4. Na ciebie zawsze mogę liczyć

2.9K 273 79
                                    

Micah

Wjeżdżam przez otwartą bramę ogrodzenia z kutego żelaza i zatrzymuję się na podjeździe pod domem Prescottów. Zdejmuję kask i spoglądam na czerwone Porshe należące do Audrey. To jedyny samochód, jaki tutaj stoi, nigdzie nie dostrzegam range rovera bliźniaków, ani aut ich rodziców, co może oznaczać, że albo jeszcze nie wrócili albo zaparkowali w podziemnym garażu. Vinnie zapewniał, że do późna będą mieć wolny dom, więc zakładam pierwszą opcję.

Wolałbym nie natknąć się na Serenę i Harissona Prescottów. Wiem, że za mną nie przepadają, tak samo za moją siostrą i Raydenem. Może i w dzieciństwie pozwalali nam się razem bawić, a teraz nie zabraniają bliźniakom utrzymywać z nami kontaktu, ale od zawsze wyczuwałem od nich bijącą wobec nas niechęć. To nie są źli ludzie, kochają swoje dzieci, choć mają dla niech niewiele czasu. Jak każdy troskliwy rodzic chcą dla nich jak najlepiej i zapewne uważają, że towarzystwo kogoś mojego, siostry i Raya pokroju nie zalicza się do kategorii „najlepsze", a jedynie „przeciętne".

Idę wiodącą do drzwi alejką z kamienia naturalnego, która tworzy harmonijne połączenie z architekturą domu. Jest już wieczór, ale mimo to dostrzegam wszystko co mnie otacza, dzięki zamontowanym lampom ogrodowym, kinkietom przy elewacji i LED-owemu oświetleniu przy schodach. Przechodzę między dwoma kolumnami, ale nie zdążam podejść do szerokich drzwi pokrytych eleganckimi zdobieniami, bo ktoś pierwszy je otwiera. To Doris, która na mój widok uśmiecha się promiennie.

‒ Och, kogo ja widzę! Mój ulubiony chłopiec! ‒ Szczerzę zębami do korpulentnej kobiety, a ona przyciąga mnie do swojej piersi i przytula tak mocno, że zapiera mi na kilka sekund dech. Wypuszcza mnie z objęć, by móc mi się przyjrzeć. ‒ Urosłeś! I przybrało cię tu i ówdzie. ‒ Szczypie mnie w ramiona i tors, a jej radość jest tak zaraźliwa, że nie potrafię się nie uśmiechać do tej kobiety.

To ona głównie zajmowała się Leą i Vinniem, od ich najmłodszych lat. Razem z Prescottami przeprowadziła się do Silver Lake, ale choć bliźniacy nie potrzebują już opieki nadal z nimi mieszka, pracując teraz jako pomoc domowa. To samotna kobieta, która nie ma ani męża, ani dzieci i chyba też rodziny, bo nie kojarzę, by ktoś ją tutaj kiedykolwiek odwiedzał. Jak sama wielokrotnie powtarza to Lea i Vinnie są dla niej jak jej własne pociechy. Oni zresztą też traktują ją jak rodzinę.

‒ Reszta rozłożyła się już w salonie ‒ informuje mnie, kiedy wchodzę za nią do środka. ‒ Jesteś głodny, cukiereczku? Zostało jeszcze trochę lasagne.

Z grzeczności planowałem odmówić, ale burczenie brzucha zdradziło moje prawdziwe myśli. Doris chichocze i głaszcze mnie po policzku.

‒ Zaraz ci odgrzeję. Pewnie żywiłeś się samym śmieciowym żarciem przez te pół roku!

Wzruszam ramieniem, bo cóż... ma rację.

Idę za kobietą przez wszechstronny hol, z którego można przejść do pozostałych pomieszczeń albo schodami na górne piętro. Jak zawsze wszędzie jest wręcz perfekcyjnie czysto. Matka bliźniaków ma bzika na punkcie czystości.

‒ Lea usychała z tęsknoty za tobą, gdy cię nie było ‒ zagaduje Doris, na co w reakcji unoszę kącik ust.

‒ A dzisiaj zdążyła już się ze mną pokłócić.

‒ Czyli nic nowego. Zawsze mnie to bawiło, jak za dzieciaka potrafiliście się na siebie obrażać i lać nie na żarty, by po chwili dalej bawić się w zgodzie. Nigdy nie umieliście być na siebie źli dłużej niż pół godziny.

Mój uśmiech się powiększa. Co prawda to prawda.

Dzisiaj oczywiście poszło o te pieprzone wyścigi. Obraziła się, bo nie chcę jej tam zabrać i potraktowałem jak gówniarę. Przez godzinę mnie ignorowała, malując farbami z Kiarą. Ale kiedy później montowałem w przedpokoju nowe płytki na miejscu tych pękniętych przyszła mi towarzyszyć i została już do końca, zachowując się jakbyśmy w ogóle nie poruszali wcześniejszego tematu. Znam ją jednak i wiem, że to nie oznacza, że odpuściła. Wręcz przeciwnie, ona specjalnie chwilowo skapitulowała, by uśpić moją czujność, a potem znowu będzie mnie męczyć. Wie, że w końcu się zgodzę, bo zawsze daję jej się w ten sposób podejść. Ale nie tym razem. Nie ma opcji, że ona tam się pojawi. Niczym nie będzie w stanie mnie przekonać.

Out of my reachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz