Aaravos i Aurora walczyli między sobą.
Aaravos rzucał zaklęcia w stronę Aurory, lecz ona, za każdym razem zwinnie je omijała. Sama też rzucała w stronę swojego ojca zaklęcia ofensywne. Co ciekawe, nawet nie wiedziała o istnieniu większości z nich. A mimo to była w stanie rzucać najbardziej skomplikowane z nich jak by robiła to po raz tysięczny. Czuła przy tym jak po jej ciele rozchodzi się czysta magia z samych gwiazd.
Aaravos: Nie chce robić ci krzywdy, ale jeśli nie ustąpisz to zginiesz tak samo jak inni.
Aurora spojrzała na niego z gniewem w oczach.
Aurora: Nigdy ! Nigdy się nie poddam i nigdy nie zostawię moich przyjaciół !
Aurora bez zastanowienia posłała w stronę swojego ojca zaklęcie, lecz on machnął ręką i w ułamku chwili stworzył portal i przez niego przeszedł. Zaklęcie Aurory nawet nie mogło go dotknąć, zamiast tego poleciało w pustkę.
Aurora rozglądała się uważnie dokoła szukając wzrokiem Aaravosa. Lecz zamiast go zobaczyć, poczuła, co powinna zrobić. Szybko i pewnie machnęła ręką i pod nią pojawił się portal, do którego wpadła. W tej samej chwili pojawiła się za plecami Aaravosa i zobaczyła, że w miejscu, gdzie wcześniej stała leciało zaklęcie pułapki, które miało ją unieruchomić.
Zaklęcie zamiast ją trafiło uwięzionego przypadkowego elfa. Aurora bała się, co to zaklęcie może z nim zrobić. Lecz stała się rzecz nieoczekiwana. Jego bariera zaczęła pękać, po czym rozbiła się jak szkło. Następnie upadł na ziemie i po chwili zaczął się ruszać. Aurora zrozumiała wtedy, że to samo zaklęcie powoduje stworzenie i rozbicie więzienia.
Aurora: No dalej, na co czekasz ?
Aaravos znowu rzucił to samo zaklęcie. Aurora natomiast upewniła się, że ktoś stoi za nią. W ostatniej chwili się odsunęła i kolejna osoba była wolna.
Sytuacja powtarzała się wielokrotnie, za każdym razem coraz bardziej prowokowała swojego ojca. Udało jej się uwolnić wiele osób. Między innymi mentorkę Calluma, Olanne.
Aurora kontynuowała swój podstęp, do momentu aż przeszedł jej do głowy ryzykowny pomysł, który mógł się udać.
Stanęła przed Aaravosem i skupiła się na tym co robi.
Widziała w spowolnieniu wszystko, co się działo. Aaravos podniósł rękę i narysował runę, po czym w jej stronę zaczął lecieć fioletowy ogień. Tym razem się jednak nie cofnęła ani nie odsunęła, patrzyła tylko, jak ten leci w jej stronę. W odpowiedniej chwili podniosła rękę i wchłonęła zaklęcie, które następnie przechodziło przez jej ciało. Skupiał całą tę moc w jednym miejscu swojego ciała, na końcu palca u lewej ręki. Kiedy poczuła odpowiedni moment, dotknęła palcem ziemi i w tym samym czasie podmuch mocy przeszedł przez całe pole walki. Wszystkie więzienia zaczęły pękać i po chwili wszyscy byli wolni.
Aurora stała teraz przed Aaravosem, swoim ojcem i patrzyła mu w oczy. Nie bała się, bo wiedziała co będzie dalej. Bo gwiazdy były z nią.
CZYTASZ
SMOCZY KSIĄŻE - ELARION
FanfictionZiard, pierwszy mroczmy mag, podczas spotkania z Sol Regem, wyrzeka się daru Aaravosa. W rezultacie Xadia nigdy nie jest podzielona. Mam prawa autorskie tylko do tego co sam wymyśliłem. Piszę to po premierze sezonu 4 ale przed premierą sezonu 5.