13. Masz na moim punkcie obsesję

3.3K 331 208
                                    

Lea

Parkuję range rovera w garażu i wysiadam z auta, choć tak właściwie to się staczam na słabych nogach. Nie dość, że mam poparzone plecy to jeszcze teraz moje ciało protestuje, zmęczone po porannym treningu. Alex, moja trenerka personalna, dała mi dzisiaj konkretny wycisk. Jutro na bank ledwo będę się ruszać.

Liczyłam, że odpocznę podczas kilkugodzinnego siedzenia w salonie, kiedy pani Sienna Marquez, fryzjerka mamy, likwidowała z moich włosów czerwony odcień. Ale tylko dopadło mnie tam znużenie i prawie przysypiałam na krześle, przez co teraz czuję się, jakby mnie ktoś połknął, przeżuł i wypluł.

Wchodzę do części mieszkalnej domu i odrzucam klucze do porcelanowego pojemnika w przedpokoju. Marszczę brwi, słysząc dobiegającą z piętra muzykę. Najwyraźniej mój brat już jest w domu, choć miał do późna razem z chłopakami kończyć naprawiać dach u Hayesów. Chętnie bym do nich dołączyła i miałam nawet zamiar za chwilę to zrobić.

Zanim jednak ruszam w stronę schodów, najpierw idę do kuchni. Chcę się zobaczyć z Doris.

Przystaję w progu i uśmiecham się na widok kobiety. Jest tak zapatrzona w ekran telewizora, że nawet nie zauważyła mojego przybycia i zapomniała o warzywach, które kroi przy blacie. W serialu dzieje się jakaś akcja, bo słyszę strzały i krzyki, a zaraz potem zduszone sapnięcie opiekunki:

‒ Rodrigo i coś ty narobił?

Śmieję się pod nosem.

‒ Nie utnij sobie palca przez tego Rodrigo.

‒ Lea, matko święta! ‒ Wzdryga się wystraszona. Obraca się w moim kierunku, a na mój widok jej buzia rozświetla się w uradowanym uśmiechu. Odkłada nóż i rusza do mnie, wycierając dłonie w fartuch. Dostała go w święta ode mnie i Vinniego. Na przodzie widnieje napis: „Dla najlepszej opiekunki na świecie". ‒ Ale pięknie wyglądasz, skarbie!

Mruczę ciche podziękowania, choć w ogóle nie podzielam jej zdania. Znowu wyglądam... nijako. O wiele lepiej czułam się sama ze sobą z tymi czerwonymi końcówkami.

Doris orientuje się, że nie jestem zadowolona. Szczypie mnie delikatnie w policzek.

‒ Co to za mina?

Wzruszam ramionami, nie chcąc wyjawiać na głos swoich myśli. Chociaż dla niej to i tak jest oczywiste. Wielokrotnie słyszała moje kłótnie z mamą z tego powodu. Chyba właśnie dlatego postanowiłam najpierw zajrzeć do niej, bo wiedziałam, że mnie pocieszy.

‒ Wyglądasz pięknie, kruszynko ‒ powtarza z pewnością i chwyta mnie za ramiona. ‒ Nigdy w to nie wątp. Wiesz, że musiałaś to zrobić. Sama uzgodniłaś z mamą, że wracasz do naturalnego koloru przed rozpoczęciem szkoły, a słowa należy dotrzymywać. ‒ Pstryka mnie w nos. ‒ Jeszcze kiedyś na pewno zafarbujesz się na czerwono albo na jaki tylko będziesz chciała kolor, ale teraz musisz słuchać mamy.

Wydaję z siebie cierpiętniczy odgłos, ale po chwili potakuję, bo co innego mogę zrobić? Gdybym sprzeciwiła się mamie wywołałabym kolejną kłótnię miesiąca i pewnie dostałabym szlaban.

‒ Jesteś głodna? ‒ pyta z czułością Doris i powraca do krojenia warzyw. ‒ Dopiero zaczęłam robić obiad, bo myślałam, że będziecie z Vinniem później, ale mogę zrobić ci na szybko jakąś kanapkę.

‒ Nie, dziękuję. Coś ci pomóc?

‒ Nie, nie. ‒ Odgania mnie ręką, skupiając się z powrotem na ekranie. ‒ Idź już sobie, zaraz mam następny odcinek. Zawołam was, jak obiad będzie gotowy.

Parskam śmiechem i zostawiam ją samą. Planowałam wbiec na górę, ale zrezygnowałam z tego pomysłu po pokonaniu zaledwie dwóch stopni. Odezwały się mięśnie moich łydek. Tłumię stęknięcie i już tempem żółwia wspinam się na piętro, a następnie skręcam w kierunku pokoju mojego brata. Otwieram zamaszyście drzwi, a wtedy muzyka staje się głośniejsza.

Out of my reachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz