&&&
Docelowym miejscem spotkania okazał się jednak nie pokój Fini i Ferena, a Chicki, Colsa i mój. Zazwyczaj spotykaliśmy się u najstarszych z naszej paczki spiskowców, gdyż ich pokój znajdował się w chyba najbardziej dogodnym miejscu.
Na przeciwko ich drzwi, była tylko ściana, na prawo na ukos, po przeciwnej stronie korytarza, mieszkały Zuli i Zaki, a w tym samym ustawieniu, tylko że na lewo nasze największe zagrożenie - Crik i Ferto. Co prawda sypialnia rodziców rodzeństwa znajdowała się praktycznie za ścianą, to nie było to jakąś straszną przeszkodą. Szczególnie, że między dwoma pokojami była jeszcze mała garderoba państwa Doloteri, która bardziej jednak robiła za graciarnię. Za to z drugiej strony, na przeciwko sypialni dziewczynek, były drzwi do królestwa naszej trójki.
Zebranie odbywało się tam przez dwa kluczowe powody: Po pierwsze łatwiej jest przemycić przez korytarz dwie osoby, no a po drugie im dalej od pokoju najstarszych z braci, tym lepiej. W końcu teraz Crik na sto procent będzie bardziej czujny. Zasłona z męczenia mnie zaraz po ataku Gryfa zaczyna opadać, a to oznacza, że będzie bardziej węszyć.
Dlatego siedziałam teraz na łóżku, przytulona plecami do ściany, patrząc w sufit i czekając na godzinę 00:00, która miała nadejść za... hah, równe piętnaści minut, o czym poinformowało mnie bicie dzwonów. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, to rozejrzałam się po pokoju.
W półmroku nie widziałam zbyt dużo, ale gdy przymrużyłam oczy, dałam radę zauważyć, że mój młodszy brat przewraca się z boku na plecy. Uniósł powoli głowę i spojrzał na mnie. Przez chwilę tak patrzyliśmy na siebie, aż w końcu skinął mi głową i zaczął wstawać. Gdy już siedział na pościeli, zaczął coś do mnie migać, jednak ja nie rozumiałam o co mu chodzi. Ostatnio on i Feren wpadli na pomysł, by nauczyć się języka gestów i wciągnęli w to też mnie, Fini i Chickę. Ale chyba tylko oni poświęcali tyle czasu na te lekcje, by już mówić, migać, um... Może nie płynie, bo robili to bardzo, ale to bardzo powoli, a sygnały dość często im się myliły. Co nie zmieniało faktu, że szło im zdecydowanie lepiej niż mi, czy moim przyjaciółką.
Gesty zlewały mi się w jedno, a zmęczony umysł nie kontaktował już tak dobrze. Cols widząc, że nie mam ani bladego, ani zielonego, ani jakiegokolwiek kolorowego pojęcia, sapnął cicho i zaczął się dźwigać. Podszedł do mnie na paluszkach i wgramolił się na moje łóżko. Przesunęłam się trochę w bok chcąc zrobić mu miejsce. Wyraźnie skrzywiłam się, gdy sprężyny ugięły się przy ruchu. Odruchowo zerknęłam też na Chickę, ale ta nadal spała w najlepsze. Zanim zdążyłam się jej lepiej przyjrzeć, poczułam na ramieniu rękę brata. Odwróciłam się więc do niego.
- Czy oni do nas przyjdą? - spytał się szeptem.
- No tak, zaraz powinni tu być. - odparłam lekko zdziwiona. Cols tylko przewrócił oczami. Przez to, że siedział blisko mnie, widziałam to doskonale.
- Nie mówię o Fini i Ferenie! - sapnął zirytowany. - Tylko o... NICH. - podkreślił szczególnie ostatnie słowo. Trybiki w mojej głowie zaskoczyły dopiero po chwili. No tak! On mówił teraz o naszych nowych sojusznikach.
- Cóż... Może nie tu tu, bo do domu państwa Doloteri ich nie zaprosimy, ale do naszej bazy jak najbardziej. Dobrze by się było z nimi poznać w znanych nam terenach. - stwierdziłam, jednak na samo wspomnienie ogromnego mutanta i doświadczonej czarownicy, nie byłam pewna, czy te "znane nam tereny" są takie dobre...
- Fakt. W razie co, będzie nam łatwiej... no wiesz... się bronić... czy coś... - wymamrotał Cols podciągając kolana pod brodę. Nagle wydawał mi się jakiś taki strasznie przybity. Mimo panującego półmroku, doskonale widziałam w jego oczach niepewność.

CZYTASZ
Burza Żywiołów
Fantasy"Pod napływem emocji i szybkiego myślenia wzięłam mój kubek i chlusnęłam jego zawartością na Daki. (...) -IIIII!!! - pisnęła dziewczyna wstając. - Czemu to zrobiłaś!? - zawołała wściekle przyglądając się ogromnej plamie z herbaty. (...) - Jak to „c...