizacji.
Podczas gdy Hailie się szykowała, ja chowałem pierścionek do kieszeni, wyglądał podobnie do tego wcześniej. Chciałem aby wszystko było idealnie.
Właśnie, chciałem.
Hailie właśnie wyszła z naszej sypialni w szykownej sukni, nie przeszkadzało by mi nawet gdyby była w dresie. W każdym wydaniu prezentowała się olśniewająco, i choć ma prawie 17 lat może owinąć sobie każdego faceta w okół palca. Nawet mnie, bo przez te minione trzy tygodnie moje zachowanie wobec niej diametralnie się zmieniło, byliśmy jednogłośnie mówiąc szczęśliwi. Traktowałem ją z należytym szacunkiem, ale i też niemałym oddaniem. Przyznam się że całkowicie dla niej przepadłem, zrobiłbym wszystko żeby była szczęśliwa i zadowolona, a ona mi to czasem wynagradzała w mój ulubiony sposób...
Gdy dojechaliśmy spojrzałem na dziewczynę która też mi się przypatrzyła.
-Hailie?- byłem troszeczkę zdezorientowany nie ruszała się i nie odzywała, ale po chwili się otrzasneła z chwilowego zawieszenia.
-Tak? Przepraszam, trochę się zamysliłam...- odpowiedziała trochę zażenowana swoim zachowaniem.- Coś mówiłeś?
- Nie , ale chciałem się zapytać jak się czujesz.
-W porządku, dziękuję.
Wysiedliśmy razem z auta, jak na przyszłe państwo Santan przystało.
W połowie balu poprosiłem wszystkich o uwagę. Dobra, to teraz jakiś wzruszający tekst i jeszcze lepiej wyjdzie. No co, czasem trzeba udawać, w końcu nigdy nie mogę zdjąć mojej pokerowej maski.
-Hailie Monet, od kąd cię poznałem dużo się zmieniło, a to dzięki tobie. Mówiąc szczerze wszystko się zmieniło, ale nie na gorsze tylko lepsze. Bo w życiu są wzloty i upadki. I chciał bym abyś przeżyła że mną życie pełne wzlotów ale także upadków, lecz jak najmniej ich- po sali rozniosły się ciche śmiechy, a gdy popatrzyłem na kobietę stojąca przedemną, ja też cicho parsknołem i się lekko uśmiechnołem.- A więc czy zostaniesz moją żoną?
Chwile myślała ale odpowiedziała.
-Tak ,Adrienie. Zostanę twoją żoną- ją teraz też pewnie dopadło dejá vu. Tylko teraz będzie lepiej.- i mam nadzieję że więcej wzlotów takich jak ja już nie będzie- wszyscy wiemy co miała na myśli i jeszcze głośniej się zaśmiali. Po tym jak założyłem jej pierścionek, pocałowałem namiętnie. Wszyscy składali nam gratulację, byłem przeszczęśliwy że się zgodziła. Tak bardzo ją kocham i ona mnie też, ja o tym wiem nawet za dobrze. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy i wracaliśmy do domu, bo moją przyszłą żone bolały nogi. Postanowiłem do niej zagadać, bo choć cisza nie była niezręczna to jakoś było za spokojnie.
-Kiedy byś chciała wziąć ślub?
-Chciała bym gdzieś po mojej 18. Bo nie sądzisz że to trochę dziwne 17. latka z 22. letnim mezczyzną?
-może trochę, lecz mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Ale jeśli nie chcesz wcześniej to okej, zrozumiem.

Hailie X AdrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz