~ rozdział 5 ·

335 5 6
                                    

Po zjedzonym śniadaniu udałam się poszukać Adriena , bo chciałam dziś iść do galerii po jakieś ciuchy, kosmetyki itd. bo nie zabrałam wszystkiego od Monetów. Pierwsze miejsce które przszło mi na myśl to jego gabinet i to tam się udałam. Nie szłam długo bo chyba z 2 minuty ale dziwne bo nie było ochroniarza. A może tylko u moich braci tak było ?
Zapukałam i usłyszałam ciche
-prosze.
-emm.... Adrien? Czy mogłbyś pojechać ze mną do galerii? -zapytałam
-A czy nie możesz pojechać sama? Na cholerę ja będę ci tam potrzebny.
- no niezbyt moge- boże z kim ja muszę teraz mieszkać....
Jeśli mówiłam że życie w rodzinie monet to nie jest najlepsza rzecz, teraz cofam te słowa. Po wczorajszej przykrej rzeczy którą Santan mi doświadczył mogę przysiąc że gorzej nie będzie

A jednak może być
-a czemuż to nie możesz sama-zapytał z jakimś rodzajem jadu w głosie. Odpowiedziałam mu prawie bezgłośnie
- po wczoraj wszystko mnie boli....
On prychną (nwm jak to się pisz ~autorka·)
I powiedział
-niech ci będzie. Za...-spojrzał w jakiś notes leżący na stole- 25 minut w kuchni. I ani minuty dłużej.

——————————
Hejj. Sorry że dopiero teraz ale znowu bezsenność... Spałam dziś od 1 do prawie 13... Powinnam jutro jeszcze coś napisać . Bardzo dziękuje za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki.🩷⭐✨

Hailie X AdrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz