15

20 0 0
                                    

             Zatrzymał auto na wolnym miejscu. Wysiadł i rozejrzał się wokół. Bardzo przyjemna okolica. Spojrzał na szyld restauracji. Westchnął i podszedł do niej. Część reklamowanych napisów była po rosyjsku. Wszedł do środka. Dzwonek nad drzwiami oznajmił jego przyjście.

- Jeszcze zamknięte. - Mężczyzna wyłonił się z kuchni.

- Dzień dobry. - Przywitał się.

- A... to ty... - Rozpoznał przybysza.

- Możemy porozmawiać?

- Tam. - Wskazał kotarę.

                Weszli do małej salki. Usiedli po obu stronach stołu. Obserwowali siebie.

- Napijesz się czegoś? - Sasha odezwał się wreszcie. - Kawa, herbata, coś mocniejszego?

- Może być kawa.

- Zaraz przyniosę. - Podniósł się i wrócił do głównej sali. Joshua rozejrzał się wokół. Cierpliwie czekał. Wrócił Sasha. Niósł na tacy filiżanki. - Zapomniałem się spytać jaką kawę pijesz. - Postawił między nimi dzbanuszek z mlekiem i cukierniczkę.

- Dzięki. - Przysunął sobie kawę i posłodził.

             Sasha nalał śmietanki i dosypał cukru. Mieszał kawę, obserwując mężczyznę. Upił łyk.

- Powiesz mi po co przyszedłeś?

- Chodzi o Natashę...

- Coś jej się stało? - Zaniepokoił się.

- Ktoś przeciął hamulce w jej aucie. Wiesz coś o tym?

- Jezu,  nic jej się nie stało?

- Nie. Wiesz coś o tym? - Powtórzył pytanie.

- Oszalałeś! - Spojrzał oburzony na niego. - Kocham Natashę. Wiem, że jest twoją żoną i pogodziłem się z tym, że nie będzie moja. Może zastanowisz się nad tym rozwodem?

- Nie. Mam zasady.

- W pewnym sensie je szanuję. - Napił się kawy. - Chociaż wolałbym, żeby była moją żoną.

- Więc nie masz z tym wspólnego?

- Nie. Natashy nic się nie stało?

- Nie. Na szczęście nie jechała tym samochodem. Rozładował jej się akumulator i pojechała moim.

- I przyszedłeś do mnie...

- Sprawdzam też inne tropy...

- Tasha nie ma wrogów.

- Ma, jeżeli ktoś chce jej zrobić krzywdę, ale nie wiem dlaczego.

- Jest jeszcze ktoś na twojej liście, czy jestem na pierwszym miejscu.

- Na drugim. Zacząłem od końca. - Kończył kawę.

- To bardzo miłe. - Uśmiechnął się. - Opiekuj się nią.

- Próbuję. - Podniósł się i sięgnął po portfel.

- Kawa na mój koszt. Przyjdźcie kiedyś z Tashą na kolację. - Stanął obok niego.

- Nie mieszkamy razem. Nie rozmawia ze mną. Nie odbiera telefonów... ale jeżeli uda nam się spotkać, przyjdziemy. - Wyciągnął do niego dłoń.

- Pozdrów ją ode mnie. - Uścisnął mu prawicę.

               Wrócił do auta.


              Oczy same jej się zamykały. Ziewała tak mocno, że za każdym razem miała wrażenie, że zwichnie sobie szczękę. Odłożyła projekty i podniosła się.

Zwycięzca bierze wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz