9#

14.1K 583 20
                                    

Obudziłam się rano bardzo zdenerwowana. Nie miałam ochoty iść do pracy, wiedziałam że nie będzie lekko. Ruszyłam dupę z łóżka i powędrowałam do toalety. Pół godziny później stałam przed lustrem w obcisłych czarnych spodniach i niebieskiej bluzce na ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, spadały teraz kaskadami na moje plecy. Twarz zostawiłam bez makijażu. Wychodząc zarzuciłam standardowo płaszcz i zgarnęłam torebkę. Kiedy wyjechałam było jeszcze dość wcześnie, więc korzystając z okazji pojechałam do starbucksa. Zaparkowałam i weszłam. Gdy byłam już w biurze, nie było go jeszcze. Odetchnęłam z ulgą, nie byłam gotowa do użerania się z nim. Zabrałam się, więc do roboty. Miał lunch z jakimś prezesem. Nawet nie zorientowałam się kiedy nade mną stanął. Miałam właśnie iść po coś do jedzenia, kiedy moje oczy spotkały się z jego. Myślałam, że dostanę zawału:

-Boże-krzyknęłam-Wystraszył mnie pan- powiedziałam już bardziej spokojnym tonem. Jego mina była niewzruszona, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Ten facet to tykająca bomba.

-Przepraszam, mógłbym Panią prosić na chwilę? Skinęłam głową i poszłam za nim. Usiadł na kanapie z whisky w ręku i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam posłusznie obok i czekałam. Kiedy jednak nic nie mówił ja zaczęłam:

-Ma Pan dzisiaj lunch z prezesem- chrząknęłam. Zarumieniłam się pod jego bacznym spojrzeniem. Westchnął cicho i pociągnął kolejny łyk.

-Dobrze, mam nadzieję, że będziesz nam towarzyszyć? Jego profesjonalizm zbił mnie z tropu. Byłam lekko zszokowana, nie tego się spodziewałam. Zignorowałam to i starałam się zachowywać równie zawodowo.

-Myślałam, że to spotkanie bardziej prywatne- roześmiał się głośno na moje słowa. Oniemiałam ,,Co powiedziałam nie tak?" Uspokoił się i oznajmił:

-Tutaj nie istnieje coś takiego jak stosunki prywatne, wszystko jest czysto zawodowe- w jego oczach dostrzegłam iskrę. Podniosło mi się ciśnienie. Co za idiota. W tym momencie miałam w dupie czy chcę mi coś jeszcze powiedzieć wyszłam. Szłam właśnie w kierunku windy, gdy zostałam mocno odciągnięta w tył. Byłam zamknięta w stalowym uścisku mojego szefa. Gdy usłyszeliśmy dźwięk oznajmiający przyjazd windy wepchnął mnie do niej a zaraz potem sam wszedł:

-Myślisz, że możesz tak po prostu wychodzić ,kiedy rozmawiamy? Szepnął mi do ucha. Starałam ukryć się podniecenie jego obecnością.

-A nie? Mam prawo, kiedy nie mam ochoty widzieć Pana bezczelnej gęby- omal tego nie wykrzyczałam. Na jego czole pojawiła się zmarszczka, jakby nad czymś bardzo mocno myślał. Odepchnęłam go od siebie i wyprostowałam ubranie. Stał oparty o szyb windy, z niezadowoloną miną.

-Dlaczego jesteś taka upierdliwa, nieznośna, wredna i... Niezwykle seksowna? Mówiąc ostatnie dwa słowa, wpił się w moje usta. Bardzo chciałam tego pocałunku, pamiętałam jednak co napisałam mu wczoraj w mejlu. Oderwałam się od niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Na jego twarzy nie dostrzegłam ani zaskoczenia ani złości, bardziej rozbawienie. Byłam rozdrażniona.

-Napisałam Ci wczoraj wyraźnie, że w ogóle mnie nie interesujesz- mówiłam przez zaciśnięte zęby. Zagryzł wargę i nacisnął przycisk stopujący windę-Co Ty kurwa robisz? Tłukłam guzik z napisem ,,wznów" bez rezultatu.

-Nie znasz kodu- uśmiechał się chamsko. Podeszłam do niego i zaczęłam wymachiwać mu przed twarzą palcem.

-Uruchom to natychmiast! Miałam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Osunęłam się po ścianie i kucnęłam.

-A propos Twojej wczorajszej wiadomości.. Jak długo chcesz się oszukiwać? Parsknął. Spojrzałam na niego. ,,Czy musiał tak kusząco oblizywać swoje wargi?" Na prawdę mało mi brakowało, żeby mu ulec.

-Prawda w oczy kole, nie każdy patrzy na Ciebie jak na obiekt seksu- Kogo ja oszukuje? Samą siebie... ,,Nie, ja tylko dbam o swoje serce" Tłumaczyłam sama sobie.

-Pragniesz mnie, niby dlaczego poszłaś ze mną do łóżka? Tu mnie zagiął. Musiałam wymyśleć coś na poczekaniu.

-Byłam zdesperowana- wypaliłam. Na jego twarzy przez chwilę pojawił się niepokój, ale zaraz potem zastąpiła go ulga. Nie rozumiałam zmiany jego nastrojów. Nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Nie potrafisz kłamać-zastanawiałam się o co chodzisz- bawisz się włosami, więc kłamiesz- wesoły, wpisał kod i winda ruszyła a ja miałam ochotę palnąć się w łeb za moją głupotę. Gdy stałam w kolejce do bufetu zdałam sobie sprawę jakie napięcie ze mnie zeszło.,, Dlaczego on musi tak na mnie działać?" Muszę mieć go na dystans. Pół godziny siedziałam już u siebie w biurze zajadając się kurczakiem z ryżem. W głowie cały czas miałam rozmowę w windzie. Miał rację, oszukiwałam samą siebie. Pragnęłam go całą sobą. Nie poszłam z nim na lunch. Chyba nie zwolni mnie z tego powodu? Zresztą byłam już zmęczona, zgasiłam sprzęt, pozbierałam swoje rzeczy i zamknęłam biuro na klucz. Wychodząc pożegnałam się z sekretarkami i sprzątaczkami i zjechałam windą na podziemny parking. Właśnie miałam otwierać samochód, kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Powoli i niepewnie odwróciłam się. Mason stał z niezadowoloną miną tuż przede mną.

-Nie było Ci na spotkaniu- powiedział chłodno. W oczach widziałam znajomy błysk, nie mogłam się jednak złamać.

-Myślałam, że wcześniej już sobie wszystko wyjaśniliśmy-rzuciłam oficjalnie. Nachylił się odrobinę, a ja poczułam jego uderzający zapach- połączenie czekolady z czymś uzależniającym. Gdy wciągnęłam go w nozdrza, osłabłam. Chciałam, żeby mnie wziął tu i teraz. Dostrzegł chyba moją minę bo niezaprzeczalnie pocałował mnie. Włożyłam w ten pocałunek wszystko: tęsknotę, pragnienie i coś jeszcze.. Szybko jednak zapomniałam co miałam na myśli. Zawsze gdy czuję jego język totalnie się zatracałam. Podniósł mnie, złączyłam nogi za jego plecami. Chwilę później siedzieliśmy już na tyle jego samochodu.

-Dlaczego jesteś taki władczy? Rzuciłam między pocałunkami. Wziął moją twarz w dłonie oparł swoje czoło o moje i powiedział:

-Zawsze biorę to co moje- westchnął w moje usta. Nie byłam jego.. Byłam? Chciałam być jego? No właśnie..

Trylogia Smitha-Wszechmogący (w trakcie Korekty) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz