Czwartek,01:25
Porozmawiajmy jutro błagam Cię
Mason.
Nie spałam przez całą noc. Jego wiadomość siedziała mi w głowie,jak modlitwa. Rano snułam się po domu jak trup,nie wiedziałam co myśleć i co robić. I tak musiałam do niego pojechać,zostało u niego parę moich rzeczy. Ubrałam się w rurki i koszule w krate. Na nogi założyłam trampki,wzięłam torebkę,klucze i wyszłam. Spojrzałam na zegarek: 11:30. Zajechałam samochodem pod jego dom.Mam nadzieję,że będzie,nie mam ochoty się tu wracać. Zapukałam i cierpliwie czekałam. Drzwi otworzyły się chwilę później a w nich stał nie kto inny,jak Mason. Miał sińce pod oczami i był blady. Jego twarz była zmęczona i smutna.
-Will... Jesteś- dostrzegłam błysk,który pojawił się w jego oczach. Bez słowa przecisnęłam się obok niego i poszłam prosto do sypialni. W szafie znalazłam swoją spódnice,bluzkę i komplet bielizny. W łazience zapasową szczoteczkę i moją ulubioną perfumę. Miałam właśnie zamiar wrzucić to wszystko do torby,kiedy poczułam silny uścisk na ramieniu. Odwróciłam się i napotkałam jego spojrzenie.
-Porozmawiaj ze mną,proszę-kiedy nie odpowiedziałam,kontynuował- Misiu,proszę- spoliczkowałam go,to było silniejsze ode mnie.
-Nie mów tak do mnie! Słyszysz?!- w oczach stanęły mi łzy- jesteś pieprzonym kłamcą i egoistą- wykrzyczałam mu w twarz- nie dotykaj mnie- warknęłam,kiedy wyciągnął rękę w kierunku mojej twarzy. Stał przede mną załamany i obojętny. Zabrakło mu słów,za to ja miałam ich mnóstwo w zanadrzu.
-Nie mów tak,jesteś dla mnie wszystkim- zbliżał się do mnie. Z każdym jego krokiem odsuwałam się do tyłu- nie zachowuj się,jak dziecko do kurwy nędzy!- ryknął na mnie. Roześmiałam się głośno. Patrzył na mnie ,nie rozumiejąc o co chodzi.
-Ja zachowuje się jak dziecko? Powiedziałam,kiedy dałam radę się uspokoić- To ja zabawiam się,kiedy nie ma żony? To ja traktuje ludzi jak zabawki? Ta mi się znudziła wezmę kolejną! - wściekłość rosła we mnie z każdym słowem. Warknął i zaczął zrzucać z półek wszystkie rzeczy,jak leci. Moje rzeczy porozrzucał po pokoju. Nie miałam pojęcia jak się zachowywać. Kiedy usiadł na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach szybko wzięłam swoje rzeczy i niechlujnie wrzuciłam je do torby. Stałam w progu,kiedy szepnął:
-Nie możesz mnie zostawić,kurwa nie możesz!- wstał i zmierzał w moim kierunku. Stałam jak sparaliżowana. W takich momentach przerażał mnie- Nie pozwole Ci odejść- zobaczyłam desperację w jego oczach. Po moim policzku zleciała pierwsza łza. Starł ją palcem.
-Nie pytam Cię o zdanie,tak jak Ty nie pytałeś mnie- ostatni raz mam odwagę spojrzeć w jego oczy-Kochałam Cię... I nigdy nie przestanę- dodałam w myślach. Jego oczy rozszerzyły się maksymalnie,uznałam,że czas się pożegnać.
-Do Widzenia Panie Smith- powiedziałam za nim wyszłam. Nie odwróciłam się ani razu,nie zniosłabym tego. Czym prędzej wsiadłam do samochodu w międzyczasie rzucając torebką na miejsce pasażera. Odjechałam w momencie,kiedy chciał mnie złapać. Zacisnęłam mocno powieki wciąż nie mogąc uwierzyć,że to koniec. Wchodząc do domu z impulsu skierowałam się do pokoju,rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam łzom się uwolnić. Nie mam pojęcia,która była godzina ,ale musiałam zasnąć z wyczerpania. Gdy się obudziłam była:18. Niechętnie zeszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Wróciłam na górę i ponownie wskoczyłam do łóżka. Łzy mi się skończyły,byłam zmęczona. Zamknęłam oczy i czekałam na sen. Rano czułam się gorzej niż dzień wcześniej. Nie miałam ochoty jeść,pić a nawet oddychać. Z tęsknoty bolało mnie całe ciało. Bez niego byłam własnym cieniem. Musiałam odejść z firmy,zerwać wszelke kontakty. Zacząć od nowa..
Ubrałam ogrodniczki i trampki. Weszłam do holu,oczywiście nie obyło się bez szeptów i komentarzy o mojej osobie. Wyjechałam windą na właściwe piętro. Bez pukania weszłam do biura. O dziwo nie było go w pracy,za jego biurkiem siedziała Jessica we własnej osobie. Przewróciłam oczami na jej widok. Bez zbędnego pieprzenia poszłam prosto do siebie. Położyłam na biurku pudło które wzięłam ze sobą i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Już kończyłam kiedy drzwi otworzyły się z rozmachem. Smith podszedł do mnie z furią w oczach.
-Co Ty wyprawiasz do cholery jasnej? Patrzył na zawartość mojego pudła. Posłałm mu wrogie spojrzenie i kontynuowałam swoje zajęcie. Odwrócił mnie twarzą do siebie- Nie wychodź z mojego domu, kiedy nie skończyłem z Tobą rozmawiać- uniósł mój podbródek,gdy spuściłam głowę. Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu.
-Nie masz prawa mi rozkazywać,jesteś zwykłym chujem,który myśli,że może każdym rządzić- warknęłam mu w usta- Ciekawi mnie jak długo chciałeś to ciągnąć,hm? Nie odpowiedział,mogłam się tego spodziewać-Byłam naiwna,że Ci zaufałam- mówiąc to wychodziłam. Jego żona stanęła przede mną ze zwycięskim uśmiechem.
-Jeszcze tu jesteś? Parsknęła. Na prawdę miałam ochotę ją uderzyć. Wyminęłam ją dodałam na koniec.
-Do Widzenia i szczęścia życzę- trzasnęłam drzwiami.
Wypiłam już jedną butelkę wina ale wcale nie czułam się lepiej. Bardziej mnie zdołowało. Ash znalazła mnie pijaną na kanapie,wybełkotałam jej co się stało. Na co ona położyła mnie do łóżka i kazała iść spać. Ja wierciłam się z boku na bok,zaczęłam trzeźwieć. Wspomnienia i ból uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Usiadłam na parapecie i gapiłam się niebo. Gdyby to wszystko było takie łatwe. A co gdyby nie miał żony? Czy bylibyśmy razem? Czy wtedy wszystko miałoby jakikolwiek sens? O tym się nigdy nie przekonam i ta nyśl boli najbardziej. Osoba którą kochasz i pragniesz całą sobą tak na prawdę nigdy nie będzie Twoja. Potrzebowałam go. Uzależniłam się od niego. Kiedy nie było go blisko byłam jak na głodzie. Żyłam bo musiałam,a nie dlatego że chciałam. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Moja przyjaciółka przyszła do mnie rankiem następnego dnia.
-Hej,jak się czujesz? Zapytała na co uśmiechnęłam się słabo.
-Szczerze? Jak gówno- pokręciła głową niezadowolona moją odpowiedzią. Usiadła obok i mocno mnie przytuliła. Byłam jej wdzięczna,że zawsze była obok kiedy jej potrzebowałam.
-Wróćmy do korzeni- odrzekła. Spojrzałam na nią nie rozumiejąc co ma na myśli-Do Londynu,wyprowadźmy się- analizowałam jej propozycje już dobrą godzinę.
-Zgoda- podobał mi się ten pomysł. Objęłam ją mocniej i uśmiechnęłam się.
-Gotowa? Zapytała.
Czy byłam gotowa?
Pozdrawiam,komentujcie :)
CZYTASZ
Trylogia Smitha-Wszechmogący (w trakcie Korekty)
Romance-Porozmawiaj ze mną,proszę-kiedy nie odpowiedziałam,kontynuował- Misiu,proszę- spoliczkowałam go,to było silniejsze ode mnie. -Nie mów tak do mnie! Słyszysz?!- w oczach stanęły mi łzy- jesteś pieprzonym kłamcą i egoistą- wykrzyczałam mu w twarz- nie...