Zebrała papiery i wyszła z gabinetu. Jej sekretarka pożegnała się godzinę temu. Zamknęła gabinet i zajrzała do taty.
- Jeszcze tu jesteś? - Spojrzał na nią
- Jadę do domu. Zbierasz się ze mną?
- Pierre po mnie przyjedzie.
- Na razie. Nie pracuj długo. - Puściła mu całusa i wyszła.
Zjechała na dół. Przeszła przez parking do auta. Otworzyła sobie drzwi i odłożyła rzeczy na fotel. Włożyła kluczyk do stacyjki i przekręciła.
- Katalog... - Przypomniała sobie.
Pokręcił głowa z niedowierzaniem, kiedy Natasha zamknęła za sobą drzwi. Była taka jak on. Wszystko musiało być doprowadzone do perfekcji. Sięgnął do szuflady i wyciągnął cygaro. Podniósł się z fotela. Zapalił je i wyszedł na balkon. Oparł się o barierkę i rozejrzał po parkingu. Dojrzał białe autko. Nadal zostawiała je na parkingu dla gości. Patrzył jak idzie. Trzymając w ramionach projekty. Podeszła do samochodu. Chwilę później rozległ się straszny huk i na parkingu rozkwitła kula ognia.
- Natasha...
Cygaro wysunęła mu się z rąk. Poczuł żelazną obręcz wokół serca. Zaciskała się nieubłaganie. Osunął się na kolana. Walczył o każdy oddech. Ból był nie do zniesienia. Próbował sięgnąć po fiolkę z tabletkami, która nosił przy sobie, ale niemoc była straszliwa. Otoczyła go ciemność.
Ogromy huk i gorąco. Pęd powietrza pchnął ją na ziemię. Przejechała kawałek, ścierając sobie skórę na dłoniach. Otrząsnęła się z przerażenia i wolno podniosła. Rozejrzała się. Nie było śladu po jej samochodzie. Po całym parkingu usiane były jego szczątki. Odgarnęła włosy z czoła i ruszyła przed siebie. Szła ulicą. Nie zdawała sobie sprawy gdzie jest i dokąd idzie. Miała wrażenie, że brnie przez niewidoczną mgłę. Obok niej zatrzymało się auto.
- Tasha! - Zawołał kierowca. Nie zareagowała. Jego wołanie nie dotarło do jej świadomości. - Natasha! - Zawołał głośniej. Nadal nie było reakcji. Podjechał kawałek, wyprzedzając ją i zjechał na bok. Wysiadł z auta i podszedł do niej. - Natasha, wszystko w porządku?
Minęła go, nawet nie zdając sobie sprawy z jego istnienia. Złapał ją za ramiona i zatrzymał. Spojrzał na nią zaniepokojony. Włosy miała w nieładzie, kilka ran nabiegło krwią na jej twarzy, a ręce starte do krwi.
- Czy coś się stało?
- ... bum... - Patrzyła w jego stronę nieobecnym wzrokiem.
- Podwiozę cię.
Podprowadził ją do auta i pomógł wsiąść. Zapiął jej pasy i usiadł za kierownicą. Ruszył. Zawiózł ją do restauracji i zaprowadził do małej salki. Podprowadził do krzesła i posadził na nim. Patrzyła przed siebie. Przyniósł szklankę z wodą i włożył jej w dłonie. Przytrzymując jej ręce uniósł do ust. Zaczęła pić.
- Powoli... - Odsunął szklankę. Usiadł obok i przez chwile patrzył na nią zaniepokojony. W takim stanie jeszcze jej nie widział. - Powiesz mi co się stało? - Zabrał szklankę z jej rąk i odstawił na stół.
- ... bum... - Patrzyła na niego. Jej źrenice były nienaturalnie rozszerzone.
- Zadzwonię do twojego męża. Jaki jest numer? - Sięgnął po telefon.
- Moje auto...?
- Nie. Joshua. Masz w torebce jego wizytówkę?
- Nie mam torebki. - Patrzyła na niego.
CZYTASZ
Zwycięzca bierze wszystko
Bí ẩn / Giật gânTo miał być krótki wypad do Vegas... ale coś poszło nie tak. Kiedy Joshua otworzył oczy, na jego palcu była obrączka, a kobietę, która leżała obok niego widział pierwszy raz w życiu. Weekend z dziewczynami w Vegas miał być dobrą zabawą, ale rano...