Kurier dostarczył przesyłkę. Zamknęła za nim drzwi i postawiła koszyk na stole. Weszła do jadalni. Nachyliła się nad Mishą.
- Przesyłka do ciebie. - Odezwała się szeptem.
- Dzięki. - Uśmiechnął się. - Przepraszam. - Podniósł się od stołu i poszedł za Milagros.
Wskazała na koszyk, z którego dochodziło miauczenie.
- To kot pani Kati, przecież mówiłeś, że...
- O nic nie pytaj. - Uśmiechnął się.
Zostawiła go i poszła do kuchni podać deser. Obejrzał kota. Wyglądał podobnie. Wrócił do jadalni.
- Ciociu, znalazł się twój kot! - Zawołał od progu.
- Moja kotka? - Podniosła się.
- Tak. - Uśmiechnął się.
Zaprowadził ją do hallu. Otworzył koszyk. Wyjął kota i podał jej. Kociak był w trzech kolorach; białym, czarnym i rdzawym. Wzięła go na ręce. Podeszła do fotela i usiadła. Trzymała kota na kolanach i drapała za uchem.
- O co chodzi? - Usiadł obok niej.
- Dobry z ciebie chłopiec. - Dotknęła dłonią jego policzka. - ... ale to nie jest mój kot.
- Wygląda tak samo.
- Skąd go masz?
- To... jest bezdomny.
- Co się stało z moja kotką?
- Już nie wróci.
- Co się stało?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Kochany z ciebie chłopiec. - Pocałowała go w policzek.
- Kocham cię ciociu. - Objął ją. Wrócił do jadalni. - Gdzie jest mój deser? - Spojrzał na siostrę.
- Trzeba było pilnować. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Dzisiaj ci wybaczę, ale, żeby to było ostatni raz. - Objął ją. - Jak się czujesz?
- W porządku. - Spojrzała na niego.
- A ty Bella?
- Już nie tknę w życiu mięsa. To było okropne.
- Moje biedactwo. - Pan Smitrovich dotknął jej dłoni.
- Pojdę się położyć. - Podniosła się. - Dobranoc dziadku. - Pocałowała go w policzek.
- Dobranoc Bella. Śpij dobrze.
- Też już pójdę. - Misha podniósł się. - Muszę coś jeszcze załatwić.
- Jak skończysz deser... - Pan Smitrovich nachylił się do córki. - ... przyjdź do nas do altany. Pójdę się przejść. - Odezwał się głośno, podnosząc.
Pomału wszyscy się podnosili. Została sama, kończyła deser. Mili sprzątała ze stołu. Sięgnęła po talerz z czekoladowymi ciastkami.
- Nie zabieraj.
- Proszę. - Przysunęła jej talerz.
- Dzięki. - Oddała jej pusty pucharek. Wzięła talerz i wyszła na taras.
Rozejrzała się wokół. Była sama. Wolno ruszyła do altany. Drzwi były otwarte. Spojrzała za siebie i weszła do środka. Na jednej z ławek siedział jej ojciec i palił cygaro.
- Na pewno ci nie szkodzą?
- Siadaj. - Wskazał miejsce obok siebie.
- A gdzie?... - Rozejrzała się, siadając.
- Dobry wieczór kochanie. - Joshua wynurzył się zza palmy.
- A nie mogłeś jak normalny człowiek, wejść przez drzwi?
- Też mu to mówiłem.
- Jak się czujesz? - Sięgnął w stronę talerza.
- Dobrze, dzięki. - Odsunęła talerz poza jego zasięg. - Jak się dowiedziałeś?
- Ivan do mnie zadzwonił. Rozmawialiśmy o tym...
- A gdzie ja wtedy byłam? - Rozkoszowała się smakiem ciastka.
- Spałaś. - Zaciągnął się cygarem.
- Nie jesteś tu bezpieczna. - Joshua znowu spróbował dosięgnąć ciastka.
- Daj mu to ciastko. - Uśmiechnął się Ivan.
- Są moje.
- Jak chcesz. - Cofnął rękę. - Powinnaś się stąd wyprowadzić. Nie jesteś tu bezpieczna.
- Nie wprowadzę się do ciebie.
- Chodzi o twoje bezpieczeństwo. - Odezwali się zgodnie.
- Dziś będę spała u Mishy, a jutro wprowadzam się na strych.
- Ale jesteś uparta... - Westchnął Ivan.
- Zgadnij po kim to mam. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Ktoś wyraźnie chce się ciebie pozbyć. - Joshua obserwował ją uważnie.
- Nazwij ją, to ciotka Georgia.
- Nie mamy na to dowodów.
- Jesteś detektywem. Wymyśl coś.
- Pracuję nad tym. Mam kilku znajomych, załatwię ci ochroniarza.
- I co, będzie za mną wszędzie łaził... Nie.
- Dobrze... - Westchnął. - ... ale jeżeli jeszcze raz coś ci zagrozi, zaciągnę cię do siebie siłą. - Spojrzał jej w oczy.
- To się jeszcze okaże... - Podniosła się i razem z talerzem wyszła.
- Natasha...! - Mąż zawołał za nią.
- Zostaw ją. Jest tak samo uparta jak ja.
Cicho otworzył drzwi. Zamknął je za sobą i podszedł do łóżka. Spojrzał na dziewczyny. Spały przytulone do siebie. Obszedł łóżko.
- Mili... - Wyszeptał. - Wstawaj słoneczko. - Przysiadł na łóżku.
Otworzyła oczy i odwróciła głowę.
- Misha... - Ziewnęła.
- Dzień dobry. - Uśmiechnął się. - Długo wczoraj plotkowałyście?
- Do północy. Co tu robisz?
- Twoja mama prosiła, żebym cię obudził. Zaraz śniadanie.
- Już wstaję. - Zaczęła się podnosić.
- Ostrożnie. Nie obudź Natashy. - Podniósł się. - To koszulka ode mnie? - Podał jej szlafrok i pomógł ubrać.
- Nie kupiłeś mi koszulki. - Zawiązała szlafrok.
- Mój błąd. - Uśmiechnął się.
Pomachała mu i wyszła z sypialni.
CZYTASZ
Zwycięzca bierze wszystko
Mystery / ThrillerTo miał być krótki wypad do Vegas... ale coś poszło nie tak. Kiedy Joshua otworzył oczy, na jego palcu była obrączka, a kobietę, która leżała obok niego widział pierwszy raz w życiu. Weekend z dziewczynami w Vegas miał być dobrą zabawą, ale rano...