11. Mój świat nie kręci się wokół ciebie

1.7K 261 79
                                    

Lea

Obracam się na leżaku i podpieram rękę pod brodą. Mruczę w zadowoleniu, bo w końcu znalazłam wygodną pozycję. Dopadło mnie znużenie i coś czuję, że zaraz zasnę. Mało spałam w nocy, bo do późna ogarniałam projekty tatuaży dla klientów, a z samego rana musiałam jechać do studia, by robić te durne fotki nowej kolekcji. Mama jest na mnie wściekła, bo zwiałam nim skończyliśmy, ale chwilowo mam to totalnie gdzieś. Nie będę o tym myśleć, kiedy mogę relaksować się nad basenem w towarzystwie przyjaciół.

‒ Coś ty znowu wymyślił? ‒ Dociera do mnie pytanie mojego brata. ‒ Człowieku, po co?

‒ Nie słyszę cię! ‒ odkrzykuje Nico i chyba idzie wzdłuż basenu, bo rozlegają się czyjeś kroki ‒ Mam chorobę słuchową, która nazywa się „gówno mnie to obchodzi"!

Leżę tyłem do wody, a jest mi zbyt wygodnie, by niszczyć tę chwilę i sprawdzić, co robią te gamonie. Zaraz po tym słyszę dziwne pluski, jakby coś wpadało do basenu i rozbawiony chichot Carmen i Audrey.

‒ Cyrk odjechał, klauna zostawił ‒ komentuje Vinnie, zapewne krytykując pomysł Andersona.

‒ Łap! Na główkę! ‒ woła Nicholas, a sekundę później powietrze wypełnia krzyk bólu mojego brata, a następnie jego przekleństwa.

‒ Ty kretynie!

‒ Sorrka, myślałem, że zdążysz!

‒ Zaraz wsadzę ci w dupę to piwsko, jeśli przez ciebie wyrośnie mi guz na środku czoła! ‒ wygraża się mój bliźniak.

‒ Ale po co ta agresja, kolego? Ciśnienie ci skoczy i jeszcze eksplodujesz jak popcorn.

‒ Zaraz ty eksplodujesz, jeśli się nie zamkniesz. Sam sobie będziesz po to nurkował! ‒ irytuje się Vinnie. ‒ To jest kompletnie bezsensu.

‒ Może, ale przynajmniej będzie ciekawiej.

Jęczę markotnie.

‒ Możecie być troszkę ciszej? ‒ proszę sennie, ale chyba mnie nie słyszą.

Znowu rozlegają się pluski, kiedy ktoś ‒ zakładam, że Nico, wrzuca coś do wody. Ciekawość nie wygrywa z lenistwem i nadal pozostaję w tej samej pozycji.

‒ Ale ty jesteś głupi ‒ chichocze Audrey.

‒ A wiesz co dla mnie jest głupie? ‒ odgryza się Nicholas i wydaje z siebie sapnięcie, jakby podnosił coś ciężkiego. Kolejne pluski. ‒ Marnowanie czasu na ocenianie i krytykowanie innych.

‒ Bo rozumienie jest trudne ‒ odzywa się wyniosłym tonem Carmen. Nie muszę jej widzieć, by wyobrazić sobie, jak siedzi na leżaku po drugiej stronie basenu i czyta książkę. ‒ Dlatego większość ludzi ocenia.

Przysypiam i przestaję słyszeć ich przekomarzania. Wybudzam się tylko na moment, kiedy znowu rozlega się jakieś poruszenie i krzyki. Rozpoznaję dwa nowe głosy. Micah z Raydenem przyjechali, choć rano pisali na czacie grupy, że raczej nie dadzą radę do nas dołączyć, bo robią z dachem w domu Hayesów. Nie witam się z nimi, bo odpływam w głębszy sen.

Nie wiem, ile czasu śpię, chyba długo, bo prawie dostaję zawału, gdy ktoś nagle dotyka mnie czymś chłodnym w plecy. Wzdrygam się, ale bardziej w reakcji na kontakt zimnej dłoni z moim rozgrzanym ciałem niż ze strachu.

‒ Czy ty chcesz się spalić? ‒ To Micah. Jest tuż za mną i chyba zasłania mi swoją posturą słońce, bo przestałam czuć smażące mnie promienie.

‒ To raczej niemożliwe, skoro robisz mi cień ‒ mruczę rozespana. Musiałam naprawdę długo spać, mam sklejone powieki i całkowicie wysuszone gardło. W dodatku jest mi niesamowicie gorąco.

Out of my reachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz