20. Nie zrobiłeś nic wbrew mojej woli

3.2K 320 263
                                    

Lea

Przedzieram się przez stojący mi na drodze tłum i zatrzymuję się dopiero w momencie, gdy dopadam do drzwi, które prowadzą na tylną część domu i ogród. Tutaj też kręci się sporo osób, ale na szczęście nikt nie zwraca na mnie uwagi. Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.

Pruję przed siebie, bez konkretnego celu, wzdłuż alejek porośniętych po obu stronach kwiatami. Jak na złość pełno tutaj obściskujących się par. Przyspieszam, nie mogę na nich patrzeć. Chociaż nie jestem lepsza, bo sama przed chwilą zachowywałam się podobnie. I to ze swoim najlepszym przyjacielem!

Co mi odbiło?

Dlaczego Micah to zainicjował?

Czy ja naprawdę chciałam go pocałować?

Chyba boję się poznać odpowiedzi na te pytania.

Odnajduję wolną ławkę, z dala od innych i opadam na nią z ciężkim westchnieniem. Świetnie. Teraz jeszcze zachowuję się jak jakaś rozhisteryzowana idiotka, która spanikowała, bo prawie pocałowała swojego najlepszego przyjaciela i to na oczach licznych świadków.

Gorące wypieki wstydu pokrywają moje policzki.

Pochylam się i zakrywam w dłoniach twarz. Co tam się wydarzyło? Dlaczego Micah to zrobił? Dlaczego ja to kontynuowałam? Chyba, że... to ja coś źle zrozumiałam? Może on tylko się zgrywał, a ja wzięłam to na serio i prawie go...

Robi mi się słabo z zażenowania.

Jak ja teraz spojrzę Micahowi w oczy? Jak wytłumaczę swoje zachowanie? Dla niego to pewnie nic nie znaczyło i po prostu żartował. To ja jak największa kretynka błędnie odebrałam jego sygnały i coś sobie ubzdurałam. Wcale nie chciał mnie pocałować, a ja prawie się zbłaźniłam, bo planowałam zrobić to jako pierwsza. Chyba bym się załamała, gdyby mnie po tym odtrącił i zapytał, co ja najlepszego wyprawiam.

Bo co ja najlepszego wyprawiam? Przecież to Micah! Mój przyjaciel! Mój drugi brat! Jak w ogóle mogło przejść mi przez myśl, by chcieć go pocałować?!

Chyba zaraz zwymiotuję.

Może to wina alkoholu? Ale nie byłam pijana. W ogóle nie czułam się źle. Wręcz czułam się wyśmienicie, komfortowo i przyjemnie. Zwłaszcza, gdy Micah mnie przytulał, był tak blisko i patrzył na mnie tymi swoimi szarymi oczami...

Kręcę głową do samej siebie. Coś mi się odkleiło. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć.

Nie wiem jak długo pozostaję na tej ławce, ale musiało minąć trochę czasu, bo w końcu odzyskuję kontrolę nad emocjami i swoimi myślami. Powrócił rozsądek. Wyjaśnię mu to i udam, że tylko się zgrywałam. Nie mogę dopuścić do tego, by między nami powstały jakiekolwiek zgrzyty.

Już mam podnieść się na nogi i wrócić do przyjaciół, bo nie zamierzam dłużej odgrywać tchórza, ale wtedy dociera do mnie strzęp rozmowy jakichś dziewczyn, które wyraźnie wypowiedziały imię Burnsa.

Szukam je wzrokiem i odnajduję w bocznej alejce. Idą w czteroosobowej grupce i paplają w rozemocjonowaniu. Najwyraźniej postanowiły się przejść, by móc na osobności obgadywać innych.

‒ Nie wiem o co chodzi Raydenowi ‒ mówi jedna z nich. To Madison, organizatorka imprezy. ‒ Ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy językiem prawie dotykał mi migdałków, a teraz mnie unika. Chciałam iść z nim dzisiaj na całość, nawet mu to napisałam kilka dni temu i wtedy sprawiał wrażenie zainteresowanego, ale dzisiaj za każdym razem, kiedy próbowałam do niego podejść to przede mną uciekał. Uciekał, czaicie? ‒ powtarza w oburzeniu. ‒ Nie ogarniam, co się wydarzyło po drodze.

Out of my reachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz