20

16 2 0
                                    

                   Pożegnał się z Bellą. Odczekał chwilę, zbierając się na odwagę. Wyszedł z pokoju i wspiął się po schodach. Zapukał do siostry. Nacisnął klamkę i wsunął się do środka.

- Natasha... - Pokonał stopnie i stanął na strychu. Rozejrzał się. - Mogę wejść?

- Tu jestem. - Pomachała mu z kącika kuchennego.

- Siedziałaś do późna w pracy i jeszcze przyniosłaś ją do domu... - Podszedł do stołu, przy którym siedziała. Wokół leżały projekty.

- Chciałam to skończyć, a tata wyrzucił mnie do domu.

- Masz tu jakiś alkohol? - Pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Poszukaj w szafkach. W lodówce jest trochę wódki.

- Mój ulubiony drink. -Nie zawracał sobie głowy szafkami i sięgnął do lodówki. Wyciągnął napełnioną do połowy butelkę i sięgnął po szklankę. - Nalać ci też?

- Nie, dzięki.

               Nalał sobie do szklanki i razem z butelką przeniósł się do stolika. Usiadł naprzeciwko siostry. Wyciągnął nogi na wolne krzesło.

- Powiesz tacie?

- O czym? - Spojrzała na niego.

- Dzięki. Tacie pękłoby serce. Uwielbia Bellę.

- Nie masz sumienia? - Wróciła do rysowania. - To twoja bratanica.

- Nie jesteśmy rodziną. Ivan adoptował ją, kiedy ożenił się z Joan.

- Myślisz, że to cię tłumaczy?

- Wiem, jestem ostatnim draniem. - Znowu się napił. Odłożyła flamastry i spojrzała na brata. - Miała szesnaście lat, kiedy weszła mi do łóżka... - Zaczął wolno.

- Misha... - Odezwała się ze zgrozą.

- Spokojnie, znam prawo. Wyrzuciłem ją z pokoju.... Wróciła w swoje osiemnaste urodziny... Nie mogłem... to było silniejsze ode mnie. - Sięgnęła po jego szklankę i napiła się. Przysunął sobie butelkę. - Czasami mam wrażenie, że jest moim przekleństwem... Nie wiem jak się jej pozbyć.

- Szantażuje cię?

- Nie... - Uśmiechnął się smutno. - ... trzymamy się w szachu. Wiem... jak zdobywa pieniądze...

- O czym ty mówisz? - Zainteresowała się.

- Nie było cię tu... przez jakiś czas. Tata ustalił pewne zasady. Ja i ty dostajemy swoje udziały w rodzinnej firmie od pełnoletności. Ivan też, plus to co zarobi. Z tego musi utrzymać rodzinę.

- A Bella?

- Ivan płaci jej rachunki, tata też czasem odpali jej coś ekstra.

- Ivan mówi, że ma jeszcze 25 tysięcy długu.

- Miała 50, więc część już spłaciła... - Napił się z butelki. - ...gdybym wiedział, co odkryje... nigdy bym tego nie sprawdził. - Zamilkł.

                    Siedziała w milczeniu obserwując brata. Bił się z myślami, przetrawiając wszystkie wiadomości. Wreszcie spojrzał na nią. Odkręcił butelkę i dolał jej do szklanki. Sam się napił.

- Ciekawiło mnie skąd bierze pieniądze na debety na kącie. Ivan robi jej zawsze awantury i każe oddać zakupy... ale ona nigdy nie oddaje... Obserwowałem ją... Ona...

- Nie musisz mi tego mówić.

- Musze to wreszcie z siebie wyrzucić. Wiesz już tyle... Poszedłem za nią... dotarłem do pewnego domu. Znałem ten adres. To był... - Spojrzał na nią, marszcząc brwi. - ... drogi domu uciech...

- Burdel?

- Nie chciałem mówić tego słowa. - Łyknął z butelki. - Ona... ona tam sobie dorabia. - Odetchnął wolno, zrzucając informacje z serca.

- Bella... ?

- Nie na stałe. Tylko wtedy, kiedy potrzebuje pieniędzy. Opisałem ją i zapłaciłem. Wszedłem do pokoju i czekałem na nią. Kiedy weszła... nie wytrzymałem i ją sprałem...

- Co? - Osuszyła szklankę.

- Przełożyłem ją przez kolano i zlałem, a potem...

- Nie chcę znać szczegółów. - Powiedziała prędko.

- Czasami... udaje mi się nad tym zapanować. Trzymam się z dala od niej, ale są takie dni... kiedy kiwnie palcem i ...

- Bez szczegółów. - Upomniała go.

                Spojrzał na nią. Uśmiechnął się. 

- Dzięki, że mnie wysłuchałaś. - Podniósł się. - Pożyczam sobie tą butelkę. - Ścisnął szyjkę w garści. Nachylił się i pocałował ją w czoło. - Dobranoc. Idź już spać. Jutro to skończysz.

- Dobranoc.

             Zszedł po schodach i powlekł się do swojego pokoju. Chwilę patrzyła za bratem. Zamknęła drzwi na zamek i też położyła się spać.


             Skończyła rozmawiać przez telefon. Wróciła do gabinetu i odłożyła komórkę do torebki. Weszła do sekretarki.

- Dana... - Uśmiechnęła się do asystentki. - Wezwij proszę do mnie Ivone Willams, Sally Perkins i Angie Padescu.

- Już dzwonię. - Sięgnęła po telefon.

- Czekam w gabinecie. - Wróciła do siebie.

             Złożyła papiery i przesiadła się na kanapę. Sekretarka zaparzyła świeżą kawę. Przyszły po kilku minutach.

- Cześć. - Uśmiechnęła się do nich, stojąc w progu gabinetu.

- Natasha... - Odezwała się Angie z naganą. - ... ale nas przestraszyłaś.

- Mówiłyście, że nie chce się wam pracować. Co powiecie na kawę? - Odsunęła się z przejścia.

- Jesteś cudowna. - Sally rozejrzała się po gabinecie.

- Jakie chcecie ciastka? Są kruche i maślane.

- Kruche. Znowu jestem na diecie. - Uśmiechnęła się Ivone.

- Wariatka. - Otworzyła oba opakowania i wysypała ich zawartość na talerz.

               Rozsiadły się wokół niskiego stolika. Dana podała im kawę i zamknęła za sobą drzwi.


- ... Natasha... - Drzwi się otworzyły i wszedł pan Smitrovich. - ... przyszły próbki tkanin... - Spojrzał na kobiety. - Przepraszam, ale nie wiedziałem, że masz gości.

- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się szeroko.

- Panie pracują na dole... - Spojrzał na szwaczki. - ... uznam, że was nie widziałem i wrócę za pół godziny. - Puścił córce oko i wyszedł.

- Masz super ojca. - Ivone dopiła kawę.

- Wiem.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz