Rozdział 18

5 2 0
                                    

Olivia 

Jacob. Shawn. Jacob. Shawn. Przy każdym z nich byłam inną wersją siebie. Przy Jacubie byłam tą powiedzmy szczęśliwą słodką dziewczyną. Natomiast przy Shawnie taką prawdziwą sobą wariatką, uśmiechającą się co chwilę. Gdyby ktoś mnie zapytał dlaczego lubię Jacoba odpowiedź była by prosta. Za bycie miłym wspaniałym człowiekiem. Natomiast gdy ktoś zapytał mnie za co lubię Shawna nie umiała bym odpowiedzieć. Każdy z tych chłopaków różnił się strasznie. Shawn zamknięty w sobie, trochę tajemniczy brunet chociaż z drugiej strony mogłam z nim porozmawiać o wszystkim i do tego mnie rozumiał, wystarczyło że na niego spojrzę i już się uśmiecham, był też troskliwy. Jacob był raczej otwartą osobą czasem mówił coś a potem myślał miał przeurocze blond loczki i podwoził mnie do domu i do szkoły z drugiej strony to brat Lavini i podoba się Margaret. Westchnęła. To niemożliwy wybór. Minął tydzień od kiedy Jacob jest w naszej szkole. Dzisiaj był mecz Jacoba na który właśnie się wybierałam. Jedyna rzecz która mnie zasmuciła to że Lavinia i Shawn też tam będą. Koniec tych smętów trzeba zacząć się szykować! Nie przejmowałam się wyglądem ale narzuciłam na siebie kurtkę drużyny w której grał chłopak. Była trochę za duża ale to nic

*****
Mecz siatkówki odbywał się w jakiejś hali z względu na porę roku i śnieg. Usiadłam w pierwszym rzędzie na trybunach by móc przywitać się z chłopakiem. Siedziałam i siedziałam, aż zobaczyłam Shawna, ale bez Lavinii.
- Cześć - powiedział i usiadł koło mnie.
-Hej. Gdzie Lavinia?
- Kłuci się z swoim chłopakiem.
Czekajcie co? Czyli ona ma chłopaka? O Boże! Miałam ochotę w tej chwili po prostu przytulić Shawna i już nigdy go nie puścić! Tylko że w tej chwili Blondyn podbiegł do barierki przy trybunach. Podbiegłam do niego odrazu by się przywitać.
- Cześć - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Cześć ślicznie wyglądasz. Widzę że kurtka ci służy. - Powiedział opierając się o barierkę.
-Dziękuję i tak służy.
W tej chwili chłopacy z drużyny Jacoba zaczęli go wołać.
- Muszę iść - powiedział. - A to na szczęście. - dodał i .....

Shawn
Jacob właśnie pocałował Olivie w policzek. Niby to nic wielkiego, więc czemu zaczęło się we mnie gotować? W tej chwili miałem ochotę w coś walnąć ( najlepiej w śliczną buźkę Jacoba). Opanuj się Shawn. To tylko głupi pocałunek w policzek. Rudowłosa właśnie usiadła koło mnie. I zaczął się mecz.
30 minuta meczu 2:1.
45minuta meczu 3:2
79 minuta meczu 7:5
100 minuta meczu 9:6
150minuta meczu 13:10
Sędzia oznajmił koniec.
Drużyna Jacoba wygrała. Chłopacy zaczęli świętować już na boisku tak samo jak napalone fanki na trybunach. Olivia jedynie siedziała i się uśmiechała natomiast Lavinia przewróciła oczami na zwycięstwo brata i wróciła do oglądania swoich paznokci.
- Nie cieszysz się? - Zapytałem blondynkę.
- Jasne że tak! - Powiedział i zmieniła się w zupełnie inną dziewczynę niż przed chwilą.

Oliwia

Czekałam na Jacoba przed szatnią kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się złapał mnie w tali i zaczął obracać. Za śmiałam się.
- Wygraliśmy! -wołał blondyn.
- Brawo. Możesz odstawić mnie już na ziemię?- Zachichotałam.
- Och jasne. - powiedział, uśmiechnął się i posłusznie odstawił mnie na ziemię. - Żeby uczcić wygraną zabieram Cię i Shawna no i Lawinię na pizzę!



Ostatni wers tom 1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz