Janai i Amaya wyruszyły ze słonecznymi elfami do Lux Aurea gdzie to mieszkał syn potężnego Sol Regema. Podróż była niezwykle monotonna i powolna ze względu na stan żony Karima. Musieli robić częste postoje, aby mogła odpocząć. Podczas tej podróży Janai nadrobiła trochę zaległości ze swoją siostrą i bratem oraz poznała lepiej żonę swego brata. Mimo chęci ze strony Janai dystans między rodzeństwem był wyczuwalny. Tak więc kiedy w końcu przybyli do Lux Aurea, bez większego smutku rozstali się z nimi.
Janai i Amaya udały się od razu miejsca, gdzie przebywał najczęściej arcy smok słońca. Syn Sol Regena tak jak i sam Sol Regen, mieszkał w Słonecznej Kuźni, a dokładnie to pod nią w jej wnętrzu.
Janai i Amaya szły przez Lux Aurea. Amaya rozglądała się z zaciekawieniem po całym mieście. Była tutaj pierwszy raz i podziwiała piękno tego miasta, które pod niektórymi względami w jej oczach było mniej okazałe niż Elarion, a pod innymi względami to Elarion blaknął w świetle Lux Aurea.
Janai też rozglądała się po mieście, jednak nie rozglądała się po nim tak jak robiła to Amaya, lecz patrzyła na to miasto jako na miejsce, które kiedyś było jej domem. Przypominała sobie te szczęśliwe chwile kiedy była dzieckiem i wraz ze swoim rodzeństwem biegała po ulicach i cieszyła się życiem i chwilami z nimi.
Wiele wspomnień zatarło się bez powrotnie, a te nieliczne, które się pojawiły były jak by za mgłą. I one znikneły kiedy stanęły przed ogromnymi drzwiami, które prowadziły do arcy smoka słońca.
Strażnicy, którzy pilnowali wejścia do środka, kiedy zobaczyli Janai, która bądź co bądź była z rodu królewskiego i w jej żyłach płynęła krew królów i królowych Lux Aurea. Pospiesznie otworzyli wrota, a kiedy Janai i Amaya wchodziły do środka, strażnicy lekko i dostojnie skłonili się przed nimi, tak jak się kłania tylko bohaterom i osobą z rodu królewskiego.
Zeszły po schodach i stanęły przed Sol Lunam.
Sol Lunam był to młody arcy smok słońca, który z wyglądu był bardzo podobny do swego ojca Sol Regena, który stracił życie walcząc z arcy magiem Aaravosem. Najbardziej widoczną różnicą między synem a ojcem była taka, że Sol Lunam był znacznie mniejszych rozmiarów niż jego ojciec, różnica w wielkości była co najmniej o połowę. Widoczna różnica była też taka, że w paru miejscach Sol Lunam miał trochę szarych łusek. Z pewnością odziedziczone po matce.
Podeszły do niego i się mu pokłoniły.
Janai: O potężny Arcy smoków...
Sol Lunam: Witam was. Niech zgadnę, świat jest w niebezpieczeństwie. Muszę wam pomóc i tak dalej, zgadłem ?
Janai: W zasadzie to tak.
Sol Lunam: Niech tak będzie. To, co się stało ?
Janai: W dużym skrócie... Aaravos może uciec.
Sol Lunam nagle spoważniał.
Sol Lunam: Co powiedziałaś ?
Janai: Aaravos może uciec. Mroczni magowie chcą go uwolnić...
Sol Lunam pędem wyleciał przez drzwi, o mało co nie taranując strażników.
Sol Lunam: Wsiadać na mnie ! Lecimy !
Janai: Do kont ?
Sol Lunam: Do Smoczego Króla. Po drodze opowiecie mi wszystko.
Janai i Amaya wsiadły na niego i polecieli.
Dolecieli na miejsce po zachodzie słońca. Sol Lunam ostrożnie wylądował na szczycie i wszyscy weszli do środka.
W miejscu, gdzie kilka dni temu odbywała się uczta, a następnie bitwa, zostało wysprzątane tak staranie, że tylko ogromna dziura w ziemi zdradzała, że doszło tutaj do walki na śmierć i życie.
Przy prowizorycznym stole stał Ibis, a po odległych kontach pomieszczenia stali król i królowa smoków. Natomiast ich syn radośnie biegał w kółko i strzelał błyskawicami, w co popadnie.
Kiedy wszyscy spostrzegli przybycie gości. Król smoków spojrzał na Sol Lunam, ten się uśmiechnął lekko.
Sol Lunam: Bez zbędnej grzeczności. Te dwie miłe osoby mi wszystko powiedziały. Jest groźba, że Aaravos może zbiec. Co robimy ?
Zubeja: Właśnie nad tym dyskutujemy. Bo widzisz...
Ibis spojrzał na kartkę przed nim, która leżała na stole.
Ibis: Otrzymaliśmy list od Calluma. W skrócie mówi, że groźba ucieczki Aaravosa jest coraz większa. Mroczni magowie wiedzą co to za lustro i to, że zmierzają w stronę Elariona.
Zubeja: Callum i Rayla wraz z Rexem Ignusem najpewniej w tej chwili, są już w Elarionie.
Sol Lunam: No to na co czekamy ? Lecimy w stronę Elariona.
Zubeja: Ibisie, mamy do ciebie zaufanie. Dlatego powierzamy ci ochronę naszego syna.
Ibis: Będę go bronić za cenę własnego życia.
Zubeja: Dziękuje ci Ibisie. Za wszystko.
Po krótkim pożegnaniu wszyscy polecieli do Elariona. Ibis z Zymem stali nad brzegiem przepaści aż smoki zniknęły im z oczu. Widać było, że Zym był bardzo smutny.
Ibis: Nie smuć się, wrócą, za nim się obejrzysz. Zym, a może chcesz znowu spróbować nauczyć się latać ?
Na to Azymondias się uśmiechnął.
Ibis: Tak myślałem, no to chodź.
I oboje zniknęli we wnętrzu Iglicy Burzy.
CZYTASZ
SMOCZY KSIĄŻE - ELARION
FanfictionZiard, pierwszy mroczmy mag, podczas spotkania z Sol Regem, wyrzeka się daru Aaravosa. W rezultacie Xadia nigdy nie jest podzielona. Mam prawa autorskie tylko do tego co sam wymyśliłem. Piszę to po premierze sezonu 4 ale przed premierą sezonu 5.