~8~

669 151 13
                                    

Moje całe życie się sypie... Nie mam już rodziny, znajomych, w szkole nazywają mnie szmatą, nikt mnie tam nie lubi. Jestem zdana tylko na siebie...

Podjęłam decyzję. Wyprowadzam się z domu. Nie obchodzi mnie to, że nie jestem pełnoletnia. Trudno jakoś sobię poradzę! Jak ona mogła mnie całe życie okłamywać? I to się nazywa miłość? Oj nie, nie! Ja nie będę tak traktowana.

Spojrzałam na kobiety, a potem poszłam na przystanek i wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu. Mam szczęście, że zatrzymuje się koło mojego domu. Jak już dotarłam na miejsce pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy m.in. moje oszczędności, kilka ciuchów, kosmetyczkę. Nie mam pojęcia gdzie pojadę i będę spać. Najważnejsze jest to, że nie zobaczę już Melanie i Sary.

Wpadłam jednak na pomysł, aby odwiedzić Daviego. Może on mi jakoś pomoże.

Po kilku godzinach siedzenia w pociągu wreszcie dotarłam do mojego dawnego miasta. Chłopak mieszka blisko dworca, więc nie musiałam długo iść, a znalazłam się przed jego skromnym domem.

Zadzwoniłam dzwoniem, a po chwili otworzyła mi wysoka kobieta o długich brązowych włosach, lekko wychudzona i uśmiechnięta od ucha do ucha.

- W czym mogę pomóc panience? - powiedziała przeglądając mnie od góry do dołu.

- Ja jestem Sophie Ross i przyszłam do Daviego - odpowiedziałam grzecznie.

- Oo. To ty jesteś tą dziewczyną, o której Davy tak dużo opowiadał? - w tym momence zrobiło mi się głupio się zarumieniłam, po chwili kobieta dodała - Proszę, wejdź.

- A gdzie mogłabym go znaleźć? - zapytałam.

- Pewnie jest u siebie w pokoju idź prosto i w lewo, takie białe drzwi.

- Dziękuję.

Poszłam jak kazała mi kobieta. Zapukałam dwa razy do drzwi i usłyszałam "proszę". Weszłam i rzuciłam się Daviemu w objęcia.

- Sophie! Co ty tutaj robisz? - zapytał radośnie.

- Zwiałam z domu, resztę opowiem ci później - mój humor się trochę załagodził i zaczęłam mówić poważnie - albo nie, będę z tobą szczera i powiem ci teraz co się stało od początku do końca!

Wtedy powiedziałam mu co się kiedy i jak stało. Wyjaśniłam mu ròwnież mój powód ucieczki, a on dokładnie mnie wysłuchał.

- Sophie to okropne, ale bez przesady, żeby zwiewać z domu? - powiedział z troską.

- Musiałam, nie mogłam im już patrzeć w oczy. Mam nadzieję, że mogę się u ciebie zatrzymać chociaż na chwilę - popatrzałam na niego - nigdy im o tobie nie mówiłam, nie wiedzą, że utrzymuję jeszcze jakiś kontakt z kolegami z dawnej szkoły.

- Na pewno możesz u mnie zostać tylko mama musi się zgodzić - po chwili dodał - mamy wolny pokój, bo brat wyjechał na studia, więc dobrze się składa.

- Jesteś kochany! - przytuliłam go bardzo mocno.

- To ja idę na chwilkę do mamy spytać się o zgodę - w progu drzwi dodał jeszcze dowcipnie - życz mi powodzenia.

Wrócił po kilku minutach i odrzekł, że się zgodziła pod warunkiem, że tylko na trzy dni i nie dłużej. Mi to pasowało. Potem wykombinuję coś innego. Przynajmniej na teraz mam dach nad głową...

 

love, lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz