William
- Słyszysz? - ocknąłem się gdy głośny tembr głosu mojego trenera rozniósł się po szatni.
- Mhm.
- William do chuja, dzieciaku! - wydarł się, a ja oparłem głowę na swoich rękawicach. - Za dziesięć minut masz walkę a do ciebie jak do ściany. Ogarnij się w końcu i mnie słuchaj.
Westchnąłem i spojrzałem beznamiętnie na Ricka, który stał na środku małego obskurnego pokoju-pseudo szatni. Nie miałem dziś na nic ochoty, wszystko było mi obojętne. Jakiś czas temu pokłóciłem się z tatą i cisza ciągnęła się do dzisiejszego dnia, w którym ponownie jego nerwy chyba puściły. Nigdy aż tak nie posprzeczałem się z moim ojcem jak dziś, a poszło tylko o jebany samochód.
W tym momencie miałem walkę ze słabym przeciwnikiem, ale nie skreśliałem go. Wiedziałem, że nie powinno skreślać się nikogo bo zawsze może cię czymś zaskoczyć, lecz dziś był wyjątek. Miałem po prostu wyjebane, nawet się nie stresowałem. Byłem tylko zmęczony.
- Walsh mimo, że jest słaby to i tak twój przeciwnik William, weź się w garść i pokaż jaki jesteś. - warknął łapiąc mnie za rękawice. - Znam cię dzieciaku i wiem, że taki nie jesteś. Co się stało?
- Nic, w zasadzie to dokładnie...
Nie dane mi było skończyć bo drzwi otworzyły się z impetem, a przez próg wkroczył Orion. Jego obojętny wzrok i postawa groźnego gościa, nawet dziś mnie nie zdziwiła.
- Witaj. - machnął głową w stronę Sullivan'a a potem lodowatym spojrzeniem zerknął na mnie. - Mam dla ciebie informacje.
- Słucham? - oparłem sie gołymi plecami o zdartą ścianę i spojrzałem na niego pytająco.
- Walsh zrezygnował. - Co kurwa? - Na jego miejsce wchodzi Taylor, wiesz który Blackburn. - przybliżył się.
Siedziałem cicho przetwarzając w głowie to co usłyszałem, aż w końcu we mnie zawrzało. On sobie robił kurwa jaja? Moją uwagę zwrócił także Rick, który zaciskał pięści i wpatrywał się w profil siwego mężczyzny. Nie odzywał się bo wiedział, że i tak nic nie zdziała. W czterech ścianach zapanowała cisza ale postanowiłem zabrać głos. Nie tak to miało wyglądać.
- To są jakieś jaja? - prychnąłem, a brwi mężczyzny same podlecialy ku górze.
- Słucham?
- Pytam czy to są jakieś żarty. - podniosłem się z miejsca i popatrzyłem mu w twarz. Przewyższałem go o głowę, lecz on ani drgnął.
- Jak ty się odzywasz? - zapytał z powagą, a ja miałem ochotę w coś uderzyć.
- Nie tak się umawialiśmy! Człowiek rezygnuje, to jednogłośnie wygrywam, czy nie tak zawsze było?! A teraz ty mi tu przychodzisz i mówisz, że na jego miejsce wchodzi Taylor!
- Uspokój się i nie podnoś na mnie głosu. - lodowatość w jego głosie nawet mnie nie przerażała, wręcz zacząłem się śmiać.
- A ty przestań mnie traktować jak psa. Była umowa i masz się jej trzymać. - warknąłem pchając go w ramię. - Nie będę brał udziału w tej walce, niech ten dla którego pracujesz przygotuje się na brak pieniędzy, których mu zapewne nie brakuje.
Nigdy tak nie reagowałem bo dokładnie zdawałem sobie sprawę jakie mogą być tego konsekwencje, ale tego dnia nie mogłem wytrzymać. Nie miałem humoru, a na dodatek nie trzymali się warunków naszej umowy, co było dla mnie kurwa przegięciem. Ogólnie to całe przedstawienie to była jakaś kpina. Dobrze, że przynajmniej Aiden nie dał rady dziś tu przyjść, bo nie jest tak cierpliwy jak ja.
![](https://img.wattpad.com/cover/367467452-288-k605435.jpg)
CZYTASZ
Shadow of secrets
Teen FictionStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...