23

108 4 0
                                    

                      Zatrzymał auto na podjeździe. Wysiedli. Natasha wyjęła torby i podeszła do drzwi. Joshua otworzył i puścił ją pierwszą.

- Jesteś głodna? Możemy zamówić coś na kolację. Kuchnia chińska, francuska, na co masz ochotę? - Patrzył na nią wyczekująco.

- A nie może być pizza?

- Może. - Uśmiechnął się. - Jaka?

- Obojętnie, tylko bez ryb. Mogę wziąć kąpiel?

- Jesteś moją żoną, to też twój dom. Nie musisz się pytać. Czyste ręczniki są w szafce.

- Dzięki. - Ruszyła do sypialni. Sięgnął po telefon i zamówił pizzę.

               Przysiadł na barierce tarasu i rozmawiał przez telefon. Na progu stanęła Natasha. Miała na sobie jego szlafrok. Mokre włosy sczesała do tyłu. Uśmiechnął się do niej.

- Pożyczyłam sobie twój szlafrok.

           Kiwnął głową. Rozległ się dzwonek. Obejrzała się za siebie.

- To nasza pizza. - Zakrył dłonią mikrofon telefonu. - Odbierzesz? - Sięgnął po portfel i rzucił jej.

             Złapała go i ruszyła do drzwi. Stanął na progu, obserwując ją i dostawcę. Zamknęła drzwi i wróciła na taras. Położyła pudełko na stole. Obok odłożyła jego portfel.

- Z kim rozmawiasz? - Zaciekawiła się.

- Z bratem. Chcesz z nim porozmawiać? - Wyciągnął telefon w jej stronę. Ostrożnie wzięła aparat i przyłożyła go do ucha.

- Halo...

- Nakryję do stołu. - Joshua wyszedł.

- Cześć Natasha. - Usłyszała głos po drugiej stronie. - Witaj w rodzinie siostrzyczko. Jestem James.

- Cześć James.

- Josh wszystko mi powiedział. Nic się nie martw Ivan wyzdrowieje.

- Dzięki.

- Pozwól Joshowi zaopiekować się tobą. To dobry facet. Znam go całe życie.

- Na razie mam trochę inne kłopoty. - Obserwowała jak mąż nakrywa do stołu. - Potem się zastanowię.

- Wiem, to też mi powiedział. Razem już nad tym pracujemy. Niedługo się spotkamy i cię ucałuję. Na razie ty ucałuj ode mnie Josha. Cześć. - Rozłączył się.

          Odłożyła telefon na stół i usiadła na krześle. Joshua usiadł po drugiej stronie.

- Chcesz wino, czy sok?

- Może być wino, ale odrobinę. - Sięgnął butelkę i napełnił jej kieliszek do połowy. Upiła łyk. - Bardzo dobre.

- Jedz, póki ciepła. - Nałożył jej kawałek na talerz.

- Dzięki. - Przysunęła go do siebie. - Mogę cię o coś spytać?

- O wszystko... Powinniśmy wreszcie zacząć rozmawiać.

- Skąd wziąłeś ten pomysł, że nie uznajesz rozwodów?

- Mój... nasz ojciec zginął jak mieliśmy kilka lat. Naszym wychowaniem zajął się dziadek. Był jedynym mężczyzną w naszym życiu. Wychowywaliśmy się u niego. Babcia świetnie gotowała. Mama przyjeżdżała do nas tylko na weekendy. Przeżył z babcia pięćdziesiąt lat. Też nie uznawał rozwodów. Mówił, że to wyjście dla tchórzy. Prawdziwi mężczyźni tak nie robią. Gdyby wierzył w rozwody, pożegnałby się z babcią kilka dni po ślubie.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz