- I jak z nią? Już raz wyrwałaś ją z opresji. Ratherdaro!
- Uspokój się, Aldorianie. Ciszej! - odparła Pierwsza Pani Lunaru wraz z uspokajającym gestem dłoni - z waszej relacji nie umiem odpowiedzieć, dlaczego doświadczyła aż tak wielkiego szoku. Pamiętam jednak co ujrzałam w niej tamtego dnia. Siłę, niepozorną i niewidoczną na wierzchu. Od tamtej pory jej hart tylko wzrósł. Przejdzie także i przez to.
Aldor pokiwał głową, oddychając głęboko i przegryzając wargi. Wyszedł na zewnątrz namiotu, pozostawiając w nim Ratherdarę wraz ze śpiącą Eleną i elfickim znachorem. U wejścia czekała nań Ariana:
- I co z nią? – zagadnęła.
- Wyjdzie z tego. Musi być wyjątkowo podatna na przypływ tak silnych emocji.
- W takiej chwili...
- A ty? - spytał Aldor uspokajając się już na tyle, by móc normalnie rozmawiać - jak podróż, co słychać w Lexanie?
- Niczego złego nie doświadczyliśmy w drodze - odparła zapytana, która dotarła nad Xanceryon wraz z kilkoma Łowcami w chwili, gdy Aldor pozostawał na zwiadzie – a co do Lexanu, dowiesz się na zebraniu. Nic jednak, czego byś nie wiedział.
- To dobrze – westchnął, przeczesując dłonią splątane włosy.
- Dostałam twój list – rzekła, siadając obok na stosie sosnowych belek – bardzo oficjalny styl, niepodobny do ciebie. Czemu chciałeś, żebym wróciła?
- Oj nie zaczynaj znowu. Nie mam na to weny - machnął ręką z irytacją, po czym wygrzebał z przepastnych kieszeni płaszcza małą, podłużną buteleczkę. Otworzył wobec Ariany i pociągnął kilka łyków.
- Cóż takiego zaczynam? - obruszyła się, gdy dopadła ją nutka chmielowego ekstraktu - odpowiedz na pytanie.
- Bo cię kocham - odparł spiesznie, jakoby specyfik dodał mu odwagi, którą zwykł w podobnych chwilach tracić – bo lepiej mi się pracuje, przyjemniej podróżuje, łatwiej pokonuje trudności, gdy jesteś obok mnie. Gdy mogę pomówić z tobą o wszystkim, od wojny przez garbarstwo aż na rybactwie kończąc. O czymkolwiek, choćby nie miało to najmniejszego sensu ani celu. O ile oczywiście znów nie obrazisz się, bo tego nie powiedziałem, tamtego nie zrobiłem, z tą za długo przebywałem, na tamtą zbyt długo patrzyłem, z tą...
Głos zatrzymał mu się w gardle, gdy jego usta zetknęły się w najsłodszym pocałunku, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Chwilę po tym Ariana wstała z uśmiechem i przesuwając palcem po brodzie towarzysza rzekła:
- Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Bywaj, widzimy się na zebraniu.
***
Jakiś czas później w namiocie Quallorana zebrali się wszyscy decydenci za wyjątkiem Eleny, która dochodziła do zdrowia. Zgodnie z relacją Ratherdary obudziła się już i odpoczywała. Z ulgą przyjęli to Aldorian i Rister, klepiąc się nawzajem po plecach. Powrotną drogę z Doliny Gerzat do obozu zapamiętają na całe życie. Tymczasem należało omówić istotne sprawy, gdyż połączone armie znalazły się w punkcie, w którym ich decyzje ważą nieporównywalnie więcej od dotychczasowych. Ku zdumieniu samego wywołanego, Qualloran przekazał na wstępie głos Aldorianowi.
- Nasz raport jest wam znany - zaczął Hablarczyk, naprędce dobierając słowa – sami widzieliście, co się stało z Eleną. Wszyscy też znacie, przynajmniej w części, historię porwania jej córki. Tymczasem... ta właśnie się odnalazła, choć dalej ciężko mi w to uwierzyć. Jedyna córka, kilkunastoletnie dziecko zaatakowało nas w biały dzień, pragnąc naszej śmierci. Śmierci własnej matki! Cieszę się, że Elena akurat tego nie słyszy... W tamtym czasie, gdy zniknęła Lara, porwano także i wiele innych dzieci. Całe Varango trzęsło się wtedy ze strachu przed grabieżą, ogniem, a nadto i porywaczami. Wszystkie poszlaki, które zdołałem odczytać od tego czasu wskazują na Hrabiego. On jest Białym Łowcą, którego zadaniem było wychowanie młodych w duchu służby Czarnemu Krukowi. Boję się, że młoda Lara jest pokazem tego, co on ukształtował. Lara jest najpewniej tylko jedną z nich, kto wie, co ten pozbawiony zasad szaleniec jeszcze tam tworzy! Spójrzcie, do czego to wszystko prowadzi, on i Qabriela, oni zmieniają nawet nasze dzieci w skrytych, zimnokrwistych zabójców!
CZYTASZ
Kroniki Endalmaru, tom 3. Pęd żywiołów
Fantasy...każdy wiedział, że w końcu coś stać się musi. Niemożliwością jest, by stale rosnące napięcie nie wybuchło wreszcie, tworząc niejako nową rzeczywistość. Jaka ona będzie? To zależy już tylko od żywiołów. Pędu żywiołów. Zamglonej, nieoczywistej aleg...