On-ona-on

245 35 1
                                    

Kiedy wstał późnym rankiem, głowa pękała mu od nadmiaru alkoholu i rozmyślania nad tym, co powinien zrobić. Krzywiąc się, pomaszerował do kuchni po coś do picia i tabletki. Popijając małymi łyczkami chłodną wodę, spojrzał na telefon. Pięć nieodebranych połączeń. I jedna wiadomość od prywatnego detektywa, którego wynajął do śledzenia Niki. Powiadamiał go, że zdjęcia plus dane dotyczące dziewczyny i jej obecnego adoratora, przesłał na maila. Rachunek również.

Dawid ponuro się uśmiechnął. To nawet świetnie się składa, bo czas dokończyć tę walkę. Robił to już nie tyle z powodu pożądania czy fascynacji osobą złotowłosej Dominiki, co raczej w celu zajęcia się czymś innym niż rozmyślanie o Ilonie. A to było trudne, bo nawet dziś, jak tylko się obudził, jej obraz pojawił się tuż obok i za nic nie dawał się przegonić. Zresztą nie tylko obraz. Każde wspomnienie o niej było tak żywe i tak realne. Tylko w jeden sposób mógł się tego wszystkiego pozbyć.

Kiedy przeczytał maila, zaczął się śmiać. A więc to tak wyglądało? Ciekawe czy Nika wiedziała, że ten jej wybraniec chciał się po prostu zemścić na nim, na Dawidzie? Założyłby się o cały swój majątek, że nie. W takim jednak razie zyskał broń, którą może się posłużyć, by rozdzielić tych dwoje. Poza tym magazynier? Też mu konkurencja? Śmiechu warte. Wyleje tego palanta natychmiast, gdy jutro pojawi się w biurze.

Dawid odzyskał nagle swój dobry humor. Bo nic go tak nie cieszyło, jak kolejna wygrana i kolejna zdobycz. Natychmiast odwoła spotkanie z Iloną. Zresztą, powie jej, że przeszła mu ochota i nie chce jej już więcej widzieć. Miała swoje pięć minut i skoro nie potrafiła ich wykorzystać, to jej strata. Musi to zrobić stanowczo i brutalnie, bo stanął właśnie na krawędzi otchłani i jeszcze jedno spotkanie z nią, a runie głową prosto w dół.

A na tak samobójczy krok wciąż nie był gotowy.

I długo nie będzie – postanowił, chłodno przypatrując się własnemu odbiciu w lustrze.

A te było prawdomówne i znów pokazało arogancką minę i lodowate spojrzenie. Dawidowi niewiele czasu zajął powrót do dawnego ja.

Już ubrany i nadzwyczajnie z siebie zadowolony, wsiadł w samochód i podjechał pod dom Niki. Po kilkakrotnym naciśnięciu dzwonka i braku jakiejkolwiek reakcji, musiał pogodzić się z tym, że w środku nikogo nie było.

Lecz nie zamierzał się poddać. Wolał poczekać. Zaparkował o dwa domy dalej i siedział w samochodzie, ze złośliwą radością wyobrażając sobie, co się stanie gdy powie dziewczynie prawdę o jej ukochanym?

Los postanowił tym razem wynagrodzić jego cierpliwość, bo pod dom Niki podjechał na motorze jego konkurent. Zatrzymał się i zdjął kask. Widać wiedział, że nikogo nie ma w środku i również postanowił zaczekać na przybycie któregoś z domowników.

Dawid nie namyślając się dłużej, wysiadł z auta i podszedł do chłopaka energicznym krokiem. Mateusz zauważył go dopiero, gdy znalazł się tuż przy nim.

– Kogo ja widzę? – powiedział z przekąsem.

– Zwycięzcę – odparł na to Dawid ze źle ukrywanym triumfem w głosie.

– A co? Ta ruda już ci się znudziła?

– Nie twoja sprawa. A teraz wynocha stąd i żebym cię więcej nie widział! Wybieramy się z Dominiką na przejażdżkę.

– A wiesz – Mateusz spojrzał na pogrążony w ciszy dom – tu chyba mieszka moja dziewczyna.

– Już niedługo.

– Już niedługo, co?

– Już niedługo nie będzie twoja.

– Pewnie, wielki i niezwyciężony pan prezes szykuje się do ostatecznego starcia.

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz