Sobota.. wreszcie.
Miałam trochę czasu na poukładanie sobie paru spraw. Od pół godziny leżałam w łóżku i wracałam myślami do NIEGO. O jego ustach na moim ciele, jego kutasie we mnie, jego zapachu. Do rzeczywistości przywołał mnie dzwonek do drzwi. Zagrzebałam się mocniej w kołdrze, Ash otworzy.
-To do Ciebie-moja przyjaciółka krzyknęła z dołu. Niechętnie wyszłam z łóżku. W piżamie czyli szortach i topie zeszłam na dół. Ashley weszła właśnie do salonu z wielkim bukietem czerwonych róż w dłoni-Proszę- podała mi je. Na ziemie spadł jakiś bilecik. Podniosłam go i przeczytałam.
,,Skarbie...Seks z Tobą. Jest dla mnie jak lekarstwo na wszystko. Pamiętasz, kiedy ostatnio był u mnie ojciec? Zaprosił mnie na obiad i chcę, żebyś poszła razem ze mną. Przyjadę po Ciebie o 15,czekam z niecierpliwością''
M.S
Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zaprosił mnie właśnie na rodzinny obiad. Ten facet był niemożliwy, dlaczego więc w środku na tą myśl czułam cholerne motylki w brzuchu? Jeszcze z góry założył, że się zgodzę.. Co za irytujący typek.-Wow-Ash zaglądała mi przez ramię- Pójdziesz? Zapytała.
-Zadzwonię-powiedziałam. Kiedy już miałam wykręcać jego numer na wyświetlaczu pokazało się jego imię. Zanim odebrałam wzięłam głęboki wdech.
-Mason-chciałam, żeby zabrzmiało to twardo a jednak wyszło to, jak błagalny jęk. Miałam ochotę strzelić sobie w pysk.
-Will-powiedział pożądliwie- Dzwonię w sprawie obiadu-miał mówić dalej, ale mu przerwałam.
-No właśnie, zaprosiłeś mnie, dlaczego? Nie odpowiadał przez dłuższą chwilę. Na linii zapanowała głucha cisza.
-Bo chcę- prychnął w końcu- Przyjadę równo o trzeciej, a poprzedzając Twoje następne pytanie ubierz się tak, żeby było Ci wygodnie- kończąc tym zdaniem, rozłączył się. Czytał mi w myślach, czy jak? Cholera skąd wiedział?
-Co ubierzesz? Ashley pojawiła się nagle koło mnie. Popatrzyłam na nią proszącym wzrokiem- No dobra chodź- szła na górę. Godzinę później byłam prawie gotowa. Zakręciła mi włosy w fale i zrobiła delikatny makijaż. Co do ubiory nie mogłyśmy dojść do kompromisu. Ja chciałam spodnie ona sukienkę. W końcu i tak wyszło na jej. Ubrałam błękitną przewiewną sukienkę na ramiączkach. Była obcisła przy piersiach, brzuchu i tyłku. Czyli tam gdzie trzeba było. Do tego dobrałyśmy białe balerinki i jakąś zwykłą torebeczkę. Wyglądałam normalnie, ale elegancko. Byłam zadowolona z efektu końcowego. Zegar wskazywał niemiłosiernie : 14:55. Byłam zdenerwowana, nawet bardzo. Chociaż sama nie wiem czym. Gdy zegar wybił trzecią usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie byłam zaskoczona, kiedy ujrzałam za nimi Smitha.
-Cóż za punktualność- pochwaliłam go. Posłał mi nonszalancki uśmiech a następnie zlustrował mnie spojrzeniem od góry do dołu.
-Pięknie wyglądasz- szepnął mi do ucha- Nie mogę się doczekać, gdy zdejmę z Ciebie tą kieckę- ścięłam go wzrokiem. Oboje nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Ashley stoi obok i bacznie nas obserwuję.
-Nie przedstawisz mnie- usłyszałam wyrzut w jej głosie- Ashley- podała mu rękę zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Mason Smith-uścisnęli swoje dłonie. Posłała mu miły uśmiech, a mi rozwścieczone spojrzenie. Chwilę później siedzieliśmy już w jego samochodzie.
-Co jest między Tobą a Twoim ojcem? Chyba nie dogadujecie się najlepiej- posłał mi przerażone spojrzenie. Czyżbym poruszyła drażliwy temat? Nie uzyskałam odpowiedzi tylko baczne spojrzenie. Zagryzłam wargę nie wiedząc co mam myśleć o jego zachowaniu. Co stało się między nimi?
-Poznasz też mojego brata i siostrę- na tym skończył swój wywód. Jechaliśmy w ciszy. Godzinę później wjechaliśmy na podjazd. Dom był wielką kamienną rezydencją. Na zewnątrz był ogród. Onieśmielało mnie to bogactwo. Mężczyzna splątał nasze dłonie i ciągnął mnie w kierunku drzwi. Zapukał i dostrzegłam, jak bardzo się spiął. Ścisnęłam mocniej jego rękę, żeby wiedział, że z nim jestem. Posłał mi lekki uśmiech i rozluźnił się nieznacznie. Usłyszeliśmy stukot obcasów. Drzwi otworzyła nam młoda kobieta no mogła mieć góra trzydzieści lat. Czarne włosy upięła w wysokiego koka, miała na sobie białą koktajlową sukienkę i sandałki w tym samym kolorze. Odrobinę wyższa ode mnie. Szeroko uśmiechnęła się, gdy ujrzała Masona. Widząc mnie od razu się skrzywiła. Co niby miało znaczyć to spojrzenie? Gestem ręki zaprosiła nas do środka. Smith puścił mnie pierwszą. Zaprowadził mnie do wielkiego salonu. Przy stole siedział już jego ojciec, nienagannie ubrany w szary garnitur , siwe włosy zaczesał do tyłu. Wstał , gdy tylko nas ujrzał. Mason zignorował go, mężczyzna ucałował moją dłoń, jak na gentelmana przystało. Mimowolnie się zarumieniłam. Obok niego siedziała młoda dziewczyna, młodsza ode mnie. Wstała i mocno wtuliła się w mojego szefa.
-Braciszku, zaszczyciłeś nas swoją obecnością- poklepała go po ramieniu i przeniosła swój wzrok na mnie - Tania- przytuliła mnie lekko- Willow- odparłam. Jego siostra miała blond włosy ścięte na boba , ubrana była w krótkie czarne spodenki i białą bluzkę na ramiączkach. Mason oblał mnie w talii przyciągając do siebie, kiedy z drugiej strony podszedł chłopak odrobinę młodszy od niego - Jason - również ucałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się i również przedstawiłam. Czarne włosy miał ścięte na jeżyka, jako jedyny miał na sobie zwykły t-shirt i zwykłe szorty. Na samym końcu przedstawił mnie eleganckiej kobiecie w wieku jego ojca. Miała oczy takie jak syn. Ubrana w niebieski komplet : spódnica z bluzką i marynarką ucałowała mnie ciepło w policzki. Jej imię to Laura. W końcu wszyscy zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- A więc Willow- usłyszałam z ust młodej kobiety, której imienia wciąż nie poznałam. Siedziała uwieszona na ramieniu Gordona. Mój wzrok z niej przeniósł się na Laurę ,która obserwowała ich z widocznym bólem w oczach. Czyżby nie byli już razem? Muszę zapytać o to Masona- Czym się zajmujesz? Zastanawiałam się co powinnam odpowiedzieć.
-Jest moją asystentką- wtrącił Smith. Kobieta pożerała go wzrokiem. Byłam koszmarnie zazdrosna.
-Ahh tak, jak jej idzie? Zaczęła. Dlaczego mówiła o mnie w trzeciej osobie? Wciąż tu byłam.
-Świetnie- mocniej wbił palce w moją talie. Tak myślałam, że to zrobi. Najwyraźniej potrzebował ratunku.
-Pomożesz mi w kuchni? Pytanie było skierowane do niego. Spiął się niesamowicie, to nie wróżyło nic dobrego.
-Tak właściwie- wtrąciłam- Obiecał mi , że pokaże mi ogród - spojrzałam na nią z pogardą. Gotowała się ze złości.
-No właśnie- wycisnął pocałunek na moim policzku i dziękując za posiłek odeszliśmy od stołu. Już dobre dziesięć minut siedzieliśmy w tej gondoli.
-Co się stało? Zapytałam rozmasowując mu plecy. Drżał na mój dotyk.
-Nie chcę o tym gadać- masował mi knykcie drugiej ręki. Nachyliłam się i wycisnęłam mocny pocałunek na jego ustach, gdy go odwzajemnił i poczułam jego język kompletnie się zatraciłam.
-Powiedz proszę - szepnęłam mu do ucha. Wstał jak oparzony.
-Co mam Ci powiedzieć? Ta młoda laska to nowa kochanka mojego ojca, mama cierpi, jak cholera. Moje rodzeństwo ma wszystko w dupie. A ta dziwka chcę mi wskoczyć do łóżka. Zadowolona? Posłał mi wrogie spojrzenie. Spuściłam oczy i nic nie powiedziałam. Czułam się , jak idiotka. Podeszłam i przytuliłam go mocno. Odwzajemnił uścisk. Głaskałam go uspokajająco po plecach. Odsunął się delikatnie i dłońmi objął moją twarz.
-Przepraszam-poczułam potrzebę powiedzenia tego. Przewrócił oczami i uśmiechnął się smutno. Delikatnie musnął moje usta a potem szepnął:
-Dziękuję, że tu jesteś-chwyciłam jego rękę i wróciliśmy do reszty. Był już późny wieczór, gdy wracaliśmy do siebie.
-Zanocuj dzisiaj u mnie- powiedział po chwili trzymając swoją rękę kurczowo na moim kolanie. Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę czy powinnam się zgodzić.
-Dobrze- powiedziałam i pojechaliśmy do niego.
CZYTASZ
Trylogia Smitha-Wszechmogący (w trakcie Korekty)
Romance-Porozmawiaj ze mną,proszę-kiedy nie odpowiedziałam,kontynuował- Misiu,proszę- spoliczkowałam go,to było silniejsze ode mnie. -Nie mów tak do mnie! Słyszysz?!- w oczach stanęły mi łzy- jesteś pieprzonym kłamcą i egoistą- wykrzyczałam mu w twarz- nie...