16. Jakbyś chciał mnie pocałować

2.9K 322 96
                                    

Micah

‒ Do końca skrzyżowania za mostem. ‒ Blackwell ustala odcinek kończący trasę i pobudza maszynę do życia, której ryk przecina wieczorną ciszę.

Będziemy ścigać się głównymi drogami, na których o tej porze nadal panuje duży ruch. Może być niebezpiecznie, zwłaszcza gdy będziemy musieli omijać inne samochody, ale nie wywołuje to we mnie niepokoju. Adrenalina buzująca w moich żyłach jest wystarczającym motywatorem.

Odginam rejestrację, bo nie zamierzam dać się złapać i namierzyć.

‒ Zaczynamy na światłach ‒ oznajmia Blackwell.

Więcej informacji nie potrzebuję. Od razu ruszam ostro i przyspieszam, by zatrzymać się dopiero na skrzyżowaniu. Widzę kątem oka ustawiającego się obok przychlasta, choć wzrok mam wbity w sygnalizację, która świeci się na czerwono. Serce bije mi szybciej, a ciało aż wrze od napięcia, ale mimo to jestem całkowicie skoncentrowany na czekającym mnie wyścigu.

W chwili, gdy światła zmieniają się na zielone, obaj ruszamy jednocześnie z pełną mocą. Warkot silników rozbrzmiewa w powietrzu, koła ślizgają się przez pierwsze sekundy w miejscu, wzniecając tabuny kurzu i dymu. Jedziemy łeb w łeb i przecinamy skrzyżowanie, coraz bardziej przyspieszając.

Zbliżamy się do pierwszego zakrętu. Wyrywam maszynę do przodu i obejmuję prowadzenie. Przechylam się i ścinam drogę po wewnętrznej, wychodząc na prostą. Słyszę Blackwella, który jest tuż za mną, ale nie pozwalam mu się wyprzedzić. Determinacja, która mnie ogarnia jest teraz paliwem dla mojej duszy.

Przede mną ciągnie się sznur samochodów. W takich warunkach jeszcze nie miałem możliwości testować swoich umiejętności, ale to mnie w żadnym stopniu nie blokuje. Gdy zbliżam się do zderzaka jednego z samochodów, zjeżdżam dynamicznie na sąsiadujący pas i go wyprzedzam. To samo robię z następnymi pojazdami. Reaguję szybko i precyzyjnie na zmieniającą się sytuację. Jestem chyba konkretnie pieprznięty, ale ta chwila sprawia mi wręcz frajdę i dziką satysfakcję.

Mocnej zaciskam dłonie na manetkach i przyspieszam, aż czuję przechodzące przez motocykl wibracje. Na drodze przede mną tłoczą się samochody, które jadą jednostajnym tempem. Przemykam pomiędzy nimi, mimo, że ich luterka niemal muskają mnie w ramię. Niektórzy kierowcy trąbią i krzyczą bluźnierstwa pod moim adresem, co tylko mnie napędza. Liczy się szybkość. I wygrana.

Zdaję sobie sprawę, że jedna pomyłka może nieść poważne konsekwencje. Wystarczy chwila nieuwagi albo sekundowe opóźnienie, a ja wpieprzę się w czyjeś auto albo w barierkę. Ale nie mam zamiaru tutaj zginąć ani uszkodzić maszyny. Moim celem jest dotrzeć na metę w jednym kawałku.

Szybkim zerknięciem w lusterko sprawdzam, gdzie znajduje się Blackwell. Jest za mną, jednak wciąż dzieli nas za mała odległość, bym poczuł pewną wygraną. Wykorzystuję niewielką lukę między dwoma samochodami i pruję do przodu na pełnej prędkości. Wszystko dzieje się tak szybko, że moje reakcje są instynktowne. Zbliżam się do kolejnego skrzyżowania i sygnalizacji, która zmienia się na czerwone. Pochylam się nad motocyklem i utrzymuję tempo, nie zamierzam się zatrzymywać. Auta z naprzeciwka ruszają i zaraz przetną mi drogę. Przyspieszam, by do tego nie dopuścić.

Nagle z bocznej uliczki wprost na mnie wyjeżdża samochód. Słyszę pisk jego hamulców, gdy usiłuje do mnie nie dobić. Wykonuję ryzykowny manewr, ale utrzymuję panowanie nad maszyną i uciekam przed zderzeniem. Pokonuję skrzyżowanie już bez większych przeszkód. Mimo to serce dudni mi w uszach, zagłuszając nawet ryk silnika. Biorę głębszy oddech i odzyskuję koncentrację.

Wjeżdżam na most, który ciągnie się dwoma pasami. Połowa trasy już za mną. Zmotywowany ponownie pochylam się nad maszyną dla zachowania lepszego tempa. Wyprzedzam kolejno wleczące się przede mną samochody, manewrując między sąsiadującymi pasami. Każdy taki moment niesie ze sobą ogrom satysfakcji i poczucia wolności. Czuję jedność z motocyklem, który reaguje precyzyjnie na jakikolwiek mój ruch.

Out of my reachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz