Rozdział 16.

6.8K 848 52
                                    

Ocknęłam się i już wiedziałam, co mi zrobił. Po prostu to czułam. Bałam się otworzyć oczy, bałam się tego, co zobaczę. Skuliłam się w pozycję embrionalną, obejmując rękami kolana. Łzy pociekły strumieniami po mojej twarzy. Czułam się brudna, a jego zapach na mnie tylko potęgował obrzydzenie.
Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna. Nie wiem, jaki mamy dzień. To przerażające! Jak mógł mi to zrobić?! Jak śmiał mnie tknąć?! Odpłacę się za to.
Nagle wybuchnęłam histerycznym płaczem, niezdolna do opanowania szlochu, który wstrząsał moim ciałem. Nawet nie usłyszałam, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi gabinetu.
- Raven? Co ci się stało?! - Do pomieszczenia jak burza wpadł Max. Otworzyłam mocno zaciśnięte powieki, słysząc ton jego głosu. Spojrzałam na siebie i jęknęłam cicho.
Byłam naga, a po wnętrzu moich ud spływała krew, łącząc się ze sporą kałużą na nieskazitelnych płytkach. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Co on mi zrobił...
- Chodź, pomogę ci - szepnął, a ja dostrzegłam odbicie swojego strachu w jego oczach. Pokręciłam głową, kuląc się pod jego dotykiem. Pogładził moją dłoń, a ja zadrżałam, wspominając dotyk Billa.
Nagle odsunął się ode mnie i ściągnął swoją kurtkę, zostając w czarnej bokserce. Ostrożnie, powolnymi ruchami nałożył ją na moje ramiona. Uśmiechnął się lekko, uspokajająco. Zacisnęłam powieki, czując, jak kolejne łzy próbują spłynąć po moich policzkach.
- Zabiorę cię stąd, dobrze? - zapytał cicho, ale nie ruszył się nawet o milimetr. Lekko skinęłam głową. Pozwoliłam, by wziął mnie na ręce, choć jego dłonie tak przypominały tamte... Wtuliłam się w jego pierś i zacisnęłam dłoń na jego bokserce. - Już nic ci nie będzie, obiecuję - wyszeptał, a ja bardzo chciałam mu wierzyć.
Max zaniósł mnie do małego pomieszczenia na zapleczu jednego z gabinetów i ostrożnie położył mnie na łóżku z niebieską pościelą. Okryłam się szczelnie kołdrą, zwijając ciało w kłębek.
Strażnik wyszedł, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. Mimo że byłam nieprzytomna, przez moją podświadomość przebijały się zniekształcone obrazy tego, jak... To było przerażające. Jego ciało tuż nad moim, obmacujące mnie dłonie. Wszystko pamiętałam.
Podskoczyłam na dźwięk otwieranych drzwi. Do środka weszła Harriet wraz z Maxem. Blondynka podeszła do mnie i przykucnęła przy łóżku, a troska w jej oczach jeszcze bardziej uświęcała mnie w przekonaniu, że to, co się stało, było okropne.
Dlatego nie cierpię litości. Przypomina o bólu.
- Mogę cię zbadać? - zapytała cicho, pocierając moją dłoń. Automatycznie skierowałam wzrok na Collinsa, a on, jakby rozumiejąc aluzję, wyszedł z pomieszczenia.
Harriet pomogła mi ze wszystkimi kolejnymi czynnościami, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Kiedy wykonywała badanie jej, oczy mogły ciskać pioruny i trwało to tak długo, aż nie skrzyżowała wzroku ze mną. Wtedy łagodniała.
- Zaczynasz się już leczyć. Wszystko będzie dobrze - stwierdziła pomagając mi opuścić nogi. Doskonale wiedziałam, że chodzi jej o mój stan fizyczny. Psychiczny za szybko się nie wyleczy.
Po kilku minutach mogłam wziąć gorący pysznić. W uwielbieniem zmywałam z siebie ślady minionych wydarzeń i poczułam coś na kształt... ulgi. Na ziemię sprowadził mnie obraz krwi, która spływała z mojego ciała. Było jej tak dużo.
Odświeżona założyłam ubrania, które przyniósł Max. Luźne dresowe spodnie i czerwona koszulka. Koszulka Nicka. Sam jego zapach pomógł mi się uspokoić. Przełykając łzy, wróciłam na łóżko.
Jednak sen nie był mi dany. Nagle ktoś jak burza wpadł do pokoju i tym kimś był szef ochrony - mój oprawca. Z zawadiackim uśmiechem na ustach zerwał ze mnie kołdrę. Jęknęłam kiedy nachylił się nade mną.
- Mam ochotę na drugą rundkę, ale, jak sądzę, Harriet jest w pobliżu, a co to za sens zaczynać zabawę, jeśli nie można jej zakończyć? - szepnął, a jego głos spowodował, że łzy znów cisnęły mi się do oczu.
Chciałam się odsunąć, ale szybko złapał mnie za biodra, mocno wbijając w nie palce.
- Jeśli powiesz, że to ja, osobiście dopilnuję, żebyś została moją prywatną dziwką. Miej na uwadze, że często zapraszam znajomych... - mruknął, a ja odwróciłam wzrok od jego bursztynowego spojrzenia. - Widzę, że się rozumiemy - dodał z aprobatą i wyszedł, zostawiając mnie rozdygotaną i przerażoną.

***

- Powiesz mi, kto to zrobił? Osobiście wyrwę mu jaja - zapytał Collins siadając obok mojego łóżka.
- Ja... nie wiem - odpowiedziałam ochrypłym głosem. - Nie pamiętam - dodałam, kiedy zmarszczył brwi.
- W porządku, nie będę naciskać. Trzymaj się.
Leżałam w tym pokoju od dwóch dni, a wciąż słyszałam, jak groźba Billa odbija się echem w całym pomieszczeniu.

Zostaniesz moją prywatną dziwką!

- Przestań! Proszę, przestań! - załkałam, przyciskając dłonie do uszu, ale te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie. - Ogień, który możesz tworzyć, krew, która pulsuje w żyłach, słońce, które dodaje ci sił. Wszystko to jest po twojej stronie - zanuciłam, zagłuszając JEGO głos.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział krótszy, ale musicie mi to wybaczyć ;)

Do następnego!

ZOO - ostatni ObiektOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz