19

129 4 0
                                    

                 Obudziła się. Była sama. Ubrała szlafrok i wyszła na korytarz. Było cicho i spokojnie. Podeszła do drzwi swojego pokoju. Sięgnęła do klamki. Odetchnęła wolno i otworzyła. Weszła do środka. Leżał tam wolny materac. Odetchnęła z ulgą. Ruszyła do łazienki. Ubrała się i zeszła na dół. Weszła do kuchni.

- Dzień dobry. - Odezwała się. - Znowu przespałam śniadanie. Mam szanse na jakieś kanapki? - Uśmiechnęła się do Annabelle.

- Mam dla ciebie bułeczki bananowe.

- Jesteś kochana. - Ucałowała ją.

- Siadaj. - Uśmiechnęła się.     

              Przysunęła sobie krzesło.

- Gdzie Mili?

- Umówiła się z chłopakiem. Chcesz kawy?

- Poproszę.

            Postawiła przed nią talerz i filiżankę. Wróciła do krojenia warzyw.

- Gdzie wszyscy?

- Pan Smitrovich i Ivan pojechali do firmy. Pani Georgia gdzieś pojechała, a pani Katia poszła do kościoła.

- Misha..

- Coś załatwia, a Bella poszła na zakupy.

- Jesteśmy tylko my?

- Są jeszcze dekoratorzy na strychu.

- Właśnie, Eugene... - Dokończyła bułeczkę i z filiżanka kawy podeszła do służbowych schodów. Weszła nimi na sama górę.

- Dzień dobry. - Przywitała się.

- Dzień dobry. - Daryl wręczył jej talerz z bułeczkami. - Moje bułki... - Wskazał na drzwiczki windy kuchennej. - Naprawiłeś. - Ucieszyła się.

- Woziliśmy nią część rzeczy, a Annabelle rozpieszczała nas swoimi potrawami. - Uśmiechnął się.

- Chcesz jedną? - Wyciągnęła w jego stronę talerz. - Bananowe...

- Dzięki. - Poczęstował się.

              Usiadła przy stole i kończyła śniadanie.

- Natasha, miło cię widzieć. - Eugene usiadł po drugiej stronie stołu. - Jak się czujesz?

- Dzięki, dobrze.

- Powiesz mi o co chodziło wczoraj? Widzieliśmy policję.

- Ktoś mi zrobił głupi dowcip.

- I wzywaliście policję?

- Bracia trochę przesadzili. - Uśmiechnęła się. - Jak wam idzie?

- Kończymy.

- Fajnie. Dziś się wprowadzam. Możesz powiedzieć wszystkim, żeby zostali trochę dłużej?

- Imprezka? - Uśmiechnął się.

- Aha... Zadzwonię do Lucy.

- Powiem wszystkim. Jak skończysz, oprowadzę cię po nowym mieszkaniu.


              Wróciła z zakupów. Zatrzymała auto na wolnym miejscu i wysiadła. Na schodach stał Misha. Podszedł do niej.

- Czekałem na ciebie.

- Pomożesz mi. - Sięgnęła po torbę.

- Jedzenie? - Zajrzał do torby. - Znasz Joshua Bradleya?

- Robię przyjęcie... - Zrobiło jej się słabo. - Kogo? - Powtórzyła wolno.

- Joshua Bradley. - Powtórzył, biorąc od niej torbę.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz