22

114 3 0
                                    

- To ty podłożyłeś bombę? - Patrzyła uważnie na niego.

- No wiesz... nie układa się nam, ale wolę już dać ci rozwód, niż zabijać. Nie jestem mordercą.

- Czy to znaczy, że dasz mi wolność?

- Nie. - Uśmiechnął się. - Chciałem, żebyś uwierzyła, że nie mam interesu, żeby cię zabijać. Mogą być na śniadanie tosty i dżem?

- Tak. - Usiadła przy stole. - Mogę też dostać kawy?

- Oczywiście. - Sięgnął po czystą filiżankę i nalał kawy z dzbanka. Postawił przed nią. Zajrzał do lodówki i wyciągnął karton mleka.

- Dzięki. - Nalała mleka. - Masz telefon?

- Do kogo chcesz dzwonić?

- Do taty, pewnie się martwi.

- Wszystko załatwiłem. Zjesz śniadanie i pojedziemy do niego.

- Czy nic nie opuściłeś? - Patrzyła na niego podejrzliwie.

- Zaraz będą tosty. - Włożył kromki do opiekacza. Jaki chcesz dżem? Jest... - Otworzył lodówkę. - ... pomarańczowy i ananasowy.

- Obojętnie.

             Wyjął oba i postawił przed nią. Postawił talerz z tostami i poszedł po swoją kawę. Zjedli w milczeniu. Wyszli z domu. Na podjeździe stało Ferrari.

- Mogę poprowadzić?

- Lepiej ja poprowadzę.

- Szkoda. - Usiadła na miejscu pasażera. Wyjechał z podjazdu. Patrzyła na mijane domy. - To droga dzielnica?

- Trochę. - Skręcił w prawo. - Chcesz się do mnie wprowadzić?

- Nie... - Zmarszczyła brwi. - Nie powinniśmy skręcić w drugą stronę?

- Dobrze jedziemy.

- Jedziemy do centrum. Zatrzymaj auto.

- Spokojnie jedziemy do taty.

- Chcę wysiąść. - Sięgnęła do klamki.

           Zjechał na pobocze. Zaczęła szarpać za klamkę. Złapał ją za ręce.

- To nie jest porwanie. Wiozę cię do szpitala. Ivan widział wybuch twojego auta i myślał, że zginęłaś. Miał zawał. Leży na oddziale intensywnej terapii, jeszcze nie odzyskał przytomności.

- Tata... Nie... - Rozpłakała się.

- Wszystko będzie dobrze. - Przytulił ją i gładził po plecach. Uspokoiła się i wysunęła z jego objęć. Spojrzała na niego.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - Uderzyła go torebką.

- Spokojnie. - Zabrał jej narzędzie zbrodni i złapał za ręce.- Nie chciałem, żebyś się martwiła. Wczoraj byłaś w szoku, nie poznałaś nawet Sashy. Chciałem, żebyś najpierw zjadła śniadanie. Co godzinę dowiaduję się o stan Ivana. Jak tylko się zmieni, pielęgniarka ma mój numer i zadzwoni. Czy teraz możemy jechać dalej...

- Tak. - Kiwnęła głową.

- I nie będziesz mnie biła?

- Możemy już jechać. - Odsunęła się od niego.

- Torebkę dostaniesz na miejscu. - Odrzucił ją na tył samochodu. Włączył się do ruchu i pojechał do szpitala.


                  Weszli na oddział. Obejmował ją ramieniem. Na korytarzu rozmawiało dwóch mężczyzn. Jeden był w mundurze policjanta.

- Dzień dobry detektywie. - Odezwał się Joshua.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz