~3~

1.1K 252 29
                                    

Po kilku minutach szukania zatrzymałam się przed wielkim białym domem. Naprawdę nie wiedziałam, że Tara jest bogata. Sprawdziłam jeszcze raz adres, a jak się okazało, że na pewno jest właściwy zapukałam do drzwi. Po chwili ukazała mi się uśmiechnęta kobieta w czarnych włosach spiętych w eleganckiego koka.

- Dzień dobry, jestem Sophie Ross i przyszłam do Tary - powiedziałam stanowczo.

- Dzień dobry, Tara mi coś wspominała proszę wejdź - powiedziała kobieta i przesunęła się na bok, abym mogła przejść i zamknęła drzwi wejściowe - aby dojść do pokoju Tary musisz pójść schodami w górę i po prawej jest pokój mojej córki.

- Dziękuję bardzo - odpowiedziałam i ruszyłam na górę.

Przeszłam obok kilkunastu drzwi i zatrzymałam się przed tymi właściwymi. Zapukałam i usłyszałam ciche "proszę", więc weszłam do pokoju.
- Hejka Sophie! - krzyknęła dziewczyna, gdy mnie zobaczyła - już myślałam, że nigdy nie przyjdziesz!

- Przepraszam, zgubiłam się trochę pomiędzy tymi wszystkimi domami - powiedziałam z powagą

- Nic nie szkodzi!

- A ty mi nic nie mówiłaś, że jesteś bogata! - powiedziałam z uśmiechem.

- Nie lubię się tym chwalić po prostu-przerwała na chwilę - Chyba się nie gniewasz?

- Oczywiście, że się nie gniewam - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

- No to dobrze, a teraz może zacznijmy już robić tą pracę na biologie? - powiedziała dziewczyna.

Uśmiechnęłam się i od razu wzięłyśmy się do roboty.

Jak już skończyłyśmy postanowiłam jeszcze trochę zostać i porozmawiać z Tarą.

- Mam pytanie, dlaczego chciałaś zrobić tą pracę ze mną, przecież było więcej osób, które nie miały pary - zapytałam z ciekawości.

- Wydawało mi się, że jak jesteś nowa to trudno będzie ci się tutaj odnaleźć, więc chciałam ci trochę pomóc - odpowiedziała z dumą.

- Dziękuję - powiedziałam cicho i się uśmiechnęłam.

Rozmawiałyśmy jeszcze z pół godziny, a potem poszłam do domu.

Byłam bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. Zjadłam tylko kolację i od razu poszłam spać.

Rano obudziłam się przed budzikiem co było dla mnie wielkim zdziwieniem, bo jestem śpiochem. Była 6, więc mogłam się jeszcze szybko wykąpać i odrobić lekcje z matmy. Zrobiłam to co musiałam i o 7:30 byłam już gotowa, aby wyjść z domu, ale jak schodziłam na dół zauważyłam zapłakaną siostrę.

- Maya co się stało? - zapytałam - Czemu płaczesz?

- Ba-abcia ona mia-a-ła wy-ypadek - odpowiedziała jąkając się.

- Jak to? Kiedy? Czemu mi nikt o tym nie powiedział?

- Wczoraj, jakiś mężczyzna ją potrącił i.. - tutaj przerwała na chwilkę - nie żyje - w jej oczach widniał smutek, rozpacz - Przepraszam, że ci nic nie mówiłam, nie chciałam cię martwić, a rodzice mi też dopiero teraz powiedzieli i to dlatego też tata był wcześniej w domu.

Byłam w szoku, bo razem z siostrą jesteśmy bardzo związane z babcią. Często u niej bywałyśmy co sprawiało nam wielką przyjemność. Babcia była zawsze taka szczęśliwa jak do niej przyjeżdżałyśmy. Kochała nas bardzo, a teraz jej nie ma z nami. To ona pragnęła, abym wyszła za mąż za jakiegoś przystojniaka. Zawsze gdy jakiś chłopak przechodził obok mówiła "Widziałaś słoneczko jak na ciebie patrzał?", a ja tylko się rumieniłam. Bardzo, ale to bardzo ją kochałam. Żegnaj babciu.

Oczywiście nie poszłam do szkoły. Pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam ryczeć. Tak jak ryczą małe dzieci. Nie mogłam powstrzymać łez. Dlaczego akurat ona? Przecież nigdy nic złego nie zrobiła. Co niedziele chodziła do kościoła, modliła się za wszystkich. Ja nawet nie mogłam jej podziękować za to co dla mnie zrobiła.

Po godzinie płakania trochę się opanowałam i poszłam do rodziców, którzy siedzieli w salonie.

- Oh córciu chodź tu do mnie - powiedziała mama gdy zobaczyła w jakim jestem stanie.

Znów się rozpłakałam. Nie mogłam powstrzymać łez.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - powiedział tata.

"Nic nie będzie dobrze" - pomyślałam

love, lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz