Czasem może zdarzyć się tak, że zwycięzca wcale nie odczuwa radości z powodu swej wiktorii. Tak też było z wojownikami Trzeciej Siły, a szczególnie jej dowódcami, którzy po odbiciu Lexanu ruszyli dalej na północ. Podążali teraz wzdłuż biegu Optusa, a ich kolejnym celem miał być Hardar, stolica Holianu.
Przygnębiony Aldorian, milcząca Ariana, przejęta Elena. Pozostający na przedzie decydenci zostawili za sobą złote mury Bursztynowej Iglicy, gdzie złożono ciało Mederina. Przed nimi zaś rozciągał się kraj pełen wrogów, z którego najsilniejszą częścią przyjdzie się prędzej czy później spotkać.
Armia Trzeciej Siły poruszała się prędko i zwinnie. Wielka rzeka była im za przewodnika, zaś wewnętrzny ogień podtrzymywały ból i strata. Tej ostatniej wszyscy doświadczali nader często, toteż ich hart i duch bojowy pozostawał w pełnej sile. Mieli bowiem świadomość, że zbliżają się do nieuchronnej bitwy, na którą czekali tak długo. Bitwy, która może potoczyć się dwojako - której skutkiem będzie pełna wolność, bądź całościowa zguba.
- Wiecie co? – rzekł raz jeden z Hannów, gdy podczas postoju przy ognisku ogryzał kostki dziczyzny – ja tam się cieszę, że wreszcie do tego wszystkiego dojdzie. A dlaczego? Bo cokolwiek się nie wydarzy, wreszcie będzie spokój. Zwyciężymy, co przywróci nam radość z życia, albo zginiemy, a wtedy co nas już będzie obchodziło, co Qabriela robi z tą ziemią?!
Jedno było pewne. Choć Krucza Pani dysponowała wielką potęgą zgromadzoną teraz w jednym miejscu, to niezależnie od rezultatu nadchodzącego starcia, przyjdzie jej ciężko okupić ewentualne zwycięstwo.
- Przybliża się dzień, który naznaczy losy tej wojny. Wojny, od której skutków nie będzie już odwrotu - zakończył swą przemowę Aldorian podczas ostatniego postoju przed szturmem na Hardar. Cała droga na wskroś Lerendalu i Holianu przebiegła spokojnie. Zadziwiająco i niepokojąco spokojnie. Wszelkie grupki Endalmarczyków i Persingów czmychały im z drogi nie mając pojęcia, cóż to za zastęp kroczy na północ. Wówczas wielu dobrych ludzi wzięło armię Eleny za kolejne posiłki Qabrieli, lamentując, iż nie ma już nadziei na odparcie najeźdźcy. Widząc wszak twarde i zacięte, smutne i pełne gniewu twarze Aldoriana, Ianira, Hannów czy Łowców niewielu rzekłoby, iż nie nadchodzi właśnie oddział oddany ciemności. Tym też osobliwym sposobem żadne wieści o nadchodzącym zagrożeniu nie doszły uszu Qabrieli, pozostającej w całkowitym skupieniu jedynie na Hablarze. Nic nie liczyło się wówczas dla niej bardziej, aniżeli klęska Północnego Sojuszu.
Nie napotykając przeszkód, pośród obrazu zniszczenia północnego Lerendalu i śladów zbrodni na ziemiach Holianu, Trzecia Siła stanęła u wrót Hardaru ostatniego dnia marca. Wiosenne słońce towarzyszyło przededniu bitwy, gdy posłowie wybrani spośród Hannów przekazali straży warowni swe żądania natychmiastowego poddania miasta. Zdezorientowani Persingowie (ich liczba była znikoma wliczając w to także garstkę zbrojnych) odmówili, szyderczo powołując się na swego namiestnika. Nie było im wszak do śmiechu, widząc pojawiającą się znikąd armię, o której nie mieli pojęcia. Aldorian zaś wraz z towarzyszami pragnął jak najbardziej ograniczyć rozlew krwi zważając, iż w mieście najpewniej pozostawało wielu Holiańczyków. Słysząc, iż Qabrieli nie ma w twierdzy, zażądał osobistego spotkania z namiestnikiem Hardaru. Lecz wysłannik ze stolicy odparł:
- Wielki namiestnik Marton Hasgryta nie będzie rozmawiał z nieznajomymi, jawnie grożącymi mu mieczem. Namiestnik przesyła ponadto ostrzeżenie, iż jeśli nie odejdziecie natychmiast, armia naszej Pani zniszczy was, nie okazując litości.
Nic nie poruszyło wówczas serca Aldoriana bardziej, aniżeli nazwisko namiestnika. Wypełniło to z nadmiarem czarę goryczy, po której przelaniu Hablarczykowi odeszła ochota na jakiekolwiek rokowania. Wydał on błyskawiczny rozkaz do ataku na stolicę, nim jeszcze posłowie powrócili za mury. Wojna, jako nieraz twierdził Hablarczyk, nie uznaje żadnych praw, toteż i wysłannicy Martona ponieśli śmierć w natarciu. Aldor doskonale odgadł wszystkie kłamstwa namiestnika. Qabrieli nie było w Hardarze, ani w jego pobliżu, jej wojska nie wspomogą więc mizernej w swej sile obrony miasta. Marton musiał zdawać sobie sprawę, że nie ma szans na zwycięstwo.
CZYTASZ
Kroniki Endalmaru, tom 3. Pęd żywiołów
Fantasía...każdy wiedział, że w końcu coś stać się musi. Niemożliwością jest, by stale rosnące napięcie nie wybuchło wreszcie, tworząc niejako nową rzeczywistość. Jaka ona będzie? To zależy już tylko od żywiołów. Pędu żywiołów. Zamglonej, nieoczywistej aleg...