Lea
Jesteśmy na imprezie Madison już od jakichś dwóch godzin i naprawdę świetnie się bawimy całą paczką. Zrobiliśmy efektowne wejście, gdy podjechaliśmy pod dom organizatorki limuzyną. Nico oczywiście kazał wtedy naszemu kierowcy puścić muzykę na full i otworzyć okna, przez co dużo osób wyszło na zewnątrz, by zobaczyć, co się dzieje. Typowe zagranie Andersona, króla melanży i największego atencjusza, rządnego uwagi każdego. Nie powiem, było to całkiem zabawne.
Na miejscu dołączył do nas Ray, co Audrey nie przyjęła już z taką radością jak reszta. Na szczęście Burns wyszedł z inicjatywą i przeprosił ją za swoje zachowanie, bo jak wyznał nigdy celowo nie chciał jej urazić. Montrose przyjęła przeprosiny, jednak uprzedziła, że jeszcze długa droga przed nim, by mu całkiem wybaczyła. Komedia z tą dwójką. Ale najistotniejsze, że się pogodzili i już nie ma w grupie kwasu. Zobaczymy na jak długo.
Carmen wciska się między mnie, a Audrey i zarzuca nam ramiona na barki. Rozchlapuje trochę swojego drinka, którego trzyma w dłoni, ale nawet tego nie zauważa.
‒ Bez kitu, uwielbiam te wasze imprezy nadzianych nastolatków! ‒ oznajmia podniesionym głosem, bujając się do rytmu puszczonej przez Dj-a muzyki. ‒ Darmowe alko, drinki robione przez wynajętego barmana, wypasione chaty, basen z podgrzewaną wodą, no i ci faceci. ‒ Wskazuje kubeczkiem na ludzi wokół. ‒ Jak wyrwani wprost z jakiegoś katalogu!
‒ Słyszałem to ‒ wtrąca oskarżycielsko mój brat, który choć rozmawia z chłopakami to i tak wychwycił słowa swojej dziewczyny.
Całą paczką zebraliśmy się w jednym miejscu w salonie, plus dołączyło do nas jeszcze kilku znajomych z naszej szkoły. Niedaleko jest bar, z obsługującym go dwoma barmanami, a na środku pokoju parkiet, na którym bez przerwy tańczy tłum ludzi.
‒ Ty jesteś z nich najprzystojniejszy, Vi ‒ zapewnia przymilnie Carmen i posyła mu całusa.
Wymieniam ze stojącym obok mojego brata Micahem cyniczne spojrzenia. Zawsze ciśniemy razem bekę z zachowania naszego rodzeństwa.
‒ Cieszę się, że dobrze się bawisz, Carmi ‒ zwracam się do przyjaciółki. ‒ Ale jakbyś mogła nie rozlewać po mnie swojego drinka.
‒ To z tej ekscytacji! ‒ chichocze i porusza biodrami, kołysząc w ten sposób również mną i Audrey. ‒ Ludziska, ale ja was kocham!
‒ Carmi, skoro już robisz się wylewna to może lepiej nieco zwolnij z tymi drinkami ‒ zauważa z troską Vinnie.
Carmen po wypiciu za dużo alkoholu często mówi jak to kogoś kocha i ogólnie robi się z niej milutka przylepa. Czyli totalne przeciwieństwo osoby, jaką jest na co dzień. Tak jakby alkohol wyżerał z niej jad, który zawiera praktycznie w swojej co drugiej wypowiedzi.
‒ Nic mi nie będzie ‒ obiecuje Hayes i odsuwa się od nas, by podejść do Vinniego. Teraz to mojego bliźniaka obejmuje w pasie i opiera brodę na jego torsie. ‒ Najwyżej będziesz mi trzymał włosy. Prawda, misiu-pysiu?
Vinnie przytula ją i równocześnie mamrocze pod nosem:
‒ Tego właśnie wolałbym uniknąć.
‒ Kto jest najlepszym misiem na świecie? ‒ mówi do niego dalej nienaturalnie cukierkowym tonem. ‒ Ty!
‒ Tak, tak.
‒ Carmen, stop, bo zaraz to ja puszczę pawia i to na ciebie ‒ ostrzega ze zniesmaczoną miną Nicholas, do którego boku przykleiła się jakaś blondyna w bluzce z głębokim dekoltem. Ale to tak głębokim, że nawet mimo dzielącej nas odległości jestem w stanie dostrzec pępek dziewczyny. Przedstawiała mi się, ale zdążyłam zapomnieć jej imię. Zresztą to i tak mało istotne. Anderson nawet nie jest nią zainteresowany i pewnie jutro nie będzie pamiętać o istnieniu tej blondynki.

CZYTASZ
Out of my reach
RomanceLea Prescott to siedemnastoletnia uczennica elitarnej szkoły w LA, świetnie prosperująca modelka i przyszła studentka college'u we Francji. Przynajmniej taki plan ma wobec niej matka, bo Lea ma nieco odmienną wizję swojej przyszłości. Ona chce robić...