18

121 4 0
                                    


             Kurier dostarczył przesyłkę. Zamknęła za nim drzwi i postawiła koszyk na stole. Weszła do jadalni. Nachyliła się nad Mishą.

- Przesyłka do ciebie. - Odezwała się szeptem.

- Dzięki. - Uśmiechnął się. - Przepraszam. - Podniósł się od stołu i poszedł za Milagros.

               Wskazała na koszyk, z którego dochodziło miauczenie.

- To kot pani Kati, przecież mówiłeś, że...

- O nic nie pytaj. - Uśmiechnął się.

                  Zostawiła go i poszła do kuchni podać deser. Obejrzał kota. Wyglądał podobnie. Wrócił do jadalni.

- Ciociu, znalazł się twój kot! - Zawołał od progu.

- Moja kotka? - Podniosła się.

- Tak. - Uśmiechnął się.

                     Zaprowadził ją do hallu. Otworzył koszyk. Wyjął kota i podał jej. Kociak był w trzech kolorach; białym, czarnym i rdzawym. Wzięła go na ręce. Podeszła do fotela i usiadła. Trzymała kota na kolanach i drapała za uchem.

- O co chodzi? - Usiadł obok niej.

- Dobry z ciebie chłopiec. - Dotknęła dłonią jego policzka. - ... ale to nie jest mój kot.

- Wygląda tak samo.

- Skąd go masz?

- To... jest bezdomny.

- Co się stało z moja kotką?

- Już nie wróci.

- Co się stało?

- Nie chcesz wiedzieć.

- Kochany z ciebie chłopiec. - Pocałowała go w policzek.

- Kocham cię ciociu. - Objął ją. Wrócił do jadalni. - Gdzie jest mój deser? - Spojrzał na siostrę.

- Trzeba było pilnować. - Uśmiechnęła się szeroko.

- Dzisiaj ci wybaczę, ale, żeby to było ostatni raz. - Objął ją. - Jak się czujesz?

- W porządku. - Spojrzała na niego.

- A ty Bella?

- Już nie tknę w życiu mięsa. To było okropne.

- Moje biedactwo. - Pan Smitrovich dotknął jej dłoni.

- Pojdę się położyć. - Podniosła się. - Dobranoc dziadku. - Pocałowała go w policzek.

- Dobranoc Bella. Śpij dobrze.

- Też już pójdę. - Misha podniósł się. - Muszę coś jeszcze załatwić.

- Jak skończysz deser... - Pan Smitrovich nachylił się do córki. - ... przyjdź do nas do altany. Pójdę się przejść. - Odezwał się głośno, podnosząc.

              Pomału wszyscy się podnosili. Została sama, kończyła deser. Mili sprzątała ze stołu. Sięgnęła po talerz z czekoladowymi ciastkami.

- Nie zabieraj.

- Proszę. - Przysunęła jej talerz.

- Dzięki. - Oddała jej pusty pucharek. Wzięła talerz i wyszła na taras. 

               Rozejrzała się wokół. Była sama. Wolno ruszyła do altany. Drzwi były otwarte. Spojrzała za siebie i weszła do środka. Na jednej z ławek siedział jej ojciec i palił cygaro.

- Na pewno ci nie szkodzą?

- Siadaj. - Wskazał miejsce obok siebie.

- A gdzie?... - Rozejrzała się, siadając.

- Dobry wieczór kochanie. - Joshua wynurzył się zza palmy.

- A nie mogłeś jak normalny człowiek, wejść przez drzwi?

- Też mu to mówiłem.

- Jak się czujesz? - Sięgnął w stronę talerza.

- Dobrze, dzięki. - Odsunęła talerz poza jego zasięg. - Jak się dowiedziałeś?

- Ivan do mnie zadzwonił. Rozmawialiśmy o tym...

- A gdzie ja wtedy byłam? - Rozkoszowała się smakiem ciastka.

- Spałaś. - Zaciągnął się cygarem.

- Nie jesteś tu bezpieczna. - Joshua znowu spróbował dosięgnąć ciastka.

- Daj mu to ciastko. - Uśmiechnął się Ivan. 

- Są moje.

- Jak chcesz. - Cofnął rękę. - Powinnaś się stąd wyprowadzić. Nie jesteś tu bezpieczna.

- Nie wprowadzę się do ciebie.

- Chodzi o twoje bezpieczeństwo. - Odezwali się zgodnie.

- Dziś będę spała u Mishy, a jutro wprowadzam się na strych.

- Ale jesteś uparta... - Westchnął Ivan.

- Zgadnij po kim to mam. - Uśmiechnęła się szeroko.

- Ktoś wyraźnie chce się ciebie pozbyć. - Joshua obserwował ją uważnie.

- Nazwij ją, to ciotka Georgia.

- Nie mamy na to dowodów.

- Jesteś detektywem. Wymyśl coś.

- Pracuję nad tym. Mam kilku znajomych, załatwię ci ochroniarza.

- I co, będzie za mną wszędzie łaził... Nie.

- Dobrze... - Westchnął. - ... ale jeżeli jeszcze raz coś ci zagrozi, zaciągnę cię do siebie siłą. - Spojrzał jej w oczy.

- To się jeszcze okaże... - Podniosła się i razem z talerzem wyszła.

- Natasha...! - Mąż zawołał za nią.

- Zostaw ją. Jest tak samo uparta jak ja.


               Cicho otworzył drzwi. Zamknął je za sobą i podszedł do łóżka. Spojrzał na dziewczyny. Spały przytulone do siebie. Obszedł łóżko.

- Mili... - Wyszeptał. - Wstawaj słoneczko. - Przysiadł na łóżku.

             Otworzyła oczy i odwróciła głowę.

- Misha... - Ziewnęła.

- Dzień dobry. - Uśmiechnął się. - Długo wczoraj plotkowałyście?

- Do północy. Co tu robisz?

- Twoja mama prosiła, żebym cię obudził. Zaraz śniadanie.

- Już wstaję. - Zaczęła się podnosić.

- Ostrożnie. Nie obudź Natashy. - Podniósł się. - To koszulka ode mnie? - Podał jej szlafrok i pomógł ubrać.

- Nie kupiłeś mi koszulki. - Zawiązała szlafrok.

- Mój błąd. - Uśmiechnął się.

             Pomachała mu i wyszła z sypialni.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz