Lea
Otwieram szafkę i wrzucam do niej z westchnieniem podręczniki razem z torbą. Trwa przerwa na lunch, a nie mam zamiaru taskać ze sobą tych ciężarów. Wyjmuję jedynie telefon i sprawdzam nieodczytane powiadomienia. Same polubienia i reakcje pod najnowszym zdjęciem, które wrzuciłam rano w kolejnej kiecce z kolekcji mamy. Śledzę komentarze pobieżnie wzrokiem, ale nie ma wśród nich żadnego od Micaha.
Marszczę delikatnie czoło.
Zawsze był jedną z pierwszych osób, która lajkowała mi zdjęcia i komentowała. Tym razem zero odzewu. Podobnie jak przez ostatnie trzy dni, w których nie widzieliśmy się nawet na moment.
Tłumaczę sobie jednak to tym, że od poniedziałku zaczął pracę na budowie u Jassa, a wieczorami również był czymś zajęty, przez co nie miał, kiedy do mnie choćby napisać i zaproponować spotkanie. Nie jestem pępkiem świata.
Przeglądam się w niewielkim lusterku, które umocowałam do drzwiczek szafki i wykrzywiam usta w grymasie. Ale to nie z powodu lekko opuchniętej i powoli gojącej się wargi, lecz na widok swojego mundurka. Nienawidzę w tym chodzić. Wciskam palce za krawat i poluzowuję go chociaż odrobinę, by móc swobodniej oddychać.
‒ Jeszcze moje! ‒ Słyszę wrzask Nico, a kiedy oglądam się do tyłu zauważam, że biegnie w moim kierunku. On również ma na sobie mundurek, a teraz pod wpływem pędu jego przydługawe jasnobrązowe włosy przykleiły mu się płasko do boków głowy.
Nie zdążył się nawet zatrzymać i z rozmachem wrzuca swoje książki do mojej szafki. Podręczniki uderzają z głuchym łoskotem o metalową ściankę.
Patrzę na niego jak na idiotę.
‒ Przecież masz swoją szafkę.
‒ Twoja jest bliżej.
No tak, logiczne.
Przewracam oczami i zatrzaskuję drzwiczki, po czym z telefonem w dłoni kieruję się w stronę stołówki. Idący obok Nicholas pochyla się lekko w moją stronę i szepcze konspiracyjnym tonem:
‒ Wiesz już?
‒ Nico, skąd mam wiedzieć co masz na myśli?
Podnosi zaciśnięte palce dłoni i wydaje z siebie dziwne odgłosy, które przypominają mi ujadanie psa. I to w dodatku bardzo starego.
‒ Jesteś psem?
‒ Czy to dla ciebie... ‒ zaczyna oburzony i powtarza odgłos, nie przejmując się tym, że ujada na środku szkolnego korytarza i skupia tym uwagę innych. ‒ Brzmi jak pies?
‒ Teraz bardziej jak komar, który lata koło ucha, gdy próbujesz zasnąć.
‒ Okej, najwyraźniej mój poziom imitacji dźwięków jest poza twoim umysłowym zasięgiem, więc powiem wprost. ‒ Znowu nieco się przybliża i mamrocze przyciszonym głosem. ‒ W piątek są wyścigi.
Mrugam w osłupieniu.
‒ Skąd o tym wiesz?
‒ Od Micaha, a od kogo? Powiedział nam o tym wczoraj na siłce.
Zmieszanie połączone z delikatną urazą wypełnia mnie od środka. Micah o niczym mi nie powiedział.
Poza tym... z chłopakami miał czas się spotkać, a do mnie nie odezwał się choćby słowem. Jest na mnie zły? To przez tę sytuację na imprezie? Mimo zapewnień, że tylko się zgrywałam i wcale nie chciałam go pocałować, on mi nie uwierzył i postanowił się zdystansować?
‒ Tym razem odbędą się na Mulholland Drive ‒ oznajmia przyjaciel, który chyba nie zauważył mojej pochmurnej reakcji.
Ale ta informacja sprawia, że marszczę brwi.
CZYTASZ
Out of my reach
RomansaLea Prescott to siedemnastoletnia uczennica elitarnej szkoły w LA, świetnie prosperująca modelka i przyszła studentka college'u we Francji. Przynajmniej taki plan ma wobec niej matka, bo Lea ma nieco odmienną wizję swojej przyszłości. Ona chce robić...